czwartek, 28 lutego 2013

15


---------------------------------------------------------------
- Nie! Zostaw mnie! Zostaw!- Krzyczałam, i płakałam, a on nie przestawał. Naparł na mnie jeszcze bardziej swoim ciałem i z satysfakcją w oczach przyjrzał się mojej zapłakanej twarzy. 
- Ze mną się nie zadziera.- Wysyczał mi prosto w twarz i jeszcze bardziej chwycił moje nadgarstki po czym zaczął łapczywie całować moją szyję i policzki. Powinnam krzyczeć. Błagać. Cokolwiek. Nie mogłam. Dlaczego? Nie miałam siły. Za bardzo się bałam. Po prostu stałam i przestałam się wyrywać co mu się nie spodobało więc kopnął mnie w brzuch przez co skuliłam się i położyłam na ziemi. Zimne liście drażniły moją podrażnioną nagą skórę na plechach. Znów łzy zalewały mi policzki, a krzyk uwiązł w gardle. 

Harry.

Obudził mnie krzyk. Krzyk dziewczyny. Nie, nie brzmiało to jakby krzyczała mała, przerażona dziewczynka. Szybko dotarło do mnie to, że Harriet która leży obok mnie kręci się i krzyczy. Spojrzałem na nią przerażony i zobaczyłem łzy na jej bladych policzkach. Oczy miała zamknięte co oznaczało, że śni. Chwyciłem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem.
- Harriet. Harriet kochanie. Obudź się. Proszę.- Potrząsnąłem nią mocniej, a on przerażona usiadła na łóżku z szeroko otwartymi oczyma. Patrzyła przed siebie i szybko oddychała. Była wystraszona, nie przerażona. Do pokoju wpadli wystraszeni chłopcy. Louis stał z lampą i rozglądał się po pokoju. Pewnie bym się roześmiał ale nie teraz. Nie teraz gdy moja Harriet płacze. Właśnie. Spojrzałem na nią i mocno do siebie przytuliłem. Oplotła mnie swoimi chudymi rączkami i mocno przytuliła. Chłopcy wyglądali na całkiem zdezorientowanych. 
- Idźcie.- Powiedziałem do niech bezgłośnie, a oni opuścili pokój z wyraźną ulgą. Czułem jak łzy Harriet moczą moją koszulkę. Zacząłem lekko nią kołysać aby się uspokoiła. 
- Kochanie powiesz mi co ci się śniło?- Nadal trzymałem ją blisko siebie i głaskałem po plechach. Czułem, że już trochę się uspokoiła. Pociągnęła nosem i odsunęła się ode mnie. Usiadła przede mną i przetarła twarz dłonią. Wyglądała tak bezbronnie. 
- Już nie ważne. Przepraszam, że cię obudziłam.- Wpatrywała się w swoje dłonie które zaciskały się na brązowej pościeli. Widziałem, że kłamała.
- Harriet skarbie powiedz. Będzie ci lepiej.- Dotknąłem jej policzek, a ona zamknęła oczy z wyraźną ulgą. Westchnęła i podniosła głowę po czym spojrzała w moje oczy nie pewna co ma zrobić. Uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Śniło mi się.... Jak on.... No jak ten facet, on wtedy....- Zrozumiałem co miała na myśli więc szybko ją do siebie przytuliłem chcąc pokazać jej, że jest bezpieczna.- Wszystko czułam, to było takie wyraźne. Znów się bałam Harry.- Zamknąłem oczy i zacisnąłem szczęki ze złości. 
- Już dobrze słońce. To tylko sen. Już wszystko dobrze.- Pocałowałem ją w czoło i uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła uśmiech i zaczesała włosy do tyłu. Uwielbiałem gdy to robiła. 
- Pójdę się ubrać. Pewnie wyglądam jak jakaś czarownica albo przypadek beznadziejności.- Wstała z łóżka i podeszła do nierozpakowanej walizki. Sam ją wreszcie rozpakuję.
- Ja tam uwielbiam cię nawet w takim stanie.- Parsknęła śmiechem, a mi ulżyło. Wracała ta stara Harriet która się niczego nie boi.
- Nie pomagasz. Powinieneś mówić, że wyglądam pięknie i w ogóle. Nie długo będę wyglądać jak ciężarówka a ty będziesz musiał mówić mi, że jestem szczupła. Lepiej już zacznij.- Podszedłem do niej i złożyłem czuły pocałunek na jej malinowych ustach.
- Będziesz piękną kobietą w ciąży. Jeżeli możesz być w ogóle jeszcze piękniejsza.- Na jej twarzy pojawił się słodki uśmieszek który komponował z jej niebieskimi dużymi oczyma wpatrzonymi we mnie.
- Dobrze ci idzie.- Złożyła na moim policzku pocałunek i zniknęła za drzwiami łazienki. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem jej tego pokazywać ale byłem wystraszony. Cholernie. Wyszedłem z pokoju kierując się na dół. Od razu poszedłem do kuchni w której zastałem chłopaków. Zostawili mnie z Lou samych. Z wszystkimi miałem świetny kontakt ale wiedzieli, że najpierw muszę pogadać z Tommo, a potem z nimi.
Usiadłem przy blacie, a Lou usiadł na przeciwko mnie i o nic nie pytał. Zawsze czekał aż sam zacznę coś mówić. Potem ewentualnie zadawał pytania.
- Harriet gdy miała piętnaście lat została zgwałcona. Śniło jej się to. Dlatego tak krzyczała.- Uprościłem mu to tak aby zrozumiał. Louis był moim przyjacielem ale nie oszukujmy się. Urodą nadrabiał brak mózgu. Spojrzałem na zdziwioną twarz mojego przyjaciela.
- O kurwa.- Tylko tyle powiedział.

Harriet.

Stałam przed lustrem i starałam się uspokoić. Łzy cisnące się do oczu chciały ujrzeć światło dzienne, a emocję które kryły się we mnie chciały się ujawnić. Nie. Nie mogłam się rozkleić. Widziałam, że Harry jest zdenerwowany i martwi się o mnie, a jak wyjdę z podpuchniętymi oczyma to na pewno będzie jeszcze gorzej. Wyprostowałam się i poczułam jak mokre włosy przyklejają mi się do pleców. To pozwoliło wrócić mi całkowicie do rzeczywistości.
Zabrałam się za suszenie włosów, po czym ubrałam się. Ktoś zadzwonił do drzwi, a we mnie zrodziła się myśl, że to Jack. Nie idiotko. On jest w szkole. Pokręciłam głową i nałożyłam trochę podkładu na twarz. Podkreśliłam oczy i rozczesałam jeszcze raz swoje włosy. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam z łazienki od razu kierując się na dół. Byłam strasznie ciekawa kto to przyszedł. Ale gdy stanęłam w wejściu do salonu i ujrzałam naszych gości zaczęłam się bać. Czas poznać teściową. Mój wewnętrzny głosik nie pomagał, a wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej mnie stresował. Ale chwila. Z tego co ja wiem to Harry ma jedną siostrę, a nie dwie. A przecież no tu widzę jego mamę którą widywałam w szpitalu i dwie młode dziewczyny. Coś czuję, że będzie ciekawie.
- O mamo. Pamiętasz Harriet, prawda? - Harry objął mnie ramieniem i poprowadził do swojej mamy.- Kochanie poznaj moją mamę. Mamo to jest oficjalnie moja dziewczyna.- Mówił to z taką dumną, że aż uśmiech sam mi się na twarz wkradł. Uścisnęłam rękę jego mamy która nie była chyba zadowolona ze słów swojego syna.
- Oczywiście, że pamiętam. To dla niej poleciałeś do Los Angeles, tak?- Niby starała się być miły, ale można było wyczuć, że najchętniej to by się mnie pozbyła.
- Cześć jestem Gemma.- Dziewczyna o brązowych włosach wyciągnęła ku mnie rękę z miłym uśmiechem na twarzy. Uścisnęłam ją z lekkim niepokojem.
- Hej. Harriet.- Uśmiechnęłam się do niej nie śmiało. Chyba nie chciałam dowiedzieć się kim jest trzecia dziewczyna. Za bardzo się bałam odpowiedzi.
*
Spojrzałam na Louis'a która wyglądał jakby chciało mu się śmiać ale wiedział, że nie wypada więc wpychał sobie do buzi makaron. Niall wydawał się jakiś dziwnie zdenerwowany. Liam przyglądał się mi i Harry'emu z dziwnym zainteresowaniem. Zayn to już w ogóle sam nie wiedział co ma zrobić. Śmiać się, płakać. Dowiedziałam się, że trzecia dziewczyna która tutaj przyjechała to Emma. Była DZIEWCZYNA MOJEGO CHŁOPAKA. Myślałam, że zaraz wykituję jak się dowiedziałam. Ale powaga. Trzeba mieć choć trochę opanowania. Ale to jeszcze nic. Harry stwierdził, że trzeba powiedzieć im DZISIAJ o tym, że jestem w ciąży. Zgodziłam się bo przecież trzeba w końcu im o tym powiedzieć, a po za tym moja mama wie, a jego nie. Harry uścisnął mocniej moją dłoń jakby chciał sprawdzić czy jestem jeszcze z nim czy nie. Spojrzałam na niego, a jego mina wyrażała wszystko. Pokiwałam głową na znak zgody.
- Emm  musimy wam coś powiedzieć.- Wszyscy na nas spojrzeli. Patrzyłam się albo na Gemmę którą swoją drogą polubiłam albo na stół.- Wiem, że to może być dla was szok ale.... Cóż bywa. Bo chodzi o to, że....- Chłopak się zaciął i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Westchnęłam i podniosłam wzrok ze stołu.
- Harry chciał powiedzieć, że.... Cholera jakie to trudne.- Przetarłam ręką czoło.- Jestem w ciąży.- Liczyłam na jakieś gratulację albo chociaż krzyki wściekłości, a tu nic. Tylko Niall który trzymał w ręce widelec upuścił go na talerz. Spojrzałam lekko zdenerwowana na Harry'ego który też nie wyglądał najlepiej.
- Wreszcie! Będę ciocią!- Gemma wstała uśmiechnięta i pociągnęła Harry'ego za rękę. Chłopak wstał oszołomiony i po chwili stał i ściskał się ze swoją siostrą piszcząc jak głupi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy tylko dziewczyna puściła swojego brata przykleiła się do mnie. Fajnie było poczuć, że ktoś się cieszy. Oczywiście zaraz po Gemmie chłopaki zaczęli nas przytulać i gratulować. Nawet mama Harry'ego mnie przytuliłam i tak jakby zaczęła się do mnie uśmiechać.
- Też będziesz kazał usunąć jej ciążę?- Emma wstała i skrzyżowała ręce na piersi. Stojący obok mnie Harry naprężył mięśnie i puścił moją rękę.- Ach! Nie powiedziałeś jej prawda? Mogę się założyć, że tylko Louis o tym wie. Ale wiesz dziwi mnie fakt, że jesteś z dziewczyną którą chciałeś zniszczyć i upokorzyć.- Na jej twarzy widniał wredny uśmieszek. Harry spojrzał na mnie ale nic nie powiedział. (♥♥♥)
- Harry możesz mi to wytłumaczyć?- Mój głos był jakby nie obecny, a w oczach wzbierały się łzy. Patrzyłam prosto przed siebie.
- Harriet...- Zamilkł najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć. Spojrzałam na Lou który wyglądał jakby na prawdę wiedział o czym mówi Emma.
- Ona mówi prawdę.?- Spojrzałam na niego, a w jego oczach wzbierały się łzy.- Odpowiedz!- Krzyknęłam, a po policzku spłynęła mi łza, a za nią kolejne. Oprócz naszych oddechów i tykania zegara nie było nic słychać. Nie doczekałam się odpowiedzi z jego strony więc ciszę potraktowałam jako potwierdzenie.
- To to nic. On chciał doprowadzić do tego abyś nie wytrzymała psychicznie. Chciał abyś się zabiła. Taki o to jest Harry Styles.- Emma wskazała ręką na Harry'ego, a ja? Ja po prostu stałam i ryczałam.
- Zamknij się!- Jego wrzask rozniósł się z podwójną siłą przez ciszę panującą w domu. Osunęłam się od niego kawałek.- Harriet proszę cię.... Chodź na górę. Porozmawiamy na spokojnie.- Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja tylko na nią spojrzałam. Zamknęłam oczy po czym otworzyłam je i ujrzałam jego zielone tęczówki wpatrujące się we mnie.
- Nie. Jeżeli masz mi coś do powiedzenia to mów. Teraz przy nich.- Raczej powinniśmy załatwiać takie sprawy bez świadków ale szczerze? Bałam się iść z nim na górę. Był zdenerwowany i nie wiem do czego zdolny. Przecież teraz okazało się, że ja go wcale nie znam.
- Myślisz, że to jest dobry pomysł? Serio?- Zrobił krok w moją stronę, a ja zrobiłam krok do tyłu. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zraniłam go tym.
- Tak. Myślę, że to dobry pomysł. Albo wiesz co? Właściwie to ja już wszystko wiem. Josh przyjdzie po moje rzeczy.- Odwróciłam się ale nie było mi dane odejść. Trzymał mnie za rękę. Wyszarpnęłam się i odwróciłam w jego stronę.
- A więc to koniec? Po tym wszystkim? Chcesz sobie tak po prostu odejść?- Mówił cicho ale słychać było, że jest co raz bardziej zdenerwowany i za chwilę będzie krzyczał.
- Tak Harry. Mam taki zamiar. A wiesz czemu? Nie chodzi o to, że ona była z tobą w ciąży. To jest przeszłość. Nie liczy się. Chodzi o to, że wczoraj myślałam, że powiedziałeś mi wszystko. Dlatego nie chciałam mieć przed tobą tajemnic. Dlatego ci wszystko powiedziałam. A ty? Zataiłeś przede mną najważniejsze fakty ze swojego życia. I właśnie to zraniło mnie najbardziej. A no i nie zapominajmy, że chciałeś mojej śmierci.- Zacisnęłam mocno oczy aby łzy nie wypłynęły ale to nic nie dało.
- A więc teraz to tylko moja wina?! To ty całowałaś się z innym facetem, a nie ja!
- Wiem o tym!- Krzyknęłam zdenerwowana i zaczesałam do tyłu włosy.- I wiesz co ci powiem? Chciałam tego. Chciałam aby mnie wtedy pocałował. Ale tylko przez chwilę bo potem pomyślałam o tobie. Pomyślałam sobie, że nie zasługujesz na cierpienie.- Po jego bladym policzku słynęła łza, a mi wcale nie było przykro.Teraz chciałam aby cierpiał.
- Harriet daj sobie to wytłumaczyć. Proszę.- Jego ton głosu zmienił się diametralnie. Ze wściekłego na smutny i przygnębiony.
- Wydaję mi się, że nie ma co tutaj tłumaczyć.- Byłam pewna ale czułam, jakieś cholerne obawy. Można być pewnym i czuć obawy? Sama już nie wiem. Zamiast skierować się w stronę wyjścia ja poszłam na górę i nie zamykając za sobą drzwi usiadłam na naszym łóżku. Modliłam się aby tutaj przyszedł. Usłyszałam kroki które zbliżały się do mnie. Jeszcze chwila... Jest. Stanął w drzwiach nie pewny co ma dalej zrobić. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi wstałam aby być choć trochę z nim równa. Co ja tutaj robię? Powinna wyjść!  Jego kroki i moje. Niepewność. Żal. Smutek. Tęsknota. Gorycz. Właśnie to było między nami. Miłość? Może. Pożądanie? Zapewne tak. Zamiast wyminąć go i wyjść wpiłam się w jego usta napawając się chwilą. Harry odpowiedział mi natychmiast. Przyparłam go do drzwi i jeszcze zachłanniej wpiłam się w jego usta. Harry odwrócił mnie tak by to on miał kontrolę nad moimi poczynaniami. Czułam jak jego serce szybko biję pompując szybciej krew. Obaj chcieliśmy tego samego. Chcieliśmy znów być jednością.
Zaczęłam odpinać guziki jego koszuli, a on przerywając pocałunek ściągnął ze mnie sweter rzucając go gdzieś za siebie. Zdenerwowana guzikami od koszuli chwyciłam ją za boki i szarpnęłam mocno. W pokoju dało się usłyszeć stukot uderzających o panele guzików i nasze przyspieszone i płytkie oddechy. Nie panowałam nad sobą. Nie panowałam nad swoimi myślami, nad swoim ciałem. W głowie miałam tylko jedno i chyba każdy wie o co chodzi.... Tak miałam ochotę na żelki, ale to potem.
Harry uniósł mnie do góry tak jakbym nic nie ważyła, a ja oplotłam jego biodra nogami aby jemu było lepiej, a żebym ja nie pizgła na ziemię gdy mnie puści. Usłyszałam, że zrzuca coś z biurka na którym po chwili siedziałam. Denerwowało mnie to jak się guzdrze. Zaczęłam rozpinać mu spodnie, a on chyba załapał o co chodzi bo zabrał się za moje. Uniósł mnie i jednym ruchem pozbył się moich pięknych spodenek. Widać, że ma wprawę. Cóż ja nie byłam gorsza. On też pozbył się spodni. Zaczął schodzić co raz niżej ze swoimi pocałunkami drażniąc moją skórę. Dotarł do mojego czułego punktu, a mianowicie do szyi. Zaczął składać na niej delikatne pocałunki. Odchyliłam głowę do tyłu całkowicie mu się oddając. Jęknęłam cicho i przymknęłam powieki.
- Nienawidzę cię.- Szepnęłam między chwilami rozkoszy jakie mi dostarczał drażniąc skórę na mojej szyi. Harry przerwał i spojrzał w moje oczy.
- Ja ciebie też kocham Harriet.- Złączył nasze usta w pocałunku. Objęłam jego szyję rękami i pozwoliłam mu robić co chce. I tak jestem już na przegranej pozycji. Odpiął mi stanik zostawiając mnie prawie nagą. Nawet nie wiem w którym momencie pozbył się dolnej części mojej bielizny. Dopiero gdy poczułam jak po woli zaczyna we mnie wchodzić odzyskałam jako takie racjonalne myślenie. Jęknęłam, a Harry pocałował mnie lekko w usta.
- Będę delikatny.- Szepnął mi na ucho i wycofał się do tyłu. Po chwili po woli zaczął napierać na mnie swoim ciałem. Jego wolne ruchy działały na mnie uspokajająco ale i pobudzająco. Chciałam więcej. Chciałam jego. To chyba nic złego prawda?
- Harry....- Wysapałam gdy jego ruchy stały się trochę szybsze. Podniósł mnie do góry i położył delikatnie na łóżku. Zamknęłam oczy i poddałam się chwili rozkoszy. Przy nim czułam się taka bezpieczna. Przybliżył swoją twarz do mojej ale nie pocałował mnie. Jego ruchy stawały się co raz szybsze i odważniejsze. nie mogłam powstrzymać jęków które było słychać w całym pokoju.
- Wszystko w porządku?- Zapytał mnie gdy lekko się krzywiłam.
- Jak w najlepszym.- Zapewniłam go i zaczęłam całować jego malinowe usta. Inaczej niż wtedy. Teraz byłam odważniejsza. Zaczęłam toczyć wojnę z jego językiem.
Harry poruszał się w przód i w tył co raz szybciej co jego jak i mnie przyprawiało w co raz większą ekstazę. Teraz on również był inny. Na początku był delikatny, a teraz był stanowczy. Im szybciej się we mnie poruszał tym ja głośniej jęczałam. Wreszcie gdy chyba umiarkował swoje ruchy chwyciłam go za plecy dając tym znak, że chcę więcej. Jego ruchy stały się szybsze, a ja wbiłam paznokcie w jego plecy i wygięłam się w lekki łuk. Jeżeli każda nasza poważniejsza kłótnia ma się tak kończyć to ja będę się z nim co dziennie kłócić.

Narrator.

Patologia. Tak można określić to co dzieję się między dwójką ludzi którzy boją się przyznać do swoich kłamstw i swoich prawdziwych głęboko skrywanych uczuć. 
-------------------------------------------------------
Jest! Wreszcie! Mam nadzieję, że was nie zawiodę bo generalnie siebie zawiodłam. 
To wszystko.... nie wyszło tak jak chciałam. Ale wiecie co? Przeczytałam to dwa razy i wprowadziłam tyle poprawek, że więcej się nie da. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą wpadkę.  
P.S. Mam nadzieję, że aż tak bardzo nie zrypałam końcówki jak mi się wydaję.
P.S.2. Sorry za ewentualne błędy. :D

wtorek, 26 lutego 2013

...

No hejo! 
Cóż pierwszy raz tak do was piszę ale cóż jestem zmuszona. Chodzi o rozdziały. Dzisiaj powinien pojawić się następny ale nie będzie go...
To nic poważnego, serio. Tylko wiecie wszystko mi się wali, problemy z chłopakiem, rodzicami, bratem. I jeszcze na dodatek wykryto u mnie uczulenie na kredę, palce mnie bolą jakieś chrostki mi od tej kredy powychodziły. No i jeszcze sobie rękę rozwaliłam więc ciężko mi pisać bo mnie boli i trochę mi się wtedy krwi upuszcza. Także wszystko powoli i wg. No i jeszcze konkurs z historii, kartkówki i projekty. Masakra.Ale się rozpisałam. Także rozdział może się jutro pojawi albo w czwartek. Zobaczy się. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. 
Pozdrawiam :**

niedziela, 24 lutego 2013

14


----------------------------------------------------------
(O.O)
Wolność. To właśnie czułam. Czułam się wolna i niezależna, czułam, że mogę zrobić wszystko, że nic nie stanie mi na przeszkodzie. Mieliście kiedyś tak? Ja dopiero pierwszy raz odczuwam takie coś, ale mam nadzieję że będę miała okazję jeszcze tak się poczuć bo to jest niesamowite.
Czułam obok siebie ciepło bijące z innego ciała. Wiedziałam kto to jest. Odwróciłam się w jego stronę i otwarłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu wpatrywał się we mnie ze spokojem i miłością wypisaną na twarzy. nie musieliśmy nic mówić, nie musieliśmy wykonywać żadnych ruchów aby wiedzieć czego chcemy, co czujemy. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden nieśmiały uśmiech w swoją stronę. Tylko tyle. A może aż tyle?
- Kocham cię.- Jego ledwie słyszalny szept wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech który nie zawsze mi towarzyszył. Mówił cicho jakby zdradzał mi największy sekret świata, jakby bał się że ktoś może to usłyszeć i powiedzieć, że kłamie. Oderwałam wzrok od jego hipnotyzujących zielonych oczu i spojrzałam na jego malinowe usta które całowały mnie tyle razy. Harry jednym sprawnym ruchem położył mnie na sobie i odgarnął mi włosy za ucho które zaczęły spadać na jego twarz. Dotknęłam jego policzek i uśmiechnęłam nieśmiało. Przy nim czułam się inna. Lepsza, dobra, ale przede wszystkim nieśmiała. To właśnie ten kretyn onieśmielał mnie swoją postawą i osobą. Chciałam go pocałować gdy ten przewrócił się tak, że tym razem to ja byłam na dole. To on musiał mieć władzę. Alfa jebany. pocałował mój policzek, a potem zaczął kierować się w stronę ust. Gdy myślałam, że poczuję jego usta na swoich on zmienił kierunek i zaczął całować moją szyję i obojczyk. Poczułam się wyjątkowa i kochana.
- Ja się schowam, a tu musisz mnie znaleźć. Dopiero wtedy będziesz mogła mnie pocałować.- Pokiwałam głową, że się zgadzam i zamknęłam oczy. Mogłabym szukać go nawet do końca życia byleby chociaż na chwilę poczuć jego bliskość. Poczułam jak Harry schodzi ze mnie i tak jakby zabrał ze sobą jakąś cząstkę mnie bo poczułam smutek i przerażenie, że już nigdy go ze mną nie będzie. Otworzyłam po woli oczy i usiadłam na łóżku. Uśmiechnęłam się szeroko widząc siedzącego przede mną Harry'ego z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Znalazłaś mnie więc możesz odebrać swoją nagrodę.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem ale mimo wszystko objęłam jego szyję rekami i złączyłam nasze usta w jedność. Ręce Harry'ego zatrzymały się na mojej talii przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej o ile to możliwe. Wczepiłam swoje długie palce w jego rozczochrane loki. Jego język walczył z moim i nie chciał się poddać.
Jego ciało naparło na mnie przez co znów leżeliśmy na łóżku w takiej samej pozycji jak przed chwilą. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę czym wywołał u mnie przyjemne dreszcze. Zaczął gładzić mój brzuch, delikatnie, ostrożnie z troską jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę. Odsunęłam się od niego aby zaczerpnąć powietrza. Jego oczy błyszczały, a na twarzy widniał uśmiech.
- Kocham cię.- Powtórzyłam jego słowa którymi mnie przywitał. Mimo iż na dworze na pewno był już dzień i było jasno my byliśmy skąpani w słabych promieniach słońca które przedostało się przez rolety.
- Chyba kiedyś mi to już powiedziałaś.- Pogładził delikatnie mój policzek i złożył pocałunek na moim czole.
- Może kilka razy mi się wymsknęło. Ale wiesz co? Chyba nie wiedziałam co mówię, a teraz złaź ze mnie.- Zrzuciłam go  z siebie i uśmiechnęłam po nosem. Biedaczek jęknął i usiadł po czym zaczął rozmasowywać sobie ramię.
- Ty to potrafisz zepsuć nastój.- Pokazałam mu język i sprawnie zeskoczyłam z łóżka. Musiałam iść zobaczyć co z Katie. Słyszałam w nocy, że nie spała, ale rozmawiać też nie chciała. Żeby tylko się dziewczyna nie załamała. Wczoraj zapytałam się jej ile ma lat. I wiecie co się okazało? Ona ma piętnaście lat. Tyle samo co ja miałam.
W pokoju który miała zająć jej nie było. Na łóżku leżały moje rzeczy równo złożone. Cóż przeraziłam się lekko nie powiem. Z lekkim zdenerwowaniem i duszą na ramieniu zeszłam na dół. W salonie zastałam Lou z Eleanor i Zayn'a.
- Hej. Gdzie Katie?- Mogę sobie tylko wyobrazić jak wyglądała moja twarz. Serce waliło mi z przerażenia. Może oni myślą, że ona jest na górze i śpi?
- Wiesz co? Zastanawia mnie jak możecie spać z Harrym tyle czasu? Gdybyś nie zauważyła to jest już dwunasta. Po Katie przyszedł jej brat jakąś godzinę temu.- Zayn siedział na kanapie z rękami na brzuchu i wpatrywał się w telewizor ale poszczycił mnie jednym przelotnym spojrzeniem.
- A skąd pewność, że spali? Nigdy nie wiadomo co oni robili sami, zamknięci w pokoju z zasłoniętymi oknami.- Louis wzruszył ramionami z wrednym uśmieszkiem. Jego dziewczyna trzepnęła go w ramie żeby się trochę uspokoił. Poczułam na usta pocałunki Harry'ego, jego ciepłe dłonie błądzące po moim ciele. Czułam jak rumieniec wspina mi się po szyi aby w końcu dostać się na policzki.
- Ha! Wiedziałem.- Louis wymierzył we mnie palec. Chciałam coś powiedzieć ale poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Harry złożył czuły pocałunek w zagłębieniu mojej szyi, a ja znów odczułam te cholerne dreszcze.
- Co wiedziałeś? Cześć Eleanor.- Dziewczyna pokiwała do niego i zmierzyła swojego chłopaka wzrokiem najwyraźniej próbując pokazać mu, że ma się zamknąć i dać nam spokój.
- Że rozszerzaliście ród Styles'ów. Ale tak z samego rana? Kurdę.- Harry parsknął śmiechem jakby dla niego była to najzwyczajniejsza rozmowa.
- Lou! My nie....- Harry zakrył mi usta ręką. Odwróciłam się do niego i ściągnęłam jego rękę ze swoich ust.
- Niech ma ubaw.- Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek. Usłyszałam za nami cichy głos Lou. Mówił co w tym stylu: Jaki nie wyżyty. Po chwili dało się słyszeć głośny plas i jęk naszego eksperta od życia prywatnego i intymnego innych. Wykręciłam się z rąk Harry'ego i skierowałam się na górę.
- Co chcesz na śniadanie?!- Och, Styles bierze się za gotowanie. Byleby kuchni nie zjarał.
- Nie jestem głodna!- Odkrzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się, że reszta może jeszcze spać. Ale szczerze? Gówno mnie to. Ja już nie śpię to oni też. Proste.
Odsłoniłam okna wpuszczając do środka promienie jesiennego słońca. Spojrzałam na swoją otwartą walizkę. Chyba trzeba by było się rozpakować bo z tego wynika, że jeszcze tutaj pomieszkam. Westchnęłam i nachyliłam się aby wybrać sobie coś do ubrania. Z racji tego, że ja NIGDZIE się dziś nie wybieram wzięłam pierwsze lepsze rzeczy. Weszłam do naszej łazienki i zapaliłam sobie światło przy lustrze. Umyłam zęby, przemyłam twarz zimną wodą i ubrałam na siebie rzeczy które leżały na pralce.
 Z cierpliwością zapinałam guziczki od koszuli które wyślizgiwały mi się z palców. Gdy wreszcie zapięłam ostatni poczułam wielką ulgę. Niby taka mała rzecz, a cieszy człowieka jak cholera. Rozczesałam swoje włosy i związałam w kucyka aby mi na twarz nie spadały. Wykonałam codzienny makijaż czyli podkreśliłam oczy grubą kredką, rzęsy pomalowałam maskarą i (zaszalałam) położyłam na policzki trochę różu aby podkreślić swoje jako-takie kości policzkowe. Ogólny efekt? Nie jest źle. Wyszłam z łazienki i zabrałam z pokoju swój telefon. Włączyłam go i zeszłam na dół patrząc pod nogi. Co prawda dzisiaj sznurówki mam schowane ale nigdy nie wiadomo kiedy coś będzie leżało na schodach i znów wyrżnę artystycznego orła. Ja podziękuję. Wolę się wlec niż leżeć na dole i stękać. Kulturalnie udałam się do salonu i usiadłam jak najdalej od Harry'ego. Jestem oficjalnie na niego zła. Jeszcze dokładnie nie wiem za co ale jestem zła. A przecież na pewno coś się znajdzie, co nie? A jak nie to mam wytłumaczenie. Jestem w ciąży i mam humorki. Ha! Jestem geniusz.
- Oho. Ktoś tu się focha.- Louis zagwizdał i zaczął się śmiać. Ten chłopak doprowadza mnie na skraj załamani nerwowego, a przecież mieszkam z nimi dwa dni.
- Ty to już się lepiej zamknij kretynie.- Eleanor założyła ręce na piersi i zaczęłam ignorować swojego wyrośniętego królika który starał się dowiedzieć, o co chodzi jego ukochanej. Ona natomiast puściła do mnie oczko i uśmiechnęła chytrze pod nosem.
Mój telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni więc zmuszona wyjęłam go i uśmiechnęłam się na widok uśmiechniętej mordy na zdjęciu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Co to się stało, że do mnie dzwonisz?- Założyłam nogę na nogę i podparłam brodę na łokciu. Każdy o czymś rozmawiał, no prawie każdy. Styles wpatrywał się we mnie uporczywie jakby starał się usłyszeć z kim i o czym rozmawiam.

Harry.

Chyba się zorientowała, że staram się dosłyszeć z kim i o czym rozmawia więc wyszła z salonu. Nie wiem o co jest zła, ale muszę ją przeprosić. Tylko głupio będzie podejść powiedzieć przepraszam jeżeli ona na pewno zapyta się za co. I co ja wtedy jej powiem? Kurdę trzeba coś lepszego wymyślić. Myśl, Harry myśl. Przecież Lou tyle razy przepraszał Eleanor. Weź coś podkradnij i tyle. No dalej myśl. Kurwa no myśl!
- Wiem!- Wykrzyknąłem i wstałem z kanapy. Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Sprawdziłem czy Harriet nie wraca i stanąłem przed moimi przyjaciółmi.
- Potrzebuję wolną chatę. Na całą noc.- Spojrzeli na mnie, a potem na siebie i znów na mnie jakby chcieli sprawdzić czy ktoś chce się śmiać czy nie.

Harriet.

Szłam spokojnie brzegiem Tamizy powoli zmierzając ku domowi. Miałam znakomity humor po spotkaniu z Jackiem. Sprawnie omijaliśmy temat naszego niefortunnego pocałunku. Cóż ja omijałam. Widziałam po jego zachowaniu, że chce o tym porozmawiać ale nie wiedział jak zacząć albo po prostu nie chciał abym poczuła się jakoś niekomfortowo czy coś. Dzisiaj udało nam się normalnie porozmawiać ale czy na przykład jutro też damy radę? A może za tydzień? Nie wiem. Na pewno kiedyś będziemy musieli porozmawiać o tym co się stało ale chciałabym aby nastąpiło to jak najpóźniej. Chcę się cieszyć z tych krótkich chwil. Chcę być szczęśliwa tak na prawdę szczęśliwa przez więcej niż jeden dzień. Czy dzisiejszy dzień jest jak na razie dla mnie szczęśliwy? Tak, chyba tak. Pobudka przy Harrym, momenty czułości, rozmowa z przyjacielem. Tak to chyba zalicza się do szczęścia. 
Stanęłam przed domem w którym mieszkam. Na dworze było już dość ciemno, a w domu nie paliło się światło więc albo każdy jest u siebie (mało prawdopodobne) albo nie ma nikogo. Jakoś druga wersja bardziej mi pasowała. Świetnie zapowiada się samotnie spędzony wieczór na kanapie z pudełkiem lodów i stertą kiczowatych filmów. Idealnie. Dobrze, że chociaż klucze wzięłam bo było by ze mną cienko. Otworzyłam sobie drzwi i trzasnęłam nimi. Echo rozniosło się po pustym domu upewniając mnie, że jestem sama. Tak już by ktoś darł mordę. Chciałam zapalić światło, a tu... Nic. Ni ma. No świetnie. Ściągnęłam swój płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Wyciągnęłam swój telefon aby choć trochę oświetlić sobie drogę na górę. Gdy doszłam do schodów i poświeciłam na nie, to aż z wrażenia stanęłam. Na schodach leżały płatki czerwonych róż. Dobra oklepane. Ciekawe który z debili urządził sobie małą schadzkę? Zaraz się okażę. Po woli wchodziłam na górę i chciałam zobaczyć do których drzwi prowadzą te płatki które ktoś będzie musiał posprzątać. Cóż ku mojemu zdziwieniu prowadziły one do nas. Zdradza mnie! Jej najważniejsze to być optymistką. lofffffciam
Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. W pokoju wszędzie leżały płatki róż a w nich małe świeczki które rozjaśniały pokój tworząc pomarańczową poświatę. Wszystko pięknie ładnie ale gdzie do cholery jest Harry? Weszłam ostrożnie do pokoju mając nadzieję, że jest gdzieś za drzwiami ale nigdzie go nie było widać.
- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.- Dziękuję Harry. Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś...takiego.- Na jego jak i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie czekając na nic pocałowałam go i znów poczułam się jakby grawitacja przestała istnieć. Przy nim czułam się bezpieczna i lekka jak piórko.
- Cieszę się, że ci się podoba.- Odgarnęłam z jego czoła loki które były już za długie. Harry wziął moją rękę i przyłożył sobie do ust składając na moich palcach delikatny pocałunek. To był chyba najaromatyczniejszy gest z jego strony.
- Kocham cię. Bardzo, bardzo mocno.- Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek starając się pokazać mu tym jak bardzo go kocham.
Siedzieliśmy na przeciwko siebie i rozmawialiśmy jak nigdy wcześniej. Teraz mogliśmy mówić o wszystkim, pytać o wszystko. Od jakiejś godziny mam dziwne uczucie które popycha mnie do powiedzenia prawdy. Prawdy o mojej przeszłości. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że on mi wszystko powiedział. Jakie miał dzieciństwo, jak rozrabiał w domu. Wszystko. A ja? Ja nic. Wiem, że chce poznać mnie tak na prawdę ale boi się zapytać.
- Harry czekaj. Wiem, że chcesz dowiedzieć się coś o mojej przyszłości ale głupio ci to powiedzieć. A więc usiądź wygodnie bo trochę tego jest.- Sama zmieniłam pozycję i przytuliłam się do poduszki.- Ogólnie to może zacznę od tego jak byłam dzieckiem. Emm, właściwie to wychowywał mnie tata. Mamy prawie nigdy nie było, a jak już nas zaszczyciła swoją obecnością to miała dużo pracy. Tata nie chciał abym cały czas siedziała w domu więc gdy miałam pięć lat zapisał mnie na lekcje tańca. Na początku tego nie lubiłam ale potem zaczęło mi się to podobać. No ale gdy miałam sześć lat wykryto u mnie astmę. Nie mogłam już tańczyć a gdy wreszcie mi przeszło to i tak zabronili mi ćwiczyć, więc taniec też odpadał. Wiesz jak się czułam? Miałam siedem lat i zabronili mi grać w klasy, skakać na skakance, biegać, ćwiczyć na w-f,a przede wszystkim tańczyć. Już wtedy zamykałam się w sobie ale poznałam Jacka i on pokazał mi, że to nie jest aż takie złe. Mama nadal dużo pracowała, a ojciec chyba doszedł do wniosku, że jeżeli mam Jacka to on też może pracować. Od tego czasu miałam niańki albo siedziałam u Jacka. Jakoś to było. Cały czas trzymaliśmy się razem. W podstawówce zaprzyjaźniliśmy się z Nickiem. Był wtedy taki zagubiony. Ja już wtedy byłam trudnym dzieckiem, nie pozwalałam nikomu obrażać Jacka albo Nicka, a gdy widziałam, że ktoś krzywdzi kogoś słabszego od siebie to od razu stawałam w jego obronie.W gimnazjum cóż zgorszyłam się. Ale nie tylko ja bo oni też. Kiedyś poszliśmy razem na imprezę. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat. Ja poczułam się gorzej, więc chciałam wracać do domu. Oni chcieli mnie odprowadzić ale im nie pozwoliłam. Przez park miałam bliżej więc szłam przez niego. Nie byłam jakąś osobą która się czegoś boi. Z horrorów się śmiałam, nikt nie mógł mnie na straszyć. Ale tamtego wieczora... Wszystko wydawało się straszne i przerażające. Nie raz wracałam do domu po ciemku przez park i było dobrze ale wtedy.... Mogłam zawrócić ale nie. Byłam zbyt dumna. Musiałam sobie udowodnić, że nic mnie nie przestraszy. Gdy byłam już w połowie drogi zorientowałam się, że ktoś za mną idzie. Przeraziłam się więc zadzwoniłam do taty aby po mnie wyszedł. Nie zdążyłam mu powiedzieć gdzie jestem. Ten facet zakrył mi usta ręką i zaczął ciągnąć w głąb. Udało mi się krzyknąć do taty żeby mi pomógł. Potem byłam już za daleko. Przyparł mnie do jakiegoś drzewa i.... Zaczął zdzierać ze mnie bluzkę. Krzyczałam, błagałam żeby mnie zostawił. On tylko się śmiał. Rozumiesz? Śmiał się z tego jaka jestem słaba i bezbronna. Pamiętam, że mnie uderzył przez co się wywróciłam. Przez chwilę nie kontaktowałam ale gdy poczułam.... Tak bardzo bolało. Jemu mój płacz sprawiał przyjemność. Moja słabość przyprawiała go w zachwyt. Wreszcie się poddałam. Doszło do mnie to co on robił i wiedziałam, że teraz już nie dam rady walczyć, że przegrałam. Pierwszy raz w życiu przegrałam. Miałam tylko piętnaście lat. Wszystkie moje wyobrażenia o księciu z bajki, o magicznym pierwszym razie zniknęły. Gdy skończył po prostu zostawił mnie samą w ciemnym parku. Miałam nadzieję, że chociaż mnie zabiję czy coś. Chciałam wstać iść do domu ale nie mogłam. Za każdym moim choćby najmniejszym ruchem czułam jakby coś mnie rozrywało. Poddałam się. Znów. Na szczęście znalazł mnie tata. Zaniósł do domu i zawiózł na pogotowie. Tym facetem co mnie zgwałcił okazał się nasz sąsiad. Mijał tatę w parku. Policja znalazła go w jego domu. Upił się i potem wziął jakieś tabletki czy coś. Wiesz on po prostu zniknął ze świata, a ja zostałam i musiałam się męczyć. Nie odzywałam się do nikogo. Zamykałam się w pokoju, nie pozwalałam się dotykać. Wreszcie Jack i Nick weszli do mnie do pokoju przez okno. Bałam się. Bałam się własnych przyjaciół. Zaczęli do mnie mówić. Opowiadać o tym co się działo w szkole. Pomogło. Odezwałam się do nich pierwszy raz od dwóch tygodni. Znów zaczęłam chodzić do szkoły, próbowałam jakoś funkcjonować ale nie byłam już taka sama. Mniej się uśmiechałam. Uważałam na wszystko. Zaczęłam palić i pić. Po mich urodzinach przespałam się z Nickiem. Wtedy wydawało mi się, że to będzie wielka miłość. I była. Przez rok. Potem dowiedziałam się, że zaliczył skok w bok. Załamałam się jeszcze raz ale nie pokazywałam tego. Zaczęłam się bawić ludźmi. Nie obchodziło mnie, że ich ranię. Ja cierpiałam więcej niż oni. Czułam, że robię dobrze. Kiedyś poznałam Toma. Namawiałam go do narkotyków, a on głupi brał wszystko co mu dawałam. Na początku było fajnie ale potem mi się znudził. Powiedziałam mu to, a on zagroził, że się zabiję. Wyśmiałam go wtedy. Powiedziałam, że nie ma tyle odwagi. Po trzech dniach dowiedziałam się, że przedawkował. To była moja wina. Ja mu dałam prochy. Mogłam go zatrzymać. Nie zrobiłam tego. Właściwie wtedy się tym nie przejęłam. Co mnie obchodził ktoś inny. Rodzice w końcu powiadomili mnie, że się rozwodzą, a ja im tylko powiedziałam, że gówno mnie to obchodzi co oni robią. Matka wreszcie zapisała mnie do psychiatry. Chodziłam tam z przymusu, ale i tak nie słuchałam co do mnie mówią. Wtedy gdy jechałeś drogą i mnie zobaczyłeś. Wracałam z wizyty. Wiesz, że pomyślałam sobie iż będziesz moją nową zdobyczą? Ale potem gdy pojawiłeś się na przyjęciu. Z chłopakami to stwierdziłam, że szkoda mojego zachodu. No, a resztę to już znasz.- Przeniosłam wzrok na Harry'ego który siedział i wpatrywał się we mnie jakby zastanawiał się czy mogłam aż tyle przejść. Wreszcie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Jesteś niesamowita. Kocham cię Harriet.

Narrator.

Podobno prawda nawet ta najgorsza jest lepsza niż kłamstwo. 
Czy aby na pewno każdy tak sądzi?
Może są osoby które wolą najbardziej wyimaginowane kłamstwo niż prawdę.
---------------------------------------------------------------------------
Po pierwsze: Przepraszam! 
Zawsze dodawała nowe rozdziały co dwa dni ale teraz.... Kurdę no nie miałam jak. Wszyscy coś ode mnie chcieli. Jak nie rodzice to przyjaciółka, albo chłopak i zawsze byłam zajęta do wieczora.
Postaram się znów dodawać co dwa dni. Będę ich olewać, a co! 
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział. Chciałam abyście poznali przeszłość Harriet. Teraz jeszcze Harry i wielkie.....Nie powiem co!
Narka :*

środa, 20 lutego 2013

13


------------------------------------------------------------
Źle się czuję. Nie, nie chodzi o złe poczucie fizyczne. Raczej o psychiczne. Sama nie wiem. Czuję jakiś niepokój w sobie. Czuję jakby coś miało się stać coś co może dużo rzeczy zniszczyć lub odbudować. Pragnę zamknąć się w jakimś ciemnym pomieszczeniu i po prostu przeczekać ten dzień w samotności. Dam radę? Nie. Nawet mi na to nie pozwolą. Szkoda.... Chciałabym móc znów zamknąć się w pokoju i cieszyć się samotnością która była moją przyjaciółką. Chciałabym aby ludzi znów mieli do mnie szacunek i bali się do mnie odezwać. Chociaż jeżeli miałabym zrezygnować już tak na zawsze z Harry'ego i chłopaków to nie odważyłabym się na taki krok. Nie umiałabym zostawić ich wszystkich i znów żyć w swoim wysublimowanym świecie z dala od miłości czy choćby szacunku do drugiej osoby. 
- No weźcie dajcie jej spać.- Pod drzwiami było słychać szept Harry'ego i kogoś jeszcze ale nie rozpoznałam kto to jest. Pokręciłam głową i udałam się do drzwi. Gdy je otworzyłam nikogo tam nie zastałam. Mimo wszystko postanowiłam już zejść na dół. Nie zwracałam uwagi na swój jakże dostosowany strój. Po prostu zeszłam na dół starając się nie zlecieć ze schodów. A tak na marginesie czy wszyscy muszą mieć dom ze schodami?
Po wejściu do kuchni od razu na dzień dobry zostałam obrzucona sałatą. Zamknęłam oczy i zwinęłam dłonie w pięści. Jeden idiota, dwóch idiotów, trzech idiotów... Baranki nie pomagały ale idioci... hmmm ooo tak oni pomagali.
- Wam też dzień dobry.- Mruknęłam pod nosem i zajęłam miejsce obok Louis'a który uporczywie wpatrywał się w marchewkę która leżała przed nim. Rozejrzałam się dookoła. Przed otwartą lodówką stał zamyślony Harry, Liam grzebał coś przy mikrofalówce stojącej w rogu, Zayn stał przy otwartym oknie i palił papierosa, a Niall robił dla każdego coś do picia. Najwyraźniej wszyscy oprócz Tomlinsona mieli co robić.
- Co ty robisz?- Zwróciłam się do mojego towarzysza. Nawet na mnie nie spojrzał. Rzuciłam Harry'emu zdziwione spojrzenie, a on tylko wzruszył ramionami z uśmiechem na twarzy.
- Próbuję rozmnożyć marchewki siłą woli.- Mruknął pod nosem i nadal wpatrywał się w pomarańczowe warzywo. Liam parsknął śmiechem i pokręcił głową patrząc na niego z politowaniem. Na mojej twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech.
- Wiesz Lou czytałam, że one lepiej się rozmnażają na dworze.- Każdy zaprzestał swoich czynności i patrzył na nas w skupieniu.
- Co masz na myśli...?- W spojrzeniu Lou pojawiła się nutka nadziei, ale i również irytacji, że czekam tak długo z odpowiedzią. Wzruszyłam ramionami i chwyciwszy marchewkę wyrzuciłam ją przez otwarte okno na dwór. Lou poderwał się z krzykiem i zaczął biec w kierunku wyjścia. Szybko podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej jeszcze jedną marchew i wyrzuciłam przez okno tak jak uprzednią. Zajęłam swoje miejsce i spojrzałam na osłupiałych chłopaków. Z dworu dochodziły radosne piski Louis'a, a po chwili dało się usłyszeć trzask drzwi i szybkie kroki zmierzające w naszą stronę. Znów zajął swoje miejsce obok mnie z zadowoloną miną i dwoma marchewkami w rękach.
- I, że niby on jest najstarszy?- Zayn zamknął okno i popatrzył na swojego przyjaciela z wielkim zakłopotaniem. Cóż dołączam się do pytania Zayn'a. Ja na przykład nie mogę sobie wyobrazić, że ten chłopak siedzący obok mnie z zachwianiami emocjonalnymi i inteligencją poniżej oczekiwanej jest najstarszy z tej całej niezbyt ogarniętej piątki.
- Bywa Zayn, bywa.- Liam poklepał przyjaciela po ramieniu i z uśmiechem na twarzy powrócił do swojego zajęcia. Okazało się, że nasza trójka szykuję dla wszystkich śniadanie. Harry robił kanapki, Liam odgrzewał coś tam nie wiem co i chyba nie chcę wiedzieć, a Niall miał zadbać abyśmy nie umarli z pragnienia. Cóż, fajnie nie muszę sama nic robić.
Siedzieliśmy w jadalni i w jako-takiej ciszy zajadaliśmy śniadanie. Hmmm w ciszy. Nie tego nie można nazwać ciszą. Lou co chwila próbował nawiązać kontakt ze swoimi rozmnożonymi marchewkami, Liam tłumaczył mu, że to tylko jednorazowy cud, Harry wykłócał się z Zayn'em o to kto ma więcej fanek, a Niall rozmawiał z kimś przez telefon. Tylko ja siedziałam cicho i starałam się nie wybuchnąć.
- Idę dzisiaj do szkoły.- Wszyscy umilkli i spojrzeli na mnie z zaciekawieniem. Harry to w ogóle wyglądał jakbym mu wielki sekret powierzała.
- Ale po co?- Louis zaczął rozgrzebywać swoje śniadanie jakby chciał zrobić mu własną sekcję zwłok. Dziwny jest ten koleś.
- Muszę oddać kluczyk od szafki, zabrać swoje rzeczy z szafki i pogadać z Jackiem.- Wczoraj doszłam do wniosku, że muszę wszystko z nim wyjaśnić i chociaż spróbować zawalczyć o naszą przyjaźń.
- Musisz iść?- Czyżby mi się wydawało czy w głosie Harry'ego dosłyszałam nutkę zazdrości?
- Tak muszę iść. Długo mi to nie zajmie. Spokojnie.- Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam łyka herbaty.
- Nie wiem czy wam mówiłem, ale dzisiaj przychodzi Eleanor. Tak tylko wspomina.- Louis bawił się swoimi dwoma marchewkami i tak jakby sam nie wiedział, że do nas mówi.
- Nie Louis nie mówiłeś.- Liam mówił do niego z widocznym wyrzutem. Pasiasty wzruszył ramionami i wziął swoje marcheweczki po czym udał się chyba do swojego pokoju.
- Pomoże mi ktoś w sprzątaniu?- Na pytanie Harry'ego wszyscy wstali od stołu i zwiali zostawiając nas samych.
- Ja ci pomogę.- Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam zbierać wszystkie naczynia ze stołu. Razem z Harrym zanieśliśmy wszystko do kuchni i zaczęliśmy sprzątać wielki burdel który powstał po przygotowaniu śniadania. Zaczęłam ścierać blat ale Harry miał co do mnie inne plany. Sprawnie mnie odwrócił i jednym ruchem posadził na blacie wpijając się w moje usta. Na początku byłam zaskoczona ale po chwili oddawałam mu pocałunki z nie większym umiłowaniem jak on mi. Objęłam jego szyję swoimi rękami i w świadomości pilnowałam aby rękawy od bluzy mi się nie zsunęły bo wtedy byłoby po mnie.
- Matko Boska! To jest kuchnia!- Jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy w to samo miejsce. Oprócz nas w kuchni znajdował się również Niall który zasłaniał sobie oczy ręką. Wreszcie ją ściągnął i spojrzał na nas z rozbawieniem.
- Spostrzegawczy jesteś, nie ma co.- Pokręciłam głową i spojrzałam na zegarek.- Kurwa mać! Harry kocham cię ale musisz dziś sam się z tym uporać.- Pocałowałam go w policzek i szybko wybiegłam z kuchni. Nie sądziłam, że jest już tak późno. Wleciałam do naszego zielono brązowego pokoju jak huragan i rozpięłam walizkę wyciągając z niej cieplejsze rzeczy i czystą bieliznę po czym wbiegłam do łazienki. Szybko się rozebrałam i zaczęłam ubierać nowe rzeczy myjąc jednocześnie zęby.

Ale ze mnie kozak. Rozczesałam swoje kudły i tylko pomalowałam rzęsy. Naciągnęłam czapkę na głowę i wyszłam z łazienki chwytając z podłogi, kurtkę, buty i rękawiczki. Narzuciłam na ramiona kurtkę i zabrawszy telefon oraz kluczyk zaczęłam skakać i wciągać na nogi buty. Za pewne wyglądało to przekomicznie ale mi do śmiechu nie było. Gdy byłam już prawie u końca schodów potknęłam się o sznurówkę i wyłożyłam się na zimnych panelach jak długa. Oczywiście Zayn i Louis siedzący w salonie zaczęli się brechtać, a ja przez chwilę właściwie nie kontaktowałam co się dzieje. Dopóki nie usłyszałam krzyku Harry'ego to nie czaiłam bazy. Chłopak pomógł mi wstać, a ja usiadłam na ostatnim schodzie i zaczęłam zawiązywać te przeklęte sznurówki. Poprawiłam jeszcze czapkę i naciągnęłam rękawiczki na dłonie.
- Harriet zabijesz się kiedyś, zobaczysz.- Harry pogładził mnie po twarzy i pokręcił głową. Wyszczerzyłam się do niego i pocałowałam w usta. Poderwałam się i zaczęłam biec do wyjścia.
- Kocham cię!- Krzyknęłam nim zamknęłam, a raczej zatrzasnęłam drzwi od domu. Chłopaki mieszkali teraz bliżej mojego starego domu dzięki czemu miałam bliżej do szkoły. Mianowicie tak mi się śpieszyło ponieważ chciałam trafić na długą przerwę. Szłam dość szybkim marszem i byłam co raz bliżej miejsca w którym wszystko się zaczęło. To w tym starym budynku zyskałam i straciłam dużo rzeczy.
Wiem, że swoim widokiem wywołałam tutaj wielkie poruszenie. Na pewno wszyscy wiedzą o moim związku z Harrym i pocałunku z Kevinem. No kto jak kto ale londyńskie media to na pewno o tym huczą, a wszyscy którzy mnie znają chcą znać jakiś mój słaby punkt.
Dobrze znałam mój stary plan więc prosto skierowałam się pod klasę od języka angielskiego. Gdy zobaczyłam, że nikogo nie ma pod klasą zdziwiłam się ale po chwili przypomniało mi się, że tutaj klasy są otwarte. Z lekkim dreszczykiem emocji otwarłam drzwi od klasy. Na początku nikt nie zwrócił na mnie uwagi ale gdy drzwi się zamknęły jeden z tępych chłopaczków zauważył mnie.
- Ooo ktoś wraca na stare śmieci?- Odezwał się do mnie i wszystkie osoby patrzyły wprost na mnie. Uśmiechnęłam się wrednie pod nosem.
- Śnij dalej kretynie. Jest tu Jack?- Jakoś w tej szkole znów udziela mi się humor wrednej laski która musi wszystkim pokazać jaka to ona nie jest. Drzwi za mną otworzyły się, a w nich stanął Jack. Uśmiechnął się na mój widok, a mnie coś ścisnęło w środku. Mimo wszystko nie mogłam odwzajemnić uśmiechu.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj.- Widać było po jego oczach, że cieszy się na mój widok ale starał się być obojętny. Tak jakby za wszelką cenę chciał mnie zranić.
- No ja siebie też nie spodziewałam.- Uśmiechnęłam się lekko. Dlaczego wszystkimi kieruję ciekawość? Nie mogliby sobie pójść albo gadać?
- Już zakończyłaś swój romansik ze Stylesem?- Oparł się nonszalancko o ławkę i w tej chwili bardzo przypominał mi Kevina. Ten sam uśmieszek na twarzy i lekceważące podejście.
- Nie. Właściwie to... Dobra i tak pewnie wszyscy wiedząc dlaczego tutaj wróciłam, ale to nie cała prawda. Niedługo będziecie wiedzieć. Emm kurde właściwie to nie mam pojęcia dlaczego ja tutaj przyszłam. Miałam oddać kluczyk zabrać swoje śmieci i tyle. Dlaczego chciałam z tobą rozmawiać?- Tak jakbym zaczęłam myśleć ustami. Wszystko myśli które miałam w głowie wypowiadałam na głos tworząc z tego potok słów całkowicie nie do zrozumienia.
- Dlatego, że mnie kochasz na swój pojebany sposób. Dlatego, że jestem dla ciebie jak brat i ty to wiesz.-Dlaczego miałam ochotę go w tej chwili udusić? Nie wiecie? To wam powiem. Bo ten cholerny kretyn miał rację i był z tego bardzo, ale to bardzo dumny.
- Może tak, może nie.- Mimo moich słów podeszłam do niego i mocno go przytuliłam zapominając na chwilę o naszym pocałunku.- Muszę iść. Wpadnę do ciebie niedługo. Musimy pogadać.- Poczułam jak wywołałam u niego swoim szeptem dreszcze. Uśmiechnęłam się lekko i wypuściłam go z uścisku.
- Daj ten kluczyk oddam go za ciebie i wezmę twoje rzeczy. Teraz będę miał pretekst aby odwiedzić cię wcześniej.- Oddałam mu kluczyk i jeszcze raz przytuliłam po czym wyszłam z klasy kierując się do wyjścia. Gdy drzwi wejściowe się za mną zamknęły w szkole rozbrzmiał dzwonek oznajmiając tym samym koniec przerwy, a początek czwartej lekcji. Spokojnie zaczęłam iść w kierunku domu oczyszczając rozum z myśli.
*
Zbiegłam z piskiem ze schodów oglądając się czy czasem Harry mnie nie dogania. Biedaczek chce mnie zabić za to, że wyśmiałam jego fryzurę gdy miał dziesięć lat. Ej no ale sorry wyglądał jakby go walec przejechał, a potem w huragan wpadł. A po za tym czas nauczyć go przyjmować krytykę.
Wbiegłam do salonu i jedyne co przyszło mi do głowy do schowanie się za zasłonami. Przyłożyłam palce do ust co miało zakazać gadania chłopaków. Wlazłam na parapet i poprawiłam długą zasłonę aby wyglądała w miarę normalnie.
- Gdzie ta mała jędza którą kocham?- Głos Harry'ego brzmiał jakby chciał mnie poćwiartować i sprzedawać w internecie. Chciało mi się śmiać ale nie mogłam się zdradzić.
- Nie wiem. Nie było jej tu.- Niall brzmiał bardzo przekonująco. Aż prawie sama mu uwierzyłam. Z racji tego, że w salonie panowała idealna cisza jeszcze nie wychodziłam ze swojej kryjówki. Słyszałabym jakby odchodził. Odruchowo obróciłam głowę w bok i wyjrzałam na ciemny dwór. Zauważyłam jedną biegnącą postać, a za nią drugą. Pewnie bym to zignorowała gdyby nie fakt, że ta druga złapała tą pierwszą, a ta pierwsza szarpała się i najwidoczniej chciała uciec. Nie wyglądało to jak jakieś zabawy. Cóż przeraziłam się nie na żarty. Zapomniałam, że stoję na wąskim parapecie i chciałam się odwrócić ale zamiast wykonać artystyczny odwrót wykonałam artystyczny zlot na dół.
- No ja pierdolę!.- Krzyknęłam zirytowana i wstałam z cichym jękiem. Chłopaki zaczęli się brechtać, a mi wcale nie było do śmiechu. Spojrzałam za okno, a tam nic. Pustka.
- Potrzebuję jakiegoś odważnego faceta który pójdzie coś ze mną sprawdzić.- Harry widocznie obrażony usiadł obok Louis'a z zaciętą miną.
- Eh niech będzie. Gdzie zmierzamy?- Zayn wstał i poprawił swoją czarną koszulkę.
- Powiedziała odważnego.- Louis chyba nie mógł się powstrzymać i musiał, no oczywiście musiał zacząć się kłócić.
- Wal się wyrośnięty króliku.- Przewróciłam oczami i chwyciłam Malika za rękę ciągnąć go w stronę wyjścia. Ubraliśmy się dość ciepło i razem wyszliśmy z domu. Nie byłam pewna w którą stronę te osoby mogły się skierować ale obstawiałam, że w lewo tam gdzie uciekała ta pierwsza. Zayn szedł za mną bez słowa, a ja co raz bardziej uświadamiałam sobie, że to pewnie jacyś zakochani którzy gonili się o jakąś głupotę tak jak ja z Harrym. Już chciałam powiedzieć Zayn'owi, że możemy wracać gdy usłyszeliśmy dość głośny krzyk. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy biec w tą stronę. Oczywiście Zayn mnie wyprzedził ale ja nie zostałam aż tak bardzo w tyle. To co zobaczyłam przywróciło do mojej głowy wiele strasznych wspomnień. Dziewczyna stała oparta o drzewo i płakała, a ten koleś się do niej dobierał. Cóż gdy tylko nas zauważył zaczął uciekać, a dziewczyna jak marionetka osunęła się po drzewie w dół. Malik pobiegł za tym facetem, a ja od razu podbiegłam do płaczącej dziewczyny.
- Hej, już spokojnie. Nie płacz. Jesteś już bezpieczna.- Z własnego doświadczenia wiedziałam, że w tej chwili wszystko wydaję się podejrzane. Chwyciłam dziewczynę za ramię i pomogłam jej wstać, a ona bez żadnego skrępowania przytuliła się do mnie co raz bardziej płacząc.
- Harriet? Wszystko dobrze?- Dziewczyna podskoczyła na głos Zayn obok nas. Bała się go. Poczułam jak napina wszystkie mięśnie gotowa w każdej chwili rzucić się do ucieczki.
- Tak, tak. Spokojnie on nic ci nie zrobi. Chodź weźmiemy cię do nas do domu, dobrze? Tam zadzwonimy na policję. Nie musisz się go bać dobrze?- Odsunęłam ją kawałek od siebie i spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. Pokiwała lekko głową chwytając moją rękę. Malik chyba zauważył, że ona się go boi więc szedł jak najdalej od niej.
Dziewczyna przez całą drogę do domu płakała i mocno ściskała moją rękę. Przed drzwiami gdy Zayn wszedł do środka zatrzymała się nie pewna co powinna zrobić. Spojrzałam na jej bladą twarz.
- Posłuchaj w środku oprócz tego chłopaka co z nami szedł będzie ich jeszcze czterech, wiem, że to dużo ale nie musisz się ich bać. Dobrze? Oni ci nic nie zrobią, a po za tym ja będę obok ciebie, a mi nie podskoczą. Zaraz wejdziemy do środka tylko powiedz mi jak masz na imię, okej?- Starałam się mówić spokojnie i najmilszym tonem głosu jaki miałam, a raczej na jaki umiałam się zdobyć.
- Jestem Alex.- Jej cichy głosik był taki przerażony, a w oczach znów zbierały się zły. Uścisnęłam mocniej jej rękę i wpuściłam do domu cały czas idąc obok niej. Gdy tylko weszłyśmy do salonu gorączkowe szepty chłopaków ucichły i ich wzrok zatrzymał się na Alex. Ścisnęła mocniej moją rękę.
- Chłopcy zróbcie Alex herbatę, dobra? Ja dam jej jakieś ubrania na przebranie.- Objęłam dziewczynę ramieniem i zaprowadziłam na górę. Dałam jej moje czarne rurki i brązowy sweter. Pokazałam gdzie jest łazienka i obiecałam, że zaczekam w pokoju dopóki ona nie wyjdzie.
Usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Widziałam w tej dziewczynie siebie. Drobna, bezradna, przerażona, samotna, zła, roztargniona. Ile ona może mieć lat? Szesnaście? Nie więcej.
Drzwi od pokoju otwarły się, a do środka weszli chłopcy z herbatą i jakimiś ciastkami oraz kanapkami. Postawili je na stolik i stanęli przede mną w szeregu.
- I co z nią?- Liam jak zwykle przejmował się wszystkimi. Podziwiam tego chłopaka, serio. Ja bym tak nie potrafiła. Nie zdążyłam im odpowiedzieć bo z łazienki wyszła Alex. Stanęłam jak wryta i chyba rozważała powrót do łazienki. Podeszłam do niej i znów chwyciłam za rękę widząc, że to dodaje jej otuchy.
- Jest ktoś kto mógłby po ciebie przyjechać?- Harry chciał do nas podejść ale pokiwałam głową aby tego nie robił. Nigdy nie wiadomo jak ona na to zareaguję.
- Moi rodzice wyjechali, a brat będzie dopiero rano. Ale ja za raz pójdę. Nie chcę robić problemu. Chciałam tylko podziękować. Gdyby nie wy to...- Znów zaczęła płakać tyle, że bezgłośnie. Louis podszedł do niej pewnie i mocno przytulił, a ona wtuliła się w niego jak w dużego pluszowego misia.
- Po pierwsze zostajesz tutaj na noc, a rano zadzwonimy po twojego brata albo sami cię odwieziemy. Po drugie jak dorwę tego gnoja co się do siebie dobierał to go własnoręcznie wykastruję.- Zachowywał się jak jej starszy brat. Widać było, że wszystkimi wstrząsnęło to co mogło się z nią stać. Gdyby tylko znali prawdę o mnie....
-------------------------------------------------------
No cześć robaczki! :* Jak tam u was? Wszystko dobrze? Cieszę się...
Ostatnie komentarze działają na mnie jakoś tak co raz bardziej optymistycznie, za co wam dziękuję.
Ogólnie nawet mi się ten rozdział podoba ale co tam nie będę się przechwalać :P
Jak sądzicie pechowa 13?

poniedziałek, 18 lutego 2013

12


-------------------------------------------------------
(*.*)
Przetarłam zmęczone oczy i upiłam trochę czarnego płynu z mojego kubka. Nie znoszę kawy ale coś czuję, że bez niej dziś nie będę w stanie funkcjonować. W nocy spałam może z dwie godziny? Na pewno nie więcej. Albo miałam jakieś koszmary albo nie mogłam przestać myśleć o swojej sytuacji albo o wczorajszej propozycji Harry'ego. Może to nie jest takie głupie? A mianowicie chodzi o powrót do Londynu i nauczanie domowe. Powiedział, że mogę zamieszkać z nim i chłopakami, a jeżeli będę chciała to możemy kupić własny dom. Śmiałe propozycję ale to jest niby jakieś wyjście z mojej sytuacji, albo naszej. Przecież on musi wrócić do Londynu musi zacząć nagrywać swoje solówki, ale nie chce mnie zostawić. Cóż powiedziałam mu, że się nad tym zastanowię i dziś dam mu znać. Tylko właściwie to nadal nie wiem czego chcę.
Włożyłam pusty kubek od zlewu i udałam się do swojego pokoju. Na łóżku spał Harry który wyglądał bardzo słodko. Jak takie małe duże dziecko. Uśmiechnęłam się lekko i w końcu oderwałam wzrok od jego twarzy. Zabrałam wczoraj przygotowane rzeczy i udałam się do łazienki w korytarzu. Nie chciałam obudzić Harry'ego , a z moim talentem zapewne bym to zrobiła. Odwinęłam bandaże z obu rąk i przyjrzałam się ranom. Nie wyglądało to aż tak źle. Wszystkie kreski były już zasklepione i zaczynały się goić. Wzięłam szybki prysznic po czym dokładnie wytarłam swoje ciało. Ubrałam bieliznę i wysuszyłam swoje długie blond włosy. Znalazłam w apteczce plastry które nakleiłam na ręce.

Ubrałam się i rozczesałam włosy zostawiając je w lekkich falach rozpuszczone na ramionach. Zrobiłam sobie lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Na korytarzu minęłam zaspanego Matta który mruczał pod nosem coś w stylu: Kto wymyśli telewizor i internet? Kurwa to spać nie daję. Krzyczy i krzyczy no i kurwa nie śpisz. Uśmiechnęłam się lekko i po cichu przedostałam się do swojego pokoju. Harry nadal spał więc starałam zachowywać się w miarę cicho. Zabrałam torbę i telefon po czym opuściłam pokoju.
- Albercik ja już idę. Aaa nie zapomnij psa nakarmić.- Pogroziłam mu palcem, a on spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem.
- Harry sam sobie weźmie jeść.- Zaczął się chichrać, a ja wywróciłam oczami i nie wdawałam się w dalszą konwersację z jego dziwną osobą. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu kierując się w tą samą drogę co wczoraj. Dzisiaj chociaż nie musiałam biec, mogłam iść sobie spacerkiem.
Z chwili na chwilę byłam co raz bliżej szkoły, i zaczynałam się denerwować. Wiedziałam, że go tam spotkam i wiedziałam, że on znów będzie arogancki, pewny siebie i na swój głupi sposób słodki. Właśnie tego się bałam. Że nie będę potrafiła oprzeć się temu jemu zjebanemu urokowi i po prostu się poddam. Nie! Nie tym razem. Muszę skupić się na Harrym i wszystko będzie dobrze.
Z dość pewną miną siebie kroczyłam korytarzem zmierzając prosto na salę. Pierwszy wuef. Chyba muszę sobie załatwić, żebym mogła na dziewiątą przychodzić. Fajnie by było. Weszłam za kilkom dziewczynami które zawzięcie o czymś plotkowały, na salę i rozejrzałam dookoła. Moim celem było zlokalizowanie położenia Kevina. Jest! Miałam rację. Stoi pewny siebie patrząc na mnie z jakimiś chłopakami. Z daleka mogę dojrzeć jego cwaniacki uśmieszek pod nosem. Harry. Myśl o Harrym.  W mojej głowie pojawił się obraz wpatrzonego we mnie chłopaka z zielonymi oczyma i rozwianymi lokami. Jego czułe słowa, dotyk, pocałunki. Wszystko odczuwałam jakby był tutaj ze mną. Nadal z Harrym w głowie usiadłam na najniższym stopniu trybun i zaczęłam wpatrywać się w kremową ścianę na przeciwko mnie. Dlaczego czułam na sobie jego wzrok? Dlaczego czułam wzrok innych? Proste. Patrzyli na mnie. Z niechęcią odwróciłam wzrok od ściany i spojrzałam na niego. Stał oparty o ścianę i mówił co do swoich kumpli cały czas na mnie patrząc. Nie tylko on. Oni też na mnie patrzyli i nawet nie zmieszali się tym, że ich przyłapałam.
- Harriet jak tam ci się z Harrym układa?- Głos Kevina odbił się od ścian głuchym echem i spowodował, że wszyscy umilkli i spoglądali to na mnie to na Kevina. Spojrzałam przelotnie na zegarek i stwierdziłam, że nauczyciel mnie nie uratuję.
- Żal ci dupę ściska?- Nie mogłam mu pokazać, sorki im, że można mną pomiatać i jeździć. To co, że byłam dla nich miała. Prawda jest taka, że ja NIE jestem miła. Dla nikogo. No prawie dla nikogo.
- Mi? Nie. Po prostu jestem ciekaw jak układa sobie życie moją nowa najlepsza przyjaciółka. A sokoro ty mi nic nie mówisz sam muszę się wypytywać.- Wiedziałam, że dąży do wczorajszego tematu. Nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży (mimo iż powiedziałam, że jest moim przyjacielem) więc będzie próbował mnie ośmieszyć. Spoko. Przerabiałam to już nie raz.
- Wiesz wydaję mi się, że chcesz mi coś powiedzieć więc zrób to. Po co bawić się w jakieś gierki?- Wstałam, bo wiedziałam że moje siedzenie go tylko nakręca do działania.
- Przecież ty to lubisz, co nie? Grać z wszystkimi w jakieś swoje partyjki. Uwielbiasz niszczyć życie innym. Mogę ci nawet dać przykład jak chcesz.- Oderwał się od ściany i zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Wiesz raczej wezmę na wstrzymanie. Nie obchodzą mnie twoje chore myśli.- Również wykonałam kilka kroków. Ale mniejszych niż on. Chciałam go po prostu rozzłościć i zirytować.
- Ej! Ciekawe czy ktoś jeszcze wie o twoim przyjacielu Jacku...
- Daj spokój! Wyjeżdżam rozumiesz?!- Przerwałam mu krzykiem sama nie wiedząc do końca co mówię. Musiałam mu przerwać. On wie za dużo. Zdecydowanie za dużo.
- Jaja sobie robisz prawda? Po tym wszystkim? Po tym co mi zrobiłaś?!- On również zaczął krzyczeć ale nie wywarł na mnie tym wrażenia jak na innych dziewczynach które aż się cofnęły.
- Nic ci nie zrobiłam, jasne?! Nic między nami nie było, nie jest i nie będzie!- Moja głowa zaczęła pulsować, ale mimo tego nie zamierzałam dać na wstrzymanie. Zaczęłam iść w jego kierunku.
- Tom'owi też tak powiedziałaś?- Jego cichy głos zatrzymał mnie. Stanęłam jak wryta i spojrzała na jego dumny wyraz twarzy.
- Skąd ty o nim wiesz?- Mimo łez napływających do oczu nie odwróciłam wzroku. Wiem, że to by mu dało większą satysfakcję niż moje łzy które swoją drogą nie ujrzą światła dziennego. Nie przy nich wszystkich. Nie przy nim.
- Wiesz pewien chłopak o imieniu Jack mi powiedział. Wszystko.- Podszedł do mnie z głupim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Wiesz co ci powiesz? Jesteście siebie warci. Ty i Jack. Obaj jesteście kretynami którzy nie potrafią uszanować innych osób. Wiem, nie jest lepsza, a nawet gorsza ale ja przynajmniej potrafię przyznać się do błędu. A wy?- Nie czekając na jego odpowiedź po prostu odwróciłam się i zaczęłam iść po swoją torbę. Miałam już dość. Poczułam silne szarpnięcie i zostałam odwrócona przodem do Kevina. Wyglądał na wściekłego.
- Zostaw ją!- Ten głos, krzyk rozpoznam wszędzie. Do środka wszedł Harry i Matt. Ten pierwszy kroczył ku nam ze wściekłą miną, a Matt szedł za nim jakby go pilnował. Kevin puścił moją rękę i spojrzał pogardliwie na Harry'ego. Ten natomiast podszedł do niego spokojnie i uderzył go w twarz na tyle mocno, że Kevin się wywrócił i chwycił za nos. Krzyknęłam i odsunęłam się o kilka kroków do tyłu.
- Chyba widziałeś zdjęcie.- Kevin z trudem się podniósł i dopiero teraz zobaczyłam, że z jego nosa leci krew. Nie no bez jaj... Mówiłam już , że kiepsko znoszę widok krwi? Tak to fajnie. Szybko odwróciłam wzrok od jego nosa.
- To jest MOJA dziewczyna i już nigdy jej nie tkniesz ani nie pocałujesz bo wtedy to się dla ciebie gorzej skończy.- Wymierzył w niego palce, a do mnie dopiero dotarło to co powiedział Kevin.
- O jakim zdjęciu ty mówisz?- Przeniosłam na niego wzrok i tego pożałowałam. Poczułam jak z mojej twarzy odpływa krew, a przed oczami stanęły mi mroczki.
- Harriet?! Kochanie co ci jest?!- Harry chwycił mnie za ramiona, a nie widząc reakcji z mojej strony wziął mnie na ręce.
- Koniec przedstawienia kurczaki. Rozjeść się do kurnika czy gdzie tam kury sobie chodzą.- Uśmiechnęłam się lekko pod nosem słysząc Matta.
- Harry ja nie wiem dlaczego...- Przełknęłam ślinę i kontynuowałam:- Przepraszam. Wiem, że mnie teraz znienawidzisz ale ja na prawdę...
- Ciiii. Już dobrze. Mam nadzieję, że jednak chcesz wrócić do Londynu. A po za tym nie masz wyboru. Już cię wypisałem.- Pewnie bym się wściekła ale teraz.... Teraz gdy trzymał mnie w swoich silnych ramionach i szedł przez korytarz miałam wszystko gdzieś.
- Dziękuję. Na prawdę dziękuję. Wiesz możesz mnie postawić.- Spojrzał na mnie z wyrzutem i spokojnie wyszedł ze szkoły.
- Umiesz zepsuć na prawdę romantyczną chwilę.- Posłusznie postawił mnie przy samochodzie, a Matt podał mi moją torbę. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Czyli co. Wracamy?- Westchnęłam i spojrzałam w oczy Harry'emu. ten dotknął mojego policzka i lekko pocałował mnie w usta.
- Jeżeli chcesz to tak.- Posłałam mu wdzięczny uśmiech i pokiwałam głową.
*
Już drugi raz sprawdzałam czy wszystko mam. Chyba tak. Ale to dziwne. Nie dawno tutaj się wprowadzałam z nadzieją na lepsze życie, a teraz właśnie wyprowadzam się z tym lepszym życiem. Mam nadzieję, że nie będę musiała tutaj znów się wprowadzać z takim samym zamiarem jak wcześniej. Zamknęłam drzwi od szafy i zgasiłam lampkę. Stanęłam przed drzwiami i ostatni raz obejrzałam swój pokój. Fajny jest. A po za tym tyle się tutaj wydarzyło. Zamknęłam drzwi i poszłam do salonu. Zastałam tam Harry'ego, Matta, Katie i leżącego Chucka. Ja się wyprowadzam, a Katie wprowadza. Transakcja wiązana.
- Kochanie nie możesz dźwigać, no.- Harry objął mnie w talii i pocałował w czoło. Niby było wszystko dobrze ale ja doskonale wiedziałam, że najdzie czas na poważną rozmowę.
- Ja ciągnęłam.- Uśmiechnęłam się i zaczęłam żegnać z kuzynem i jego dziewczyną. Nie znam jej za dobrze ale wydawało mi się, że jest dość spoko laską, że się tak wyrażę. Nawet Chucka pogłaskałam.
Przed wyjściem jeszcze raz ich przytuliłam i obiecałam, że nie zapomnę o nich.
Razem z Harrym zapakowaliśmy nasze rzeczy do taksówki i podaliśmy adres po czym machając przez szybę odjechaliśmy w kierunku lotniska.
Odprawę przebyliśmy szybko ponieważ Harry nalegał aby przyleciał po nas ich prywatny samolot. Nawet moje sprzeciwy i groźby nie pomogły. Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie jak wsiadłam do środka, a tam cała banda debili. No serio. Od najgłupszego do ewentualnie przed poziomem dopuszczalnej inteligencji. Już mieli się na mnie rzucić gdy Harry stanął przede mną i osłonił mnie przed nimi. Chłopaki stanęli zdziwieni i nie wiedzieli co dalej robić.
- Macie zakaz dotykania jej. Jak coś to zabiję.- Jego głos przybrał groźny ton. Wywróciłam oczami i wyminęłam go po czym zajęłam miejsce przy oknie.
- A to niby czemu? Aż tak jest zazdrosny?- Louis usiadł obok mnie i patrzył podejrzliwie na loczka. Wyglądał jakby chciał mu coś zrobić tylko jeszcze nie wie co.
- Nie po prostu jestem w ciąży, i zrobił się przewrażliwiony.- Wzruszyłam ramionami i nie doczekałam się żadnej reakcji.
- A tak na serio? Żelki mu zjadałaś? Jak kiedyś tak zrobiłem i normalnie myślałem, że mnie zabiję.- Niall chyba tak jak reszta nie uwierzyła mi, więc Harry wziął mnie za rękę i stanęliśmy razem przed nimi.
- Tak Niall zjadłam mu żelki.- Harry spojrzał na mnie dziwnie, a ja pokręciłam głową. Chyba zrozumiał bo przytulił mnie do siebie.
Zajęliśmy miejsca i zaczęła się istna dżungla. Każdy chciał dokładnie wiedzieć dlaczego byłam w szpitalu. Cóż palnęłam coś, że zasłabłam i uderzyłam się w głowę, a w szpitalu zatrzymali mnie na obserwacji. Łyknęli to. No prawie. Liam spoglądał na nas podejrzliwie jakby chciał nam albo raczej mi pokazać, że nie wierzy w tą bajeczkę. (ewentualnie możesz sobie to włączyć :*)
Wszyscy oprócz mnie spali. Ja natomiast siedziałam oparta o ramie Harry'ego. Siedząc tak w całkowitej ciszy dotarło do mnie to, że ja na niego nie zasługuję. Doskonale wie, że całowałam się z Kevinem, a on mimo wszystko jest dla mnie miły, troszczy się. Dlaczego? Dlaczego on musi być taki doskonały? Spojrzałam załzawionymi oczami na jego spokojną twarz.
- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.- Szepnęłam do niego i starłam łzy z policzków.

Harry.

Czując obok siebie ciepło swojej ukochanej mogłem zmierzyć się z całym światem. Chyba myślała, że śpię. Nic podobnego. Cały czas miałem w głowie jedną scenę z dzisiejszego poranka.

Jak zwykle włączyłem sobie laptopa aby sprawdzić co tam słychać w świecie. Gdy tylko wszedłem na jedną ze stron plotkarskich rzucił mi się nagłówek jednego z artykułów. Czyżby Harriet leciała na dwa fronty?! Mamy dowody! Nie wiele myśląc kliknąłem w link i nie czytając co tam napisali spojrzałem na duże zdjęcie. Była na nim. Moja Harriet całująca się z tym całym Kevinem. Zdenerwowałem się, nie raczej wkurwiłem. Chciałem jak najszybciej dorwać jego jak i ją. 

Dlaczego na nią nie nakrzyczałem? Bo widziałem w jej oczach przerażenie i wielki smutek gdy ujrzała mnie mówiącego do leżącego Kevina. Żałowała było to widać. A to najważniejsze prawda? A po za tym jak zobaczyłem jego trzymającego jej chudą rękę wszystko zaczęło się we mnie gotować. 
Harriet poruszyła się nie spokojnie.
- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.- Jej cichutki szept był przepełniony bólem. Znam ją już na tyle długo iż wiedziałem, że płacze. Gdy tylko otwarłem oczy zobaczyłem jak ściera łzy z policzków. Chyba nie zauważyła, że mam otwarte oczy. Dotknąłem jej policzka pozbywając się słonej kropelki.
- Nie masz za co kochanie.- Spojrzała na mnie przestraszona. Taką Harriet widziałem tylko ja. Nikomu innemu się ona nie ujawniała. 
- A właśnie, że mam. Jak ty możesz ze mną rozmawiać po tym co zrobiłam? Harry ja się z nim całowałam, rozumiesz?- Wyprostowałem się i ująłem jej małą twarz w swoje duże dłonie.
- Kocham cię Harriet i wiem, że żałujesz. A to jest ważne.- Pokręciła głową z niedowierzaniem i spuściła wzrok.
- Nie powiedziałam ci. Wcale nie jesteś na mnie zły?- Nie spojrzała na mnie. Cały czas patrzyła na swoje dłonie.
- Hej spójrz na mnie.- Nadal zero reakcji.- Skarbie spójrz na mnie.- Nie pewnie podniosła wzrok i spojrzała w moje oczy.- Byłem zły, ale gdy zobaczyłem cię taką kruchą i przerażoną wszystko minęło. Wiem, że było ci ciężko i nie wiedziałaś co zrobić. A po za tym słyszałem co mówiłaś. Jesteś na prawdę wspaniałą dziewczyną ale każdy popełnia błędy i ja to rozumiem.- Przytuliła się mocno do mnie jakbym miał jej zaraz uciec.
- Przepraszam. Już nigdy czegoś takiego nie zrobię. Obiecuję. Bardzo cię kocham.
- Wiem, ja ciebie też Harriet. Was.- Pocałowałem ją w czoło czym wywołałem na jej twarzy lekki uśmiech.

Harriet.

Jestem samotnością.
Jestem wolnością.
Jestem lękiem.
Jestem psychologiem.
Jestem schizofreniczką.
Jestem narkomanką.
Jestem człowiekiem.
Kim jestem?
Dowiem się kiedyś? Czy poznam któregoś dnia swoje prawdziwe przeznaczenie? Nie mam zielonego pojęcia.
Harry siedzący obok mnie przytulał mnie do siebie i śpiewał po cichu jakieś piosenki abym w końcu zasnęła. Nie mogę pojąć jak można być tak wspaniałym i wyrozumiałym człowiekiem.

Narrator.

Usłyszała z jego ust wiele wspaniałych słów.
Widział tak wiele łez wylanych przez jej niebieskie oczy.
Powiedział iż wie, że żałuję. Czy to prawda? Czy na prawdę żałowała?
Z pozoru wyglądają na szczęśliwych. Ale czy na pewno tak jest?
Każdy z nich skrywa jeszcze wiele ciemnych tajemnic które prędzej czy później ujrzą światło dzienne.

----------------------------------------------
Ahoj!  Mam nadzieję, że dałyście radę to coś przeczytać do końca.... Hmmm mi tam się tylko początek podoba ale to zostawię dla siebie :D
Jak tam poniedziałeczek minął?
Bo u mnie klapa.. !
Papa :P

sobota, 16 lutego 2013

11


----------------------------------------------------------
Poczułam przyjazny dotyk na swoim policzku i czyjeś miękkie usta na swoich. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przeciągnęłam leniwie po czym otwarłam oczy. Napotkałam spojrzenie osoby z którą chciałabym budzić się i zasypiać codziennie. 
- Dzień dobry kochanie.- Szepnął cicho i złożył delikatny pocałunek w kąciku moich ust. Przytuliłam się do niego i miałam ogromną chęć nie wychodzić z łóżka i przeleżeć z nim całą wieczność. Silne ramiona Harry'ego oplotły mnie i sprawiły iż poczułam się bezpiecznie. Wszystkie problemy odeszły na drugi plan. Teraz liczyliśmy się tylko my. 
- Wstawaj, wstawaj leniu!- Po kilku mocnych uderzeniach drzwi do mojego pokoju otwarły się z trzaskiem, a na łóżko rzucił się Matt. Jęknęłam i próbowałam go zrzucić. 
- Spieprzaj dziadzie.- Zaczęłam machać ręką aż w końcu uderzyłam go w twarz. Uśmiechnęłam się chytrze i jeszcze bardziej ukryłam w ramionach mojego ukochanego. 
- Sama sobie śniadanko robisz!- Wykrzyczał tak wysokim głosikiem, że aż otwarłam oczy. Matt wstał i obrażony wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Na początku zdziwiłam się, że mama nie krzyczy że ma nie trzaskać ale przypomniałam sobie, że ona i Josh śpią w hotelu bo nie chcieli zwalać się Matt'owi na głowę. I dobrze. Nie wiem czy byłoby miło z moim nastawieniem do matki. 
- Nic mi się nie chce.- Mruknęłam i otworzyłam oczy. Napotkałam rozbawiony wzrok Harry'ego. Prychnęłam i wyswobodziłam się z jego uścisku. Przeciągnęłam się jeszcze raz i zostawiłam go samego. W kuchni zastałam taki bałagan, że szok. Ale jak to ja olałam to i zrobiłam dla WSZYSTKICH płatki. Pokażę, że nie jestem aż tak wredna. 
- Tępaki! Śniadanie!- Dostawiłam jeszcze jedno krzesło i zajęłam miejsce. Po chwili przyszedł ubrany Harry, a Matta nigdzie nie było widać. 
- Mmm ale się postarałaś.- Harry zajął miejsce obok mnie i pocałował w policzek. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Czy coś ci nie pasuję? Bo wiesz ja się starałam i pomyślałam o wszystkich.- W tej chwili miałam bardziej na myśli Matta niż jego ale dobra. Co tam. Harry chyba poczuł, że musi się zrekompensować. Uchwycił mój podbródek i złączył nasze usta pocałunkiem. Poczułam, że tracę równowagę. Przy nim wszystko było inne. Gdy mnie całował cały świat był inny. Wszystko odczuwałam inaczej. W tej chwili czułam jak ciepło rozlewa się po moim wnętrzu. Coś co trudno ująć w słowach. To jest po prostu...niesamowite. 
- Ja rozumiem wielka miłość i tak dalej ale Harriet ma własny pokój jakby coś.- Z niechęcią odsunęłam się od Harry;ego i oblizałam usta. Albert udał, że wymiotuję. Dokończyłam swoje śniadanie w ekspresowym czasie i wróciłam do pokoju aby zabrać rzeczy i przygotować się do szkoły. 
Gdy tylko zobaczyłam białe bandaże na rękach znów naszły mnie wyrzuty sumienia które musiałam zagłuszyć mimo wszystko. Nie chciałam ich odwijać ponieważ mogłabym coś naruszyć i znów polała by się krew. Po prostu dziś tylko obmyłam twarz, umyłam zęby i związałam włosy w wysokiego koka. 
Ubrałam się i zabrałam za makijaż. Przejrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze i wróciłam do pokoju w celu zabrania telefonu torby i takich tam pierdół. Spojrzałam na zegarek i aż się przeraziłam gdy zobaczyłam iż zostało mi piętnaście minut do dzwonka zawiadamiającego, że zaczęła się pierwsza lekcja. Zarzuciłam na siebie płaszcz i zaczęłam się kierować ku wyjściu zapinając przy tym guziki. 
- Nawet się nie pożegnasz?- Harry oparł się o ścianę i założył ręce na piersi. Pomachałam mu jedną ręką i dokończyłam zapinać płaszcz. Już chciałam wychodził gdy ten odwrócił mnie w swoją stronę i wpił się w moje usta z miłością. Fajnie było czuć przy sobie jego ciepło ale... Cóż szkoła czeka. Położyłam mu ręce na piersi w niemym, błagalnym geście, a on od razu się ode mnie odsunął.
- Muszę iść. Będę o piętnastej.- Pocałowałam go jeszcze szybko w usta i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Poprawiłam okulary na nosie i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam się spóźnić, a wszystko wskazywało na to iż właśnie tak będzie. Chociaż może dam radę. W parku niemal biegłam, wyszłam zza zakrętu i zobaczyłam, że do szkoły wchodzi jeszcze kilku uczniów. Zdążyłam. Westchnęłam ale nie zwolniłam kroku. Dopiero gdy stanęłam w holu szkolnym zaczęłam iść normalnym tempem. Jak zawsze kierowałam się do swojej szafki w celu zabrania książki od matematyki którą tam zostawiłam. 
Otworzyłam ją i gdy zobaczyłam zdjęcia na których jestem uśmiechnięta i przytulona do Jacka coś w środku mnie zabolało. Nie rozumiem jak on mógł zrobić coś takiego. Nie rozumiem jak mógł pomylić miłość do siostry z miłością do dziewczyny z którą wiąże przyszłość. No cóż przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę. On pewnie myślał, że kocha mnie jak no jak normalną dziewczynę ale prawda jest taka, że on po prostu się w tym zagubił. Jasne kocham go ale jak brata, a on mnie jak siostrę. Inaczej nie możemy. Ja nie mogę, nie chcę i nie umiem. Nie potrafiłabym być z kimś kogo znam lepiej niż on sam, z kimś kogo znam wszystkie najskrytsze sekrety. Z tego nie wyszłoby nic dobrego. 
Otrząsnęłam się i zabrawszy swoją książkę skierowałam się pod klasę. Akurat gdy stanęłam pod wskazaną klasą zadzwonił dzwonek. Mam wyczucie czasu... 
- No proszę, proszę któż to nas odwiedził.- Po moim ciele przeszedł dreszcz. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą mordę mojego nowego przyjaciela.
- Bywam w takich miejscach częściej niż ty.- Odgryzłam się mu, a kilka chłopaków z naszej klasy zaśmiało się cicho i przyglądało nam z zaciekawieniem. Tak na prawdę tylko dla nas było jasne co jest między nami, dla całej reszty to było wielka zagadka.
- I w tej chwili mógłbym się zacząć kłócić panno Lane. Chyba, że zmieniłaś swój status na Facebooku.- Nadal był bardzo pewny siebie i w pewnym stopniu arogancki co tylko dodawało mu tego pieprzonego uroku. 
- Nie wkurwiaj mnie.- Uśmiechnął się do mnie i po prostu ku zdziwieniu wszystkich przytulił mnie do siebie mocno zaciskając ręce wokół mojej talii. Poczułam się na prawdę szczęśliwa. Poczułam, że już nic złego się nie stanie. Nie z nim, nie w tej chwili. Harriet opanuj się! Masz chłopaka! Będziesz miała z nim dziecko!  Odsunęłam się od niego lekko speszona całą tą sytuacją.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć jak się zachować. No bo co miałam zrobić? Na szczęście przyszła nasza wychowawczyni więc mogłam spokojnie wejść do klasy. Cóż zapomniałam, że siedzę z Kevinem. Peszek. Zajęłam miejsce jak zwykle przy oknie i udawałam, że słucham panią która mówiła coś tam o jakiejś wycieczce. W końcu chyba doszła do wniosku, że nikogo to nie interesuję więc zamknęła się i zaczęła coś zapisywać w dzienniku. Każdy zaczął rozmawiać, a mi było strasznie głupi siedząc w ciszy z Kevinem.
Mój telefon za wibrował co było kolejnym zbawieniem.
Od: Harry.
Spójrz za okno. :**
Zmarszczyłam czoło ale posłusznie odwróciłam głowę w stronę okna. Na ulicy stał Harry z Matt'em i machali jak popaprani. Parsknęłam śmiechem zwracając tym samym uwagę Kevina.
- Czy aby z nimi na pewno wszystko dobrze?- Nachylił się nade mną i z uśmiechem na twarzy przyglądał się tym kretynom.
- Tego nigdy nie dowiesz się do końca.- Odmachałam im i uśmiechnęłam szeroko. Może to głupie z ich strony ale również miłe.
- Ten z szopem to jest twój chłopak, co nie?- Czułam się trochę niekomfortowo z głową Kevina na moim ramieniu ale musiałam to zignorować.
- No...- Z trudem oderwałam wzrok od Harry'ego któremu chyba nie podobało się to, że Kevin prawie się do mnie przytula.
**
- No rusz się! Ile można czekać!- Odwróciłam się aby zobaczyć czy Kevin za mną idzie. Wreszcie dobiegł do mnie i razem ruszyliśmy pustym korytarzem. Mieliśmy teraz wychowanie fizyczne na którym ja nie ćwiczę, a ten kołek zapomniał stroju. Także nasz mądry wuefista wysłał nas do jakiegoś kantorka po nowe piłki. Właście to nie wiedziałam gdzie mam iść, ale Kevin najwyraźniej bardzo dobrze wiedział. Otworzył przede mną jakieś drzwi, a ja weszłam do bardzo małego pomieszczenia. Normalnie klaustrofobii można się nabawić. Odwróciłam się przodem do mojego przyjaciela i stanęłam nim twarzą w twarz. Mówiłam już, że to pomieszczenie było bardzo małe? No więc ogólnie we dwójkę to było nam ciasno i raczej nie miałam jak go wyminąć. Jeżeli on wyjdzie to ja też. Tylko jest jeden mały problem. On nie chciał wychodzić. Po prostu stał tam i wpatrywał się w moje oczy z małym uśmiechem na twarzy.

Poczułam dziwne mrowienie gdzieś tam głęboko w sobie i po prostu zapragnęłam poczuć jego wargi na swoich. Gdy jego twarz przybliżała się do mojej nie odsunęłam się. Czekałam z cierpliwością aż w końcu mnie pocałuję. Nachylił się nade mną i zamknął oczy. W końcu lekko bardzo lekko musnął moje usta swoimi, a ja poczułam jak uginają się pode mną nogi. Położyłam ręce na barki i czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Kevin chyba zrozumiał, że nie będę krzyczeć więc spokojnie złożył na moich ustach następny pocałunek, a za nim następne i jeszcze jedne i jeszcze. Czułam się jakbym latała, jakbym nic nie ważyła.  Co ty robisz?! A Harry?! Kochasz go! W mojej głowie zaczęły odtwarzać się różne sceny z Harrym, nasze pierwsze spotkanie, nasze kłótnie, łzy, ale również pocałunki wspólne noce, uśmiech skierowane do siebie, czułe słowa, wszystkie rozmowy. Odsunęłam się od Kevina i zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze jakbym się dusiła, jakbym była pod wodą, a moje płuca domagały się powietrza.
- Nie, nie, nie! To się nie dzieje na prawdę. Nie.- Chwyciłam się za głowę i ukucnęłam. Całowałam się z innym chłopakiem. ZNÓW. Co ja robię? Co mi odwala?
- Harriet ja przepraszam sam nie wiem co mnie do tego nakłoniło....- Kevin również był oszołomiony całą tą sytuacją ale na pewno wyglądał lepiej niż ja. A po za tym jemu jest lepiej niż mi, on jest sam, a ja? Ja nie jestem sama.
- Kurwa! Czy to wszystko zawsze musi się jebać na raz?!- Nie wytrzymałam i po prostu zaczęłam krzyczeć. Przez cały tydzień dusiłam w sobie wszystkie emocję, a teraz po prostu nadarzyła się okazja do wykrzyczenia się więc mam zamiar z tego skorzystać.
- Harriet uspokój się. Hej, spokojnie.- Kevin otulił mnie swoimi ramionami, a ja pozwoliłam mu mnie przytulać, pomagało mi to w jakimś małym stopniu.
- Mam już tego dość Kevin. Dlaczego gdy coś zacznie mi się układać, to musi się to zrypać? Czy chociaż raz nie mogłoby być dobrze przez dłuższy czas? O tak wiele proszę?- Właściwie to mówiłam sama do siebie, ale miałam nadzieję, że on mi odpowie. O.O
- Zobaczysz, że kiedyś wszystko będzie dobrze. Prędzej czy później.- Usłyszeliśmy dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Wyswobodziłam się z uścisku Kevina i jakimś cudem udało mi się wydostać z tego kantorka. Wróciłam na salę i zabrałam swoją torbę i płaszcz po czym jednocześnie ubierając się skierowałam się w stronę wyjścia. Minęłam bez słowa Kevina. Teraz to bym nawet nie wiedziała co mam mu powiedzieć, jak mam się zachować. Przecież coś skłoniło mnie do pocałowania go, ale co? Dlaczego tak bardzo pragnęłam poczuć jego wargi na swoich? Dlaczego czułam się bezpiecznie i szczęśliwie w jego objęciach? Dlaczego nie myślałam wtedy o Harrym? Przecież jeżeli darzy się kogoś tak silnym uczuciem jak miłość to nie można go krzywdzić, prawda? Nie można wyrzucić go ze swoich myśli. Ale ja mogłam. gdy stałam z Kevinem twarzą w twarz nie myślałam, o Harrym, nie myślałam o tym co może poczuć gdy dowie się co zrobiłam z Kevinem.
Otworzyłam drżącą ręką drzwi i weszłam do środka. Bałam się tylko nie wiem czego.
- Harry! Wróciłam!- Starałam się aby mój głos był pogodny tak samo jak rano. Nie wiem czy mi to wyszło. Ale musiałam udawać. Przynajmniej na razie.
- W salonie!- Wciągnęłam dużo powietrza do płuc i spokojnie je wypuściłam. Skierowałam się do salonu, gdzie zastałam mojego chłopaka w towarzystwie mojej matki i Matta. Pocałowałam przelotnie Harry'ego w policzek i weszłam do swojego pokoju w celu przemyślenia sobie kilku spraw i swojego zachowania. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Nie wiem czy powinnam była powiedzieć mu o tym co się stało czy powinna była to zachować to dla siebie tak samo jak zrobiłam to z Jackiem. Będę czuła się podle okłamując go ale raczej wolę żyć w kłamstwie niż żyć bez niego.
- Harriet? Musimy iść.- Harry stał za drzwiami i cicho zapukał. Nie wszedł do środka mimo iż nie za kluczyłam drzwi. Może zorientował się, że muszę przemyśleć sobie kilka spraw.
- Już idę.- Odpowiedziałam cicho i zabrawszy swój wcześniej zdjęty płaszcz wyszłam z pokoju ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Ubraliśmy się bez słowa i od razu skierowaliśmy do samochodu który Harry pożyczył od Matta.
Drogę do szpitala przebyliśmy w całkowitej ciszy. Nawet radia nie włączyliśmy. Ja z chwili na chwilę byłam co raz bardziej zdenerwowana. Nie dość, że ta cała sytuacja z Kevinem nie dawała mi spokoju to jeszcze zaczynałam być na prawdę przerażoną wizytą u lekarza.
Siedziałam z Harrym na korytarzu i mocno ściskałam jego rękę. Wokół nas były pary które uśmiechały się do siebie, albo kobiety które z czułością głaskały się po dużym brzuchu. Mimo tego, że już postanowiłam nadal miałam w głowie mętlik. Już sama nie wiedziałam czego chcę. Urodzenie tego dziecka wiąże się z prawdopodobnie moją śmiercią. Natomiast nie urodzenie go wiążę się z moją męką i życiem w świadomości iż zabiłam jeszcze nie narodzą istotkę która żyła we mnie. (jeżeli piosenka jeszcze leci to ją wyłącz, a włącz tą)
- Pani Lane? Teraz pani.- Pielęgniarka miło się uśmiechnęła, a mnie sparaliżowało. Harry chyba zauważył, że się denerwuję bo mocniej ścisną moją rękę i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Wszedł razem ze mną i odsunął mi krzesło abym mogła usiąść, a sam zajął miejsce obok mnie. Znów chwycił moją rękę, a ja zacisnęłam mocno palce ze strachu.
- Hmmm, pan Matt przekazał mi pani wybór i nawet nie jestem zdziwiony wyborem ale proszę na prawdę jeszcze raz na spokojnie to przemyśleć. Wiem, że to nie jest łatwy wybór ale musi pani podjąć decyzję której nie będzie mogła pani żałować.- Lekarz odłożył jakieś dokumenty i ściągnął okulary. Ciekawe ile razy to już mówił? Czy tamte inne kobiety zmieniały decyzję siedząc na tym krześle?
- Ja to wszystko rozumiem i proszę mi wierzyć, że nie raz myślałam nad decyzją ale nie potrafię skazać na śmierć małego człowieczka który żyję we mnie.- Mówiłam jakby automatycznie. Nie wiem czym się kierowałam
- Ja bardzo dobrze panią rozumiem ale aborcja jest wskazana gdy ciąża lub poród zagraża życiu matki.- Spuściłam wzrok i sama już nie byłam niczego pewna. Spojrzałam na Harry'ego który wpatrywał się w jakiś punkt za lekarzem. Podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam, że był tam plakat gdzie po jednej stronie znajdowało się małe dziecko, a po drugiej jego szczątki. Wyglądało to strasznie jakby ktoś po prostu je rozerwał. I co ja mam się zgodzić aby moje dziecko tak skończyło? Nie!
- Nie. Nie pozwolę na to. Mogę zginąć, ale urodzę to dziecko.- Poczułam na sobie wzrok Harry'ego. Wyglądał na smutnego ale i dumnego za razem.
- W takim razie mam dla pani inną propozycję. Jeżeli nie chce pani poddać się zabiegowi możemy zrobić cesarskie cięcie w 6-7 miesiącu ciąży. Pani nic się nie stanie ale nie ma 100% pewności, że dziecko przeżyję.- No dobra to niby jest jakieś rozwiązanie.
- Zgadzam się.- Moja odpowiedź była natychmiastowa. Harry uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam, że wszystko będzie już tylko dobrze dopóki moje myśli nie skupiły się na pewnym brunecie z niebieskimi oczyma.
Gdy dojechaliśmy do domu ja stwierdziłam, że muszę iść na spacer więc ruszyłam gdzie mnie tylko nogi poniosą. Czułam się lepiej ze świadomością, że jest dla nas nadzieja. Dla mnie i dla dzidziusia chociaż teraz jest tylko jakąś komórką to w mojej głowie występuję już jako człowiek.
Doszłam do parku i zobaczyłam, że na jednej z ławek pod lampą siedzi znajoma mi osoba. Zastanawiałam się przez chwilę czy podejść czy nie ale ostatecznie usiadłam obok i schowałam ręce w kieszenie czarnego płaszcza.
- Cześć.- Mój głos był trochę nie pewny i drżał ale mimo wszystko nie czułam się zdenerwowana. Bardziej czułam podekscytowanie.
- Czy to prawda?- Spojrzałam na niego zdziwiona.- Czy to prawda, że jesteś w ciąży?- Otwarłam szerzej oczy i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Skąd wiesz?- Spuściłam wzrok i skupiłam się na jakimś robaczku który podążał przed siebie.
- Czy to ważne?! Narobiłaś mi nadziei, na coś co nigdy się nie stanie!- Ciekawe czy ktoś nas słyszy. Mam nadzieję, że nie.
- Tak ważne. I wcale nie robiłam ci żadnej nadziei. Sam ją sobie zrobiłeś całując mnie.- Mój ton głosu podnosił się ale jeszcze nie krzyczałam.
- Ale ty to odwzajemniłaś. Do cholery jasnej czy ty jesteś aż tak ślepa?- Poczochrał swoje włosy jakby chciał się tym sposobem uspokoić.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- Teraz spojrzał na mnie z wyrzutem. Już nie był tym samym zabawnym i pewnym siebie Kevinem.
- Bo... To wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaję Kevin. I uwierz mi, że po tym co się stało nie jest mi łatwo siedzieć tutaj z tobą, nie jest mi łatwo spojrzeć w oczy Harry'emu albo go pocałować. Więc może odpuść i przestań się na mnie wyżywać. Do zobaczenia jutro w szkole.- Wstałam zdenerwowana i ruszyłam do domu.
Zastałam Harry'ego z laptopem na kolanach leżącego na moim łóżku. Położyłam się obok niego i mocno się w niego wtuliłam. Harry zauważył, że nie jestem w humorze więc odłożył laptop i otulił mnie swoim ramieniem przyciągając do siebie.
- Kocham cię.- Wyszeptał, a ja się rozpłakałam i starałam się pojąć dlaczego on ze mną jest. Dlaczego nie może zrozumieć, że ze mną będzie miał same problemy?

Narrator.

On kołyszący w swoich ramionach płaczącą dziewczynę.
Ona pełna zwątpienia płacząc w jego silnych ramionach.
Kłamstwo. To właśnie przez to jedno słowo które często występuję w życiu tej dwójki, może wszytko zrujnować lub naprawić. 
--------------------------------------------------------
Witajcie! Cóż rozdział wyszedł dłuższy niż zamierzałam ale to nie moja wina.. To mój najnajchłopak zawsze dorzucał swoje trzy grosze także jego wincie za zaśnięcie przed komputerem :D
Pozdrawiamy wszystkich!:D Jeee :*
Ps. Mam nadzieję, że serio nie zasnęłyście.... o.O