piątek, 29 marca 2013

8

----------------------------------------------------------
Co to jest szczęście? Odpowiedź może wydawać się banalna, lub bardzo złożona. A więc właściwie co to jest? Chwila uniesienia? Uczucie które zostawia po sobie jakiś dłuższy ślad? A może po prostu to nasza wyobraźnia która płata nam figle wprowadzając nasze ciało i umysł w chwilę ekscytacji. 

Harriet.

Obudził mnie czyjś krzyk i huk prawdopodobnie z dołu. Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili doszło do mnie co się stało. W ekspresowym tempie wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam na korytarz. Gdy zobaczyłam na dole leżącego Louis'a i klękającego przy nim Harry'ego przypomniało mi się jak sama spadłam ze schodów tylko, że wątpię aby Lou był naćpany. 
Harry musiał ruszyć Lou bo ten krzyknął i zaczął go wyzywać. Z racji tego, że jeszcze nikogo oprócz mnie oczywiście nie obudzili postanowiłam ich uciszyć. Zeszłam na dół i ukucnęłam z drugiej strony Lou. 
- Nie trzyj ryja kretynie bo resztę obudzisz.- Harry parsknął śmiechem ale pod ostrym spojrzeniem przyjaciela opanował się.
- Jak mam się nie drzeć skoro mnie boli, a on mnie tyka.- Louis zrobił tak bardzo dziwną minę, że właściwie sama nie wiedziałam czy to z bólu czy po prostu chciał pokazać, ze jet zły.
- To było trzeba uważać jak schodzisz, a nie teraz marudzisz.- Louis próbował się podnieść, ale szybko z tego zrezygnował przez łzy gromadzące się w jego oczach.- Co cię boli?- Mój głos zrobił się trochę milszy, bo przecież on nie płakał z byle powodu. Znaczy się prawie nie płakał z byle powodu.
- Noga i trochę ręką.- Spojrzałam na jego nogę i od razu w oczy rzuciła mi się już dość mocno spuchnięta kostka która zaczynała sinieć. 
- Emm, dobra Harry trzeba go na pogotowie zawieźć. Może mieć złamaną nogę.- Harry pokiwał głową i pomógł się podnieść Lou, a ja przytaszczyłam krzesło na którym posadziliśmy tego niedoszłego Supermena.- Idź po jego dokumenty, a ja szybko się ogarnę i możemy jechać.- Znów rozkaz wypłynął z mojej strony, ale Harry wykonywał wszystko co mówiłam.  
Wbiegłam po schodach i zamknęłam za sobą drzwi kopniakiem. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze rzeczy które wpadły mi w ręce i zaczęłam się rozbierać, po czym szybko wciągnęłam na siebie spodnie i bluzkę. Zaplatałam włosy w kucyk i szukałam jakiś skarpetek które są do pary. Muszę tu posprzątać. Dokończyłam ubieranie się i skacząc w jednym bucie wciągałam na nogę drugiego. Wreszcie byłam gotowa więc chwyciłam jeszcze tylko swój telefon z szafki i wyszłam z pokoju gdzie na dole czekał na mnie ubrany Harry i Lou który lekko się krzywił. Chwyciłam swój czarny płaszcz i tylko narzuciłam go na ramiona. Pomogłam Harry'emu wytargać kalekę z domu i gdy Styles poszedł po samochód ja zamknęłam dom i zaprowadziłam Lou do samochodu. Mieliśmy małe problemy z wsadzeniem go na tylne siedzenia aby mógł wyprostować nogę ale wreszcie udało nam się to i spokojnie mogliśmy ruszyć w drogę. Przejrzałam się w lusterku i jakoś dziwnie się czułam. Wiecie byłam bez tapety na ryju i jakoś dziwnie mi było. Nie żebym zawsze miała dużo makijażu ale teraz nie mam nawet błyszczyka na ustach.
- Ładnie ci tak bez makijażu.- Harry zerknął na mnie i lekko się uśmiechnął. Zobaczyłam w lusterku, że Lou szczerzy się jak głupi.
- To tylko twoje zdanie.- Może to nie była najlepsza odpowiedź na bądź co bądź komplement ale sama właściwie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- A jak ja potwierdzę jego słowa? To będzie się liczyć?- Louis spróbował jakoś się wygiąć aby lepiej na mnie spojrzeć ale skończyło się na jego zduszonym krzyku.
- Ty jesteś głupi więc się nie liczy.- Odpowiedziałam mu, a Lou zdenerwowany zaczął walić ręką w tył siedzenia. Spojrzałam zirytowana na Harry'ego który z uśmiechem pokręcił głową.
- Jak zaraz nie przestaniesz to nie tylko noga będzie cię boleć!.- Krzyknęłam po czym odwróciłam się do Tomlinsona.
- Mam to potraktować jak groźbę?- Na chwilę przestał maltretować siedzenie i wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Potraktuj jako ostrzeżenie.- Uśmiechnęłam się do niego wrednie, a ona chyba przyjął sobie moją radę do serca. Harry zgasił silnik i jako pierwszy wyszedł z samochodu aby pomóc Lou. Tym razem stwierdziłam iż Louis był dla mnie wredny więc mu nie pomogę.
Się biedaczek namęczył. Na początku poszliśmy do recepcji powiedzieć, że to był wypadek i może być bez skierowania, więc ta miła pani wysłała nas na odział urazów. Tam gdy lekarz przyjął Louis'a powiedział nam, że musimy udać się na oddział chirurgiczny czym przeraził Lou na maksa aż nie chciał iść. No ale gdy wreszcie go dotaszczyliśmy to musieliśmy poczekać aż wejdzie ostatni pacjent który był przed nami mimo iż Lou może wejść bez skierowania. Gdy wreszcie doczekał się swojej kolejki weszliśmy z nim bo powiedział, że chce mieć nas przy sobie w tych trudnych chwilach. Tam lekarz obejrzał jego kostkę czyli powykręcał w każdą możliwą stronę i skierował nas na prześwietlenie. No więc z racji tego, że ten gabinet był na dole musieliśmy zejść na dół. Tam pani miała chwilową przerwę więc musieliśmy czekać, a gdy przyszła Lou nie chciał wejść sam ale wreszcie go wepchnęliśmy. No i ze zdjęciem znów musieliśmy iść na górę do lekarza u którego byliśmy. Tym razem tylko wrzuciliśmy do gabinetu Louis'a i siedzimy z Harrym na korytarzu czekając na niego. Oto cała nasza mała przygoda.
- Jeżeli on złamał tą nogę to Paul nas zabiję.- Harry pokręcił głową podając mi kubek kawy z automatu. Nie wiem co mi dzisiaj ale mam ochotę na kawę co jest dziwne.
- Raczej nie ma złamanej bo mógł palcami ruszać. Może mieć zwichnięty staw skokowy.- Harry spojrzał na mnie dziwnie, a ja się zaśmiałam.-- Też sobie kiedyś zwichnęłam stąd wiem co mogło mu się stać.- Wytłumaczyłam mu, a jego mina od razu się zmieniła.
- Zobaczysz, że będzie mnie wykorzystywał. I jeszcze powie, że to moja wina.- Harry oparł się o krzesełko i wyciągnął przed siebie nogi.
- A właściwie to jak on to zrobił?- Podkuliłam nogi i oparłam brodę na kolanach.
- No bo obaj byliśmy głodni, a wiedzieliśmy, że z kolacji zostało trochę pizzy więc zaczęliśmy się ścigać kto będzie pierwszy. No, a Lou wpadł na pomysł, że jak zjedzie z poręczy to będzie szybciej. No więc trochę udało mu się zjechać ale potem odwrócił się aby na mnie spojrzeć no i rypnął na schody i sturlał się na dół. Co teoretycznie czyni go zwycięzcą bo był na dole przede mną ale tego mu nie powiem.- Parsknęłam śmiechem i wyrzuciłam kubek po kawie do kosza. Spojrzałam na zegarek wiszący na białej ścianie i aż jęknęłam. Jesteśmy tutaj już z dobrą godzinę.
- A wiesz to może nawet dobrze, że zleciał z tej poręczy bo na dole są gałki więc jakby się nadział to lekarz by mu chyba niezbyt pomógł.- Harry skrzywił się na samą myśl.
- Taa, a Eleanor to by zadowolona nie była.- Zaczęłam się śmiać z jego miny, a po chwili Harry do mnie dołączył przez co nie zauważyliśmy, że z gabinetu wykuśtykał Louis. Harry gdy zobaczył, że jego przyjaciel podpiera się na kuli aż podniósł się z miejsca. Też to uczyniłam ale ja zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
- Ej! Nawet nie zapytasz co mi jest?- Louis oburzył się i tupnął nogą ale zapomniał, że akurat prawą sobie uszkodził więc lekko krzyknął gdy poczuł, że coś go chyba zabolało.
- Mówisz co oznacza, że żyjesz co równa się temu, że będziesz dalej marudził. A gipsu nie masz więc albo skręciłeś kostkę albo zwichnąłeś staw.- Wzruszyłam ramionami i odebrałam dzwoniący telefon.
**
- Louis! Otwórz drzwi!- Krzyknęłam z salonu nie przerywając oglądania jakiegoś hiszpańskiego serialu w którym każdy każdego chce zabić ale nikt tego nie zrobi bo albo są razem albo mają romans. Trochę takie bez sensu ale pomińmy ten fakt.
- Pewnie Harriet nie wstawaj przecież to ty byłaś rano na pogotowiu.- Lou przeszedł obok kanapy podpierając się na kuli. Wychyliłam się zza parcia i uśmiechnęłam do niego wrednie.
- To co jest między nami jest piękne. Rozumiemy się bez słów.- Tommo wystawił mi język i zniknął za ścianą. Znudziła mi się ta jakże ciekawa telenowela więc postanowiłam udać się na górę. Wyłączyłam telewizor i podniosłam się z kanapy gdy do salonu wkroczył przestraszony Louis, a za nim wściekły Paul. Parsknęłam śmiechem na minę Tomlinsona i jak najszybciej wbiegłam na górę.
- Harriet chodź na chwilę.- Harry odsunął się od drzwi prowadzących do jego pokoju i usiadł na łóżku. Z lekkim strachem weszłam do środka i zamknęłam drzwi opierając się o nie.
- O co chodzi?- Założyłam ręce na piersi przenosząc swój wzrok na podłogę. Coś mi się wydaję, że to nie będzie miła rozmowa.
- Chciałbym abyśmy zaczęli od nowa.- Podniosłam głowę i spojrzałam na jego niepewną minę.
- Jakoś nie łapię.- Harry uśmiechnął się lekko po czym wstał i podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam bezkarnie wdychać zapach jego perfum.
- Chodzi mi o to, że chcę abyśmy traktowali się tak jakbyśmy nigdy nie byli razem. Tylko przyjaciele i zobaczymy gdzie to nas zaprowadzi.
- Nie wiem czy pamiętasz ale kiedyś mieliśmy podobny układ i gdzie nas to zaprowadziło?
- Doskonale to pamiętam ale wtedy zawaliłem na całego, a tym razem nie zamierzam na ciebie naciskać. Będę traktować cię jak przyjaciółkę i chcę abyś ty traktowała mnie jak przyjaciela z którym nigdy nic cię nie łączyło.- Mam udawać, że nigdy z nim nie byłam? Mam udawać, że go nie kocham? Przecież to jest głupie. Chciałaś zapomnieć. No niby tak. Ale teraz gdy mogę żyć bez niego w pewnym sensie oczywiście to tak jakby naszły mnie obawy czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Od nowa.- Wyciągnęłam w jego stronę rękę którą uścisnął i uśmiechnął się do mnie.
- Może będziesz oglądać film ze mną i Lou?- Zapytał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił gdy się denerwował.
- Spoko tylko pozwól, że wezmę prysznic i przebiorę się w elegancki dresik.- Harry zaśmiał się i pokiwał głową. Pstryknęłam go w nos i wyszłam z jego pokoju.
Mimo iż na dworze trochę wiało postanowiłam otworzyć u siebie w pokoju okno aby się trochę przewietrzyło. Zabrałam z szafy swoje rozciągnięte szaro białe dresy i udałam się do łazienki od razu rozbierając się i wchodząc do kabiny. Letnia woda przyjemnie rozluźniała moje ciało pozwalając mi się zrelaksować i zapomnieć na chwilę o wszystkich problemach które mnie otaczały z każdej strony.  
Otworzyłam gwałtownie oczy gdy usłyszałam huk dochodzący z mojego pokoju. Przez głowę przeszła mi myśl, że Lou znów z czegoś spadł.
- Harry?!- Krzyknęłam i zaczęłam nasłuchiwać czy chłopak się odezwie.- To ty?!- Odpowiedział mi tylko cisza więc postanowiłam wyjść już spod prysznica i szybko się ubrać.
Otwarłam lekko drzwi i zerknęłam na pokój. Pusto. Popchnęłam do końca drzwi i odetchnęłam z ulgą. To tylko okno które się zatrzasnęło. Roztrzepałam swoje mokre włosy i zostawiając je rozpuszczone zeszłam na dół. W salonie siedział Harry i Lou którzy wybierali film. Usiadłam między nimi i spojrzałam na płyty które były rozłożone na stoliku przed nami.
- Harriet zgadzasz się na ''Podróż na tajemniczą wyspę''?- Louis rzucił groźne spojrzenie Harry'emu który skrzywił się na widok płyty trzymanej przez przyjaciela.
- To jest nudne. Znaczy można to obejrzeć raz i tyle. Ja tam obstawiam na "Hancocka''. - Harry wystawił rękę, a ja przybiłam mu piątkę. Louis zrobił obrażoną minę ale nie krytykował naszego wyboru. Doskonale wiedział, że nie wygra. Harry zasłonił okna i włączył film rozsiadając się obok mnie z westchnieniem.
- Harriet idź po żelki.- Louis dźgnął mnie w bok.
- Czemu ja?- Zadałam podstawowe pytanie nawet na niego nie patrząc.
- Bo ja nie mogę chodzić.- Teraz to się zacznie. Wszyscy będą musieli mu nadskakiwać bo biedny Louis'ek nie może chodzić.
- Harry idź po żelki.- Tym razem to ja dźgnęłam chłopaka w bok, a Lou uśmiechnął się pod nosem.
- Czemu ja?- Powtórzył moje pytanie.
- Bo Lou nie może chodzić, a ty masz bliżej niż ja.- Harry podniósł się i poszedł do kuchni, a ja przybiłam piątkę z Louis'em.
**
Dzwonek do drzwi przewał nam oglądanie filmu w najlepszym momencie ale bez nerwów włączyliśmy pauzę i poszłam otworzyć drzwi.
- Harry! Do ciebie!.- Uśmiechnęłam się do blondynki i odeszłam pogwizdując sobie wesoło. Minęłam zdezorientowanego Harry'ego i znów walnęłam się na kanapę.
- Kto to?- Louis zrzucił moją głowę ze swoich kolan przez co wyprostowałam się niezadowolona.
- No i teraz to ci nie powiem.- Włączyłam sobie film i założyłam ręce na piersi ignorując wpatrującego się we mnie Lou.
- Hej Lou zobacz kto u nas nocuje.- Harry wkroczył do salonu z Lux na rękach i przewieszoną przez ramię niebieską torbą. Tomlinson gdy tylko zobaczył małą wyciągnął do niej ręce, a on powtórzyła jego czynność.
Doszłam do wniosku, że raczej filmu nie dokończymy więc zmyłam się do siebie w celu ogólno-kształcącym co tłumacząc na mój język znaczy rzucić się na łóżko i mieć wszystko w głębokim poważaniu.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wpatrywać się w sufit w celu znalezienia kilku ciekawych odpowiedzi na moje pytania. Najważniejsze z nich to było czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyjmując propozycję Harry'ego. Może powinna zniknąć z jego życia i dać im wszystkim święty spokój.

Harry.

Podałem Lux grzechotkę którą znów upuściła i poczekałem, aż Liam usiądzie sobie wygodnie. Chciałam, nie raczej musiałem z nim porozmawiać. 
- Posłuchałem się ciebie.- Wydusiłem z siebie wreszcie i wziąłem nie zbyt zadowoloną Lux na kolana, a ta od razu zaczęła ciągnąć mnie za włosy.
- Często to słyszę więc musisz sprecyzować w jakiej sprawie się mnie posłuchałeś.- Liam od samego naszego powrotu z pogotowia wymądrza się co mnie lekko irytuję.
- No z Harriet. Rozmawiałem z nią dzisiaj. Postanowiliśmy zacząć wszystko od nowa. Jakbyśmy nigdy nie byli razem.
- I coś czuję, że już tego żałujesz i będziesz mi to wypominał przez dobry tydzień. Czyż nie?-Podałem mu Lux i zacząłem chodzić po salonie nie mogąc się uspokoić. Nawet nie wiem co właściwie mnie zdenerwowało ale czułem, że jestem zły.
- No właśnie sam nie wiem czy żałuję. Kocham ją tego jestem pewny ale.... Czuję, że ta cała przyjaźń nas od siebie odsunie i wszystko jeszcze bardziej się zrypie.- Usiadłem nagle zmęczony i schowałem twarz w dłoniach.
- Jeżeli na prawdę ją kochasz to uwierz mi, że ten układ który jest teraz między wami tylko wam pomoże i wreszcie oboje zrozumiecie, że nie możecie bez siebie żyć.
- Kurwa Liam ja już wiem, że nie mogę bez niej żyć.- Chłopak oburzony moim słownictwem zakrył dziewczynce uszy i pokręcił głową z oburzoną miną.
- Zważaj młody człowieku na słownictwo. A tak ogólnie to powiedziałeś jej, o trasie?
- Nie jeszcze nie. Jurto wezmę ją i Lux na spacer i jej powiem.

Harriet.

- Czekolada, czekolada, czekolada....- Zbiegłam ze schodów mrucząc pod nosem czekolada. Opowiem wam zabawną historię. Gdy się położyłam to sobie zasnęłam i śniło mi się, że mam dom z czekolady no i go zjadłam i teraz chce mi się czekolady. Zabawne prawda?
- Tobie co?- W kuchni zastałam Harry'ego i Lux rzucającą w Loczka różnymi zabawkami. 
- Mamy w domu czekoladę?- Zaczęłam otwierać szafki w celu znalezienia mojego cudu nad cudami. 
- Druga szafka po lewej.- Otworzyłam szafkę którą wskazał mi Harry i ujrzałam to co tak bardzo mnie do siebie wołało. Usiadłam na blacie i otworzyłam czekoladę po czym podzieliłam się z towarzystwem które teraz rzucało się miśkami. Taaa na poziomie. 
- Gadzie reszta przygłupów?- Harry oburzony rzucił we mnie pluszowym kurczakiem. 
- Liam u Danielle, Louis z Eleanor u góry, a Niall i Suzie wybyli się na spacer z dobrą godzinę temu.
- No a Zayn?
- Poszedł błagać Perrie o wybaczenie.- Zrobiło mi się jakoś smutno. Malik kochał Perrie i to cholera nawet ślepy zauważy ale rozumiem dziewczynę. Zdradził ją z pierwszą lepszą i jeszcze jej nic nie powiedział. Co ona mogła sobie pomyśleć? A gdyby Taylor nie powiedziała jej tego sama to co Malik dalej by ją okłamywał nie wiadomo jak długo. 
- Myślisz, że się pogodzą?- Zeskoczyłam z blatu i podałam Lux zabawkę którą wypuściła na podłogę.
- Myślę, że Perrie będzie trudno przekonać ale jeżeli go kocha to mu wybaczy.- Miałam jakieś dziwne wrażenie, że on nawiązuję do nas. Bo jeżeli go na prawdę kocham to wreszcie wszystko mu wybaczę. Tylko, że ja już to zrobiłam. I może to właśnie jest złe bo nie mogę być na niego zła. Nie mam o co. Przecież on teraz zachowuję się idealnie. Jest miły, pomaga mi. Tylko dlaczego nie był taki wcześniej? Dlaczego wcześniej tak bardzo mu zależało aby być jak najbliżej mnie, a teraz wystarcza mu przyjaźń?

Narrator.

Słowa mogą zranić, ale mogą też wiele zdziałać. 
Czyny mogą nam pomóc ale również zaszkodzić.
Uczucia mogą pokazać nam co dla nas jest tak na prawdę dobre, a co złe. 
Serce może zrujnować nam życie.
Rozum może przezwyciężyć to co najważniejsze.
----------------------------------------------------------------------
No i znów spóźniony ale nie miałam zbytnio czasu na pisanie -.- Taka trochę masakra. Hmm postanowiłam uszkodzić Louis'a tak jak uszkodziłam siebie chociaż ja to sobie zrobiłam na w-f ale pomińmy ten fakcik. :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba ten rozdział. Wyszedł dłuższy ale nie moja wina. Dobra moja. Wczoraj założyłam nowego bloga gdzie są już bohaterowie i dziś pojawi się prolog. 
Nowy blog mam nadzieję, że wam się spodoba i choć trochę zaciekawi. No ale to, że mam drugiego bloga nie oznacza, że kończę ten. Jeszcze trochę was pomęczę :*
Ale się rozpisałam..... A jak u was pogoda? Bo ja będę miała piękną Wielkanoc tej zimy :D

niedziela, 24 marca 2013

7

---------------------------------------------------------------
Są ludzie którym pozwolimy wracać zawsze. Choćby nie wiadomo jak bardzo by nas zawiedli, i jak bardzo pozwoliliby nam cierpieć. I mimo iż wywołali najokropniejszy ból gdy odchodzili- to wywołują najcudowniejszy uśmiech gdy wracają. 

Harriet.

Trzymałam dwa palce przy swojej szyi i spokojnie liczyłam uderzenia. Puls lekko przyśpieszony. Ale co się dziwić. Wyprostowałam się i rozejrzałam za drogą powrotną. Gdy udało mi się zlokalizować w którą stronę powinnam się udać znów zaczęłam biec ale tym razem wolniej. Wczoraj, a właściwie dziś w nocy postanowiłam, że zacznę o siebie dbać. Wiem, nie powinnam była biegać ale postanowiłam spróbować. Może zwalczyłam chorobę i nic mi nie będzie. Jak na razie nie mam napadu kaszlu także jest dobrze.
Zatrzymałam się przed skrzykną i wyjęłam z niej kilka kopert. Przecisnęłam się przez czatujące fanki i spokojnie weszłam do domu zrzucając z siebie swoją bluzę. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej talii. Na początku lekko się wystraszyłam ale potem przypomniałam sobie gdzie się znajduję. Przecież w tym domu każdy się przytulał.
- Gdzie byłaś tak wcześnie?- Słysząc jego głos zaczęłam się śmiać po czym wyswobodziłam się z jego uścisku. Louis jęknął nie zadowolony i zrobił obrażoną minę.
- Biegałam. Nie czuć?- Lou parsknął śmiechem i zostawił mnie samą. Stwierdziłam, że lepiej jak pójdę wziąć prysznic i dopiero potem dołączę do śniadania. A po za tym chcę mieć trochę czasu na ogarnięcie swoich myśli. 
Nie poszłam do pokoju Harry'ego tylko do siebie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i rzuciłam go niedbale na łóżko po czym wyciągnęłam z szafy rzeczy na przebranie i udałam się do łazienki.  
Szybko umyłam swoje ciało podśpiewując sobie przy tym. Gdy byłam już ubrana wzięłam się za rozczesywanie swoich włosów splątanych przez suszenie suszarką. Zrobiłam sobie warkocza aby włosy mi nie przeszkadzały i pomalowałam rzęsy maskarą aby powiększyć sobie oczy.
Zabrałam z pokoju telefon i z wolną głową od myśli zeszłam na dół kierując się do ciemnobrązowej jadali w której za pewne wszyscy siedzieli. Nie myliłam się. Usiadłam na wolnym miejscu między Niall'em, a Louisem. Na przeciwko mnie natomiast siedział Harry który unikał mojego wzroku.
- A więc ten emmm co tam w świecie Harriet?- Po zachowaniu Lou mogłam się domyśleć iż Harry już zdążył mu się pochwalić wczorajszym wieczorem.
- Jeżeli chcesz wiedzieć to albo wyjdź na dwór albo jutro rano pójdziesz biegać ze mną.- Sięgnęłam po dzbanek z sokiem po czym nalałam sobie trochę pomarańczowego płynu do szklanki.
- Eee wiesz z chęcią bym to zrobił ale wiesz Eleanor jest bardzo zazdrosna i nie chcę narażać cię na jakieś nieprzyjemności z jej strony.- Spojrzałam na niego i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Smacznego Harriet.- Niall nałożył mi na talerz kilka kanapek i grzecznie zasugerował, że mam to wszystko zjeść. Muszę zacząć normalnie funkcjonować co równa się z tym iż muszę normalnie jeść więc wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie.
- Harriet może pojedziesz z nami do radia?- Liam upił łyk swojej kawy i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Spojrzałam przelotnie na Harry'ego który siedział z pochyloną głową.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać.- Odpowiedziałam niepewnie bo właściwie to głupio mi było powiedzieć, że nigdzie z nimi nie pojadę.
- Szybko się ocknęłaś.- Mruknął Harry pod nosem. (O.O)
- Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć to zrób to.- Odłożyłam kanapkę na talerzyk i założyłam ręce na piersi. Styles podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Wyglądał okropnie. Podkrążone oczy zdradzały to, że nie spał w nocy albo spał ale bardzo mało.
- Wczoraj powiedziałem wszystko co miałem do powiedzenia.- Odsunął swoje krzesło i wyszedł z jadalni. Położyłam ręce na stole i zaczęłam się bawić łyżeczką. Jeżeli tak ma teraz wyglądać każde nasze spotkanie to ja chyba podziękuję.
- Harriet co się stało?- Niall położył mi rękę na ramieniu, a ja pokręciłam głową sama właściwie zastawiając się co wczoraj wieczorem poszło nie tak.
- Pójdę z nim porozmawiać.- Louis poklepał mnie po plechach i skierował się w stronę schodów. Ukryłam twarz w dłoniach i wróciłam do wspomnień wczorajszego wieczoru.

- Wyjdź za mnie.- Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej, a płuca zaczęły domagać się powietrza którego mi brakowało. Spojrzałam w jego zielone oczy i odpowiedziałam na najważniejsze pytanie z jego strony.
- Nie mogę Harry.- Wyszeptałam i wstałam aby nie patrzeć na jego zawiedzioną twarz. 
- Dlaczego? Przecież powiedziałaś, że mnie kochasz.- Stanął za mną, a ja odwróciłam się ale sprawnie unikałam jego wzroku.
- Tak ale powiedziałam też, że się boję. Mam dość walki, a wiem, że.... Że my będziemy walczyć. I to nie w dobrym znaczeniu tego słowa. Okej może na początku będzie świetnie ale potem wszystko zacznie się sypać. Sam wiesz jak zakończył się nasz związek. Ja nie chcę znów cierpieć i starać się zapomnieć wszystkiego co jest z tobą związane.
- Czyli masz w dupie to co ja czuję. Masz w dupie to, że cię kocham i chcę być z tobą!- Rzucił ściskanym w dłoni pudełeczkiem które uderzając o ścianę otworzyło się przez co pierścionek wyleciał na podłogę i ''podjechał'' nam pod nogi.
- Nie możesz tak mówić.- Schyliłam się i podniosłam złoty pierścionek.- Zachowaj to dal tej jedynej.- Chwyciłam jego rękę po czym wcisnęłam mu pierścionek. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi.
- Ta jedyna właśnie odchodzi.- Miałam wielką ochotę aby się odwrócić ale wiedziałam, że to nie pomoże. Musiałam odejść. Tak będzie lepiej. Dla niego.

Co zrobiłam nie tak? Odrzuciłaś go. Och, Stefek wiesz, że to nie jest takie łatwe. Właśnie, że jest ale ty się boisz bo jesteś tchórzem. Teoretycznie jesteś mną więc ty też jesteś tchórzem.
- Jedziemy za godzinę. Bądź gotowa.
- Liam ja nie jestem pewna czy....- Podniósł rękę do góry nakazując mi się zamknąć więc posłusznie wykonałam jego rozkaz.
Niall i Liam postanowili posprzątać po śniadaniu więc skorzystałam z okazji i udałam się do salonu w którym przebywał Zayn. Wrócił późno i nie miał ochoty na rozmowę, ale teraz już się nie wywinie. Usiadłam obok niego i zaczęłam oglądać bajkę która go zainteresowała.
- Gadałeś z nią wczoraj?- Zapytałam nie odwracając wzorku od telewizora i od ganiającego swój własny ogon królika co było dość dziwne.
- Próbowałem. Jak na razie to ona tylko wykrzyczała mi w twarz jaki jestem okropny.- On też cały czas śledził poczynienia królika ale wiedziałam, że robi to tylko aby nie patrzeć mi w oczy.
- Próbuj dalej. Jeżeli ją na prawdę kochasz to najgorsze co możesz teraz zrobić do się poddać.- Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Zobaczyłam coś co mnie wprost zszokowało. On płakał. Po jego policzkach płynęły łzy. Szybko go przytuliłam pokazując, że nie jest sam.
- Bez niej moje życie nie ma sensu Harriet.- W moich oczach również pojawiły się łzy. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić.
- Wiem coś o tym.- Szepnęłam i od razu skarciłam się za to. Co ja odwalam. Zayn odsunął się ode mnie i przetarł policzki.
- Co się wczoraj takiego stało, że Harry jest taki przybity?- Teraz to ja zaczęłam unikać jego wzroku.
- Oświadczył mi się, a ja.....- Zabrakło mi słów na to co właściwie zrobiłam. No dobra powiedziałam nie ale przecież w głębi duszy krzyczałam tak.
- Ale.... To dlaczego......? Myślałem, że go kochasz.- Zayn spojrzał na mnie niepewnie i wyglądał w tej chwili jak małe dziecko które powiedziało coś czego nie jest do końca pewne.
- Bo go kocham i właśnie dlatego nie mogę z nim być. Muszę pozwolić mu odejść. No, a przecież to nie może być aż takie trudne, co nie? No wiesz zaczynasz ignorować tą osobę, potem twoje uczucia zanikają i tyle.
- Taaa to było bardzo epickie Harriet tylko szkoda, że sama w to nie wierzysz.- O kurde nakrył nas! Uciekać! 
- Pff skąd ta pewność? Może ja po prostu tak dobrze udaję?- Zmrużyłam lekko oczy, a on zaczął się śmiać.  Patrzyłam na niego chwilę w ciszy, aż wreszcie sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać właściwie z samej siebie.
- Co wam tak wesoło?- Liam i Niall usiedli na przeciwko mnie i patrzyli podejrzanie. Nie dziwię się im. Przecież ostatnio gdy byłam wesoła to tak jakbym była na haju. Opanowałam się i spojrzałam na Zayn'a który próbował się nie śmiać.
- Ja tam nie wiem co go tak rozbawiło.- Wzruszyłam ramionami i z małym uśmiechem na twarzy opuściłam salon. Byłam już przy schodach gdy przypomniałam sobie, że przecież wyciągnęłam ze skrzynki listy. Tylko gdzie one są? Wróciłam do korytarz i rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam na szafce żadnych kopert. Leżała na niej tylko moja niebieska bluza. Walnęłam się w czoło i podniosłam bluzę odnajdując koperty. Powiesiłam bluzę na wieszak i zabrawszy koperty wróciłam do salonu. Wszystkie listy które przeglądałam były zaadresowane do Liam. Dopiero ostatnia koperta była podpisana moim imieniem  Zdziwiłam się, że nie ma na niej znaczka ani adresu zwrotnego. Z dziwnym uczuciem otworzyłam kopertę i wyciągnęłam złożoną na pół kartkę. Rozprostowałam ją i od razu rozpoznałam pismo.

Droga Harriet,
  ale to banalne. Kurde nie umiem pisać listów więc doceń fakt iż się dla ciebie męczę. Mianowicie chodzi o to, że byłem przygotowany iż odrzucisz moją propozycję dlatego musiałem w jakiś sposób wszystko ci wytłumaczyć nawet jeżeli miałby być to tylko list. Chodzi o to, że gdy dowiedziałem się, że wyjechałaś do LA musiałem cię tutaj sprowadzić za wszelką cenę. Długo nad tym myślałem i w końcu uświadomiłem sobie, że przyjedziesz tutaj tylko dla jeden osoby. Zakradłem się do domu chłopaków (zauważyłaś, że oni nigdy nie zamykają drzwi?) i podpaliłem ich kuchnie po czym szybko wyszedłem przez okno. Nie chciałem aby coś im się stało. Nie chciałem aby coś się stało Harry'emu. Może to zabrzmi żałośnie ale zadziałało co nie? Przyjechałaś tylko, że nie porozmawiałaś ze mną. Szkoda. Szkoda, że tak późno i w nie zbyt miłych okolicznościach przekonałaś się, że nie jestem aż taki zły na jakiego wyglądam. Szkoda, że nie zaczęliśmy tego inaczej. Ale cóż bywa. Czasu nie cofniemy. Dobra do rzeczy. Możesz uznać mnie za tchórza, że nie robię tego osobiście ale PRZEPRASZAM. Ciebie jak i chłopaków. Kiedyś wszystko było inne, Harry był inny. Nie wiem czy ci opowiadał o swojej przeszłości ale wiedz, że przyjaźniłem się z Harrym i on nie jest taki święty i dobry jak ci się wydaje. Nie chcę cię do niego uprzedzać ale uważaj Harriet. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Max.

Schowałam list z powrotem do koperty i zaczęłam zastanawiać się nad tym co przeczytałam. On podpalił ich dom, po to abym tutaj wróciła. Ale dlaczego chciał aby przyleciała? Bez sensu. I jeszcze ten tekst, że mam uważać na Harry'ego bo on wcale nie jest taki za jakiego go mam. A za jakiego go mam? Za dobrego, romantycznego i uczciwego chłopaka? Raczej nie. Ale nie myślałam o nim nigdy jak o złym człowieku jak już to o osobie która się zagubiła. Najwyraźniej się myliłam. I to bardzo. Muszę dowiedzieć się dlaczego oni przestali się przyjaźnić. Co takiego zaszło między nimi, że jedne z nich postanowił zostawić drugiego? Kurde i gdzie on wyjechał? Przecież komuś musiał powiedzieć gdzie będzie teraz mieszkał.
Podniosłam wzrok z koperty i zauważyłam, że jestem całkowicie sama w salonie. No nie fajnie, zostawili mnie. 
- Suzie!- Wystrzeliłam jak z torpedy i pobiegłam na górę. Przecież ona jest kuzynką Max'a więc musi wiedzieć gdzie on teraz jest. Otworzyłam drzwi od pokoju Niall'a gdzie aktualnie mieszka moja kolorowa koleżanka i zamknęłam je równie szybko jak i otwarłam. Usłyszałam ze środka zduszony pisk i śmiech Horana. Zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam zgodę na wejście otworzyłam lekko drzwi i wsadziłam do środka tylko głowę.
- Nie chcę przeszkadzać i w ogóle ale mam pytanie do Suzie.- Dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej.
- W czym mogłabym ci pomóc dziewojo.- Wstała po czym poprawiła bluzkę którą najwidoczniej Horan chciał z niej zedrzeć.
- Czy wiesz gdzie jest Max? Dostałam od niego list i teraz mam do niego wiele pytań, a właściwie nie wiem gdzie on jest.
- Przykro mi Harriet ale powiedział mi tylko, że nie długo się odezwie. Nie wiem gdzie on jest.- Dziewczynie zrobiło się przykro ale szybko zatuszowała to uśmiechem.
- Trudno. Dzięki. A no i wiecie zaraz mamy jechać do radia także ten. Wiecie o co chodzi.- Zamknęłam drzwi i z uśmiechem poszłam do swojego pokoju aby schować list. 
**
Siedzę z Suzie na kanapie w radio i nie mogę przestać się śmiać z min prowadzących. Chłopcy opanowali całe pomieszczenie. Dosłownie. Każdy z nich krzyczał coś innego do mikrofonu. Nie byłoby tak źle gdyby to nie szło na żywo. I właściwie zamiast odpowiadać na pytania to chłopcy je zadawali począwszy od najbanalniejszych, a kończąc na tych plus osiemnaście. 
Wreszcie ich manager nie wytrzymał i wszedł do pomieszczenia w którym przebywali chłopaki.
- Spokój! Dlaczego wy nie możecie być spokojni i poważni przez godzinę? Harry odsuń się do tej konsoli.- Styles spuścił na dół głowę i podszedł smutny do Louis'a który zaczął go przytulać i mówić, że kupi mu taką samą. I wiecie co? Wcale bym się nie zdziwiła gdyby on to zrobił.
Chłopcy po względnym ogarnięciu się zaczęli odpowiadać na pytania prowadzących jak i samych fanów. Jak na razie pojawiło się tylko jedno pytanie o mnie i z dwadzieścia o Suzie. Właściwie to cieszył mnie ten fakt.
- A teraz pytanie od fanki która jest z nami na linii.- Jakiś facet poklikał coś na dużej klawiaturze i po chwili można było usłyszeć wesoły głos dochodzący z głośników.
- Harry czy masz zamiar oświadczyć się Harriet skoro nie jesteś już z Taylor?- Styles odruchowo spojrzał w moją stronę i przez chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Gdybym był pewny, że je przyjmie to pewnie tak ale miłość jednej osoby nie wystarczy.- I właśnie w tej chwili zarzucił mi, że go nie kocham. Zdenerwowałam się. Taka prawda. Wstałam z kanapy i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na jasną żarówkę która świeciła tuż nad moją głową. Drzwi którymi wyszłam otworzyły się i na przeciwko mnie pojawił się Harry.
- Dlaczego wyszłaś?- Spojrzałam na niego i zaczęłam się zastanawiać co z nami jest nie tak. Dlaczego między nami nie może chociaż raz dobrze?
- Wiesz nie lubię słuchać gdy ktoś twierdzi, że nie mam uczuć.- Harry zrobił krok w przód i położył obie ręce obok mojej głowy. Spojrzałam w jego oczy i nie dostrzegłam w nich już tego starego Harry'ego.
- Przecież nie powiedziałem, że nie masz uczuć, powiedziałem tylko.......
- Dlaczego zerwałeś kontakt z Max'em?- Przerwałam mu i czekałam na jego odpowiedź. On wyprostował się lekko zdenerwowany i spojrzał na mnie z pogardą.
- Zaraz wracamy do domu.- I tyle. Wrócił do środka, a ja nadal nie poznałam odpowiedzi.
------------------------------------------------------
Udało się! Boziu myślałam, że nie dam rady napisać już nic sensownego, a tu proszę! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału co jest dziwne ale serio podoba mi się :D
Dziękuję za wszystkie motywujące komentarze :*
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. 
A takie małe pytanko: Jak myślicie w czym Harriet przeszkodziła Suzie i Niall'owi?

piątek, 22 marca 2013

6

--------------------------------------------------------------------
Co dziennie, nawet nie świadomie tęsknimy za czymś co było dla nas czymś wspaniałym. Teraz to tylko wspomnienia, czasu nie cofniemy choćbyśmy bardzo tego pragnęli. Nie które nasze szczęśliwe wspomnienia zakrywają te smutne i przerażające które są powiązane tylko i wyłącznie z jednym.

Harriet.

Otworzyłam po woli oczy i prawie się uśmiechnęłam. Na moje szczęście pohamowałam się. Harry wpatrywał się we mnie jakby szukał jakiejś części mnie którą zgubił.
- Witaj śpiąca królewno.- Uśmiechnął się do mnie uroczo a w mojej głowie zrodziła się myśl iż mogłabym codziennie patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Niby wszystko ładnie i w ogóle ale dlaczego ja się nie odezwę? Przecież w tej chwili mogłabym powiedzieć co czuję i było by wszystko dobrze. Chyba... Możliwe, prawdopodobnie tak.
Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie i moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Było już po dwunastej.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- Szepnęłam i opuściłam głowę chowając się za włosami. Harry usiadł obok mnie i podniósł moją głowę.
- Nie było potrzeby. Harriet czy.... No czy zgodziłabyś się pójść ze mną na dzisiejsze przyjęcie do Paula?- Spuściłam wzrok i sama nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. No bo właściwie to chcę z nim tam pójść ale wiem też, że na pewno spotkamy tam pannę Swift co wcale nie jest takie świetne jakby się mogło wydawać.
Spojrzałam na Harry'ego który czekał w skupieniu na moją odpowiedź. Próbował zachować względny spokój ale...widać było, że się denerwuję. Nawet bardzo denerwuję. Wzięłam głęboki wdech i lekko, prawie niezauważalnie skinęłam głową na znak zgody. Momentalnie na twarzy Harry'ego pojawił się wielki uśmiech. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju zostawiając samego szczerzącego się do siebie Harry'ego. Spokojnie zeszłam na dół gdzie przeżyłam nie mały szok. Mianowicie Danielle i Eleanor zrobiły sobie z salonu jakiś salon kosmetyczny, a chłopcy wpatrywali się w nie. A właściwie to nawet nie wiem kiedy Louis i El się pogodzili ale cieszę się, że już jest między nimi dobrze. Właściwie to czułam się trochę winna. gdyby nie moje zachowanie po wyjeździe Niall'a Lou zachowywałby się normalnie i wtedy by się nie pokłócili. A właśnie Niall. Coś czuję, że z mojego planu znienawidzenia chłopaków nici. Przecież ja nie potrafię tego zrobić. Nie potrafię znienawidzić osób których kocham. A po za tym.... Ja nie chcę tego robić. Chcę aby znów wszystko było tak jak wcześniej.
- Oo Harriet jak dobrze, że już wstałaś. Słyszałyśmy, że idziesz z Harrym do Paula więc przybyłyśmy na pomoc.- Eleanor uśmiechnęła się do mnie promiennie. Harry który stanął obok mnie zaczął kręcić głową ale było już za późno. Spojrzałam na niego i czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony.
- No wiesz, jesteś przewidywalna.- Wzruszył ramionami i zniknął w kuchni podśpiewując sobie pod nosem. Uśmiechnęłam się lekko. Westchnęłam i pokręciłam głową. Nie czekając ani chwili dużej podeszłam do Horana i bez żadnych słów przytuliłam się do niego zaciskając mocno powieki w celu powstrzymania małych słonych kropelek.
- Ja też cię kocham i bardzo przepraszam.- Szepnął mi do ucha. Przez jego słowa poczułam jak jakaś mała bańka pęka w moim wnętrzu przez co łzy wylały się na światło dzienne. Odsunęłam się od niego i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam się szczerzyć jak głupia. Właściwie to tak bez powodu. Albo może był powód? Prawdopodobnie właśnie zrobiłam krok ku lepszej przyszłości.
Dziewczyny kazały wziąć mi szybki prysznic ponieważ zaraz będą się znęcać nad moim ciałem. W tym momencie wpatrywałam się w odbicie dziewczyny w lustrze której ciało było całkowicie zaniedbane i wyniszczone. Spokojnie mogłam policzyć wystające żebra. Kości biodrowe odznaczały się pod cienką warstwą skóry. Przerażający obraz, do którego powstania sama się przyczyniłam. Drżącą ręką otworzyłam drzwi od łazienki i próbując zachować spokój weszłam do swojego w pokoju gdzie czekały na mnie dziewczyny. Gdy tylko ujrzały moje ciało na ich twarz pojawiło się przerażenie i niedowierzanie. Usiadłam na łóżku starając się zachowywać normalnie co raczej mi nie wychodziło.
- Wydaję mi się, że z tym będziecie miały najwięcej roboty.- Odwróciłam swoje ręce ukazując im różowe blizny po cięciach. Zostaną ze mną. Już na zawsze. Czy żałuję, że to zrobiłam? Jak cholera. Nie wiem co mną wtedy kierowało ale na pewno było to głupie. Chciałabym cofnąć czas ale nie mogę. Każdy z nas popełnia błędy ale moje całe życie to jeden wielki błąd.
- Spokojnie damy radę. Ale teraz opowiadaj o co chodzi z tobą i Harrym?- Eleanor zaczęłam suszyć mi włosy, a Danielle wybierać jakieś cienie.
- O nic. Nie jesteśmy razem i raczej już nigdy nie będziemy.- Jakoś wzięło mi się na zwierzenia, a nigdy nie była dziewczyną która chciałaby się komuś wyżalić. Albo może inaczej. Ja po prostu nie miałam komu się wyżalić.
- To dlaczego wczoraj wieczorem zleciał na dół wielce szczęśliwy i mówił, że teraz między wami będzie tylko lepiej?- Dan wymierzyła we mnie jakimś pędzelkiem, a ja cofnęłam się do wczorajszego wieczoru. Położyłam się gdy on już spał i odpowiedziałam mu.... Albo mu się coś przyśniło albo....
- Nie spał.- Szepnęłam i lekko się uśmiechnęłam. To znaczy, że on jednak coś do mnie czuję i chcę zawalczyć.
- Chyba nie chcę poznawać nie których odpowiedzi. - Zaśmiałyśmy się ze słów Eleanor która lekko się skrzywiła do swoich myśli.
- Będziesz dzisiaj najpiękniejszą dziewczyną. Wtedy Styles zobaczy, że nie może odpuścić.- Dan usiadła na przeciwko mnie i zaczęła nakładać na moją twarz jakieś pudry przez które co chwilę kichałam.
Gdy jedna z dziewczyn zajmowała się moją twarzą druga kombinowała coś z moimi włosami. Widać było, że bardzo przykładają się do pracy. A gdy Eleanor przyniosła mi sukienkę miałam ochotę się na nie rzucić. Robiły wszystko bylebym wyglądała jak człowiek.
Stanęłam przed długim lustrem i nie mogłam uwierzyć, że to ja. Nie widziałam już wychudzonej dziewczyny z podkrążonymi oczyma. Teraz stała tam dziewczyna z lekkimi lokami luźno opadającymi na ramiona, lekkim makijażem doskonale podkreślającym jej niebieskie oczy. Miętowa sukienka dodała jej kilka zbawiennych kilogramów i wydłużyła chude nogi, a szare szpilki dodawały uroku całej stylizacji. Wyglądałam jak jakaś modelka, a nie dziewczyna z depresją która gubi się we własnym życiu.
- To nie jestem ja. Przecież ja tak nie wyglądam.- Odwróciłam się do szczerzących się dziewczyn. Zaśmiały się obydwie.
- Jesteś piękna i zawsze o tym pamiętaj. A teraz. Siedzisz tutaj kochana póki po ciebie nie przyjdziemy. Harry nie może cię na razie zobaczyć.- Pocałowały mnie obydwie w policzek i zostawiły samą. Znów spojrzałam w lustro i wprost nie mogłam uwierzyć.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać dlaczego wcześniej nie zaczęłam żyć. Tak na prawdę żyć. Cieszyć się z każdego nowego dnia, z każdej chwili. Przecież to jest najważniejsze. Popełniłam tak wiele błędów. Muszę to naprawić. Koniec użalania się nad swoim jakże ciężkim życiem. Przecież nie tylko ja mam problemy. Są miliony ludzi na świecie którzy mają problemy i potrafią sobie z nimi poradzić. To dlaczego ja mam być gorsza? Też sobie poradzę. Muszę. Mam dla kogo żyć.
- Nie przeszkadzam?- Zayn wyrwał mnie z zamyślenia. Nawet nie słyszałam jak pukał. A może nie pukał? A co za różnica? Pokiwałam głową, a Malik zamykając za sobą drzwi usiadł obok mnie i westchnął smutno.
- Co się stało?- Jeżeli mam zacząć normalnie żyć to chyba najlepiej będzie jeżeli odnowię swoje stosunki z najbliższymi dla mnie osobami.
- Nie mogę okłamywać dłużej Perrie. Dzisiaj będzie na przyjęciu, gdzie również ma się pojawić Taylor. Wiesz, że to dziecko może być moje, prawda?
- Może ale nie musi. A po za tym kto wie z kim ona jeszcze się zaprzyjaźniła? Może to nie będziesz ani ty ani.... Harry.- Pewnie łódź się dalej.
- A jeżeli będziesz znów z Harrym,a okaże się, że to jego dziecko. To co wtedy zrobisz?- Zadał mi pytanie które może wydawać się proste ale tak na prawdę to wcale prostym nie jest.
- Nie wiem. Ale.... Walisz trudnymi pytaniami Zayn.- Uśmiechnęłam się do niego, a on przytulił mnie do siebie. To wszystko jest zbyt piękne aby było prawdziwe. Ej! Stop! Miałam się nie użalać. 
Gdy tylko Zayn wyszedł z pokoju poczułam się samotnie i miałam nieodpartą chęć aby znów rozluźnić swoje ciało i umysł. Sięgnęłam pod materac i wyciągnęłam woreczek z białym proszkiem. Trzymałam go w dłoniach i poczułam jak zalewają mnie różne uczucia. Radość, smutek, przerażenie i przede wszystkim złość. To wszystko jego wina, to przez niego zaczęłam znów brać to świństwo. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać.'' Jeżeli będziesz smutna to po prostu weź kartkę, długopis i wylej swoje uczucia na papier.'' Wyciągnęłam z szuflady długopis i kartkę po czym usiadłam na krześle i zaczęłam pisać to co przychodziło mi do głowy.

Nikt nie odkryje tajemnicy życia,
swojego prawdziwego bycia.
Radość, smutek i łzy...
Czy to prawdziwy ty?
Pokaż swoją twarz,
chyba tyle odwagi masz.
Co dziennie stawiasz znak zapytania na końcu swojego zdania.
Uwierz w siebie,
nie chodź z głową w niebie.
Po prostu idź swoją drogą,
inni przecież tak robią.

Co to jest? Co to właściwie ma do tego co czuję w tej chwili? Bez sensu.... Położyłam woreczek na zapisanej kartce i nadal nie widziałam żadnego powiązania swoich słów z czymś takim. A może widziałam? może trochę to uproszczę. Chodzi tutaj mniej więcej o moje relację z panem H, o Niall'a, o Max'a i co najważniejsze o Jacka który mnie ignoruję, nie odbiera telefonów i w ogóle odciął się ode mnie. Wiem kto zna odpowiedzi na moje pytania powiązane z jego osobą ale tak jakby trochę mi głupio pytać. Ostatecznie zostawiłam kartkę na biurku, a na niej woreczek ze zbawianiem które tylko by wtrąciło mnie w większy dół. Zeszłam ostrożnie na dół gdzie właściwie wszyscy już byli. Uśmiechnęłam się delikatnie i stanęłam obok Harry'ego który wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy i z miłością w oczach.
** (coś tam takiego chyba fajnego )
Myślałam, że to ma być małe przyjęcie czy coś a okazało się, że jest tutaj większość ludzi których dotychczas oglądałam w telewizji ale jakoś szczególnie się tym nie jarałam. Ogólnie to dałoby się znieść tą jakże rozrywkową atmosferę (wyczujcie ten sarkazm) gdyby nie uporczywy wzrok  panny Taylor która cały czas się na nas gapiła. Czułam się skrępowana co było bardzo dziwne i w ogóle jakoś dziwnie się czułam.
- O przyszedł ten mój kuzyn o którym wam mówiłam. Zaraz przyjdę.- Suzie odeszła od nas w stronę jakiegoś chłopaka który miał jej dziś towarzyszyć ponieważ Niall stchórzył i nie zaprosił jej. Wpatrywałam się w stół ale gdy poczułam jak siedzący obok mnie Harry napina mięśnie podniosłam głowę i spojrzałam w tą samą stronę co on. Suzie szła do nas i rozmawiała z Max'em. Chłopcy jak jeden mąż poderwali się z miejsc i stanęli w szeregu. Suzie wydawała się całkiem zdezorientowana, a gdy Niall przyciągnął ją do siebie to już całkowicie zgłupiała. Ja natomiast wstałam spokojnie i przywitałam się z brunetem przytulaskiem.
- Ciebie też miło widzieć Marie.- Uśmiechnęłam się lekko i speszona spojrzałam na wściekłego i zdziwionego Harry'ego.
- Nie wiedziałam, że jesteś kuzynem Suzie.- Odgarnęłam włosy z twarzy, a wymieniona dziewczyna podeszłam do Max'a i stanęła blisko niego.
- Słyszałem, że.... Miałaś problemy ze zdrowiem.- Powiedział miałaś, a nie masz. Czyżby coś się zmieniało, a ja o tym nie wiem?
- A dzięki komu je miała?- Harry objął mnie w pasie i szykował się do boju.
- Chcesz poznać odpowiedź?- Harry zmieszał się na odpowiedź Max'a.- Harriet porozmawiamy? Na osobności?- Podkreślił ostatnie słowo, a ja pokiwałam głową na znak zgody i odeszłam z nim do przeciwległego konta sali. Gdy zobaczyłam jak Taylor podchodzi do chłopaków i dziewczyn coś mnie ukłuło w środku ale nic nie zrobiłam. Ale gdy Perrie którą zdążyłam poznać spojrzała zszokowana na Zayn'a i wybiegła z płaczem byłam już wściekła. Wyminęłam Max'a i podeszłam do chłopców którzy trzymali Malika który najwidoczniej chciał się rzucić na blondynę.
- Czy ty nie masz własnego życia? Musisz wszystko rozpieprzać? Bark zajęcia czy coś? Idź piosnkę napisz i będzie spokój. Rozwaliłaś mój związek z Harrym, spoko należało mi się bo jestem jędzą, ale Zayn'a i Perrie mogłaś zostawić w spokoju.- Taylor widocznie zdziwiona moimi słowami odeszła od nas kierując się w stronę wyjścia. Odwróciłam się do chłopców i zobaczyłam jak Louis odprowadza tego całego Paula który chyba chciał zainterweniować.
- Na co czekasz debilu? Jedź za nią.- Malik pokiwał głową i wyleciał z sali jak torpeda. Pokręciłam głową i przetarłam czoło. Czułam się dziwnie zmęczona i marzyłam teraz tylko o swoim ciepłym łóżeczku.
- Harriet wyjedź ze mną.- Odwróciłam się i zaczęłam śmiać myśląc iż to żart ale gdy zobaczyłam spokojną i poważną twarz Max'a zrozumiałam, że on nie żartuję i umilkłam nie wiedząc jak się zachować.
- Max... Ale, bo co? Co? Jakoś nie łapię. Co? Czemu? Dlaczego?- Sama gubiłam się w swoich jakże inteligentnych wypowiedziach więc jemu to już współczuję.
- Było nam tak dobrze przez te dni. Wyjedź ze mną.- No niby racja. Fajnie było ale żeby zaraz z nim wyjeżdżać?
- Max, nie mogę. Tutaj jest mój dom. Tutaj są moi przyjaciele tutaj jest..... Tutaj jest kretyn z kręconymi włosami i po prostu nie mogę wyjechać. Przepraszam.- Max ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się do mnie i odszedł sobie nie odpowiadając.- Chce wracać do domu.- Zabrałam swój płaszcz i nie czekając na nich skierowałam się do wyjścia. Miałam dość wrażeń jak na jeden krótki dzień.
**
Zebrało mi się jakoś na wspomnienia i analizowałam wszystko co było związane z Harrym. Odtwarzałam w głowie wszystkie nasze spotkania. Te dobre jak i te złe. Zastanawia mnie fakt dlaczego wtedy w szpitalu gdy Lou kazał mi wybierać zostałam. Poszłam pod jego salę i weszła od środka nie bojąc się tego co może mnie spotkać z jego strony. A teraz? Teraz się boję. Może to dziwne ale wtedy gdy on był bliski śmierci było mi łatwiej dostrzec co jest dla mnie ważne, a co nie.

- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.


W taki sposób przeprosił mnie właściwie za nic To było słodkie z jego strony i bardzo miłe. Chciałabym mieć więcej takich wspomnień związanych z jego osobą.
- O nie śpisz to dobrze.- Harry chwycił mnie za rękę i posadził na łóżku. Zaczął chodzić w kółko zerkając co chwilę na mnie. Byłam zdezorientowana i nie miałam pojęcia jak się zachować. I to już nie pierwszy raz dzisiaj.
- Harry zaczynam się denerwować.- Chłopak zatrzymał się i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kocham cię Harriet. Wiem, wiem. Ty nie jesteś pewna co do swoich uczuć co do mnie ale cholera mam dość. Chcę poznać odpowiedź tu, teraz.- Jego oczy zaczęły błądzić po całej mojej twarzy.
- A co chcesz usłyszeć? Mam ci powiedzieć prawdę? Dobrze. Kocham cię ale boję się. Boję się, że znów mnie zawiedziesz, że znów się mną zabawisz. Harry ja też mam dość. Co dziennie o coś walczę ale ja już nie mam siły. Po prostu się poddałam.
- Wyjdź za mnie.- Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej, a płuca zaczęły domagać się powietrza którego mi brakowało.

Narrator.

Zabić?
Pokochać?
Uszczęśliwić?
To nie bajka, tylko życie. 
Zabić jest zbyt prosto.
Pokochać natomiast zbyt trudno.
Uszczęśliwić? 
--------------------------------------------------------------------
Jestem żałosna! nie dość, że tak długo nic nie napisałam, to teraz dodaję takie.....coś. Serio masakra! Ale nie miałam pojęcia jak dobierać słowa i wg. Postaram się aby następny był lepszy. Obiecuję. A teraz PRZEPRASZAM i mam nadzieję, że dacie radę to coś przeczytać....

niedziela, 17 marca 2013

5

-------------------------------------------------------------
A co gdyby przeszłość powróciła ze zdwojoną siłą? Czy wtedy dalibyśmy sobie radę? Czy poradzilibyśmy sobie z wszystkim przez co raz przebrnęliśmy?

Harry.

Otworzyłem zmęczone oczy i zobaczyłem to co widzę od dwóch dni. Harriet leżała do mnie plecami i chyba spała lub znów wpatrywała się w ścianę. Od dwóch dni to samo. Gdy zrobili jej wszystkie badania w szpitalu, przedstawili diagnozę to wypisali ją do domu. Czy pomogło jej coś z tego co nam przepisali lub kazali robić? Nic, a nic. Wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że jest jeszcze gorzej. Nic nie mówi, nie chce jeść, a musi. Sam już nie wiem co mam robić. We wszystkim jej pomagam. Ona nic tylko by siedziała i wpatrywała się w jeden punkt. Raz udało jej się przejść przez depresję, ale czy drugi raz też da radę? Pewnie byłoby lepiej gdyby rozmawiała z psychologiem ale ona do nikogo się nie odzywa. Właściwie gdyby nie to, że w nocy zdarza jej się mówić przez sen to wcale bym nie słyszał jej głosu. Szkoda tylko, że powtarza Max. Denerwuję mnie to ale i zarazem ciekawi. Dlaczego on jej się śni? Pytałem się ale zgadnijcie jaka była jej reakcja. Nawet na mnie nie spojrzała. Ciekawe jak to będzie dzisiaj. Mam nadzieję, że się choć trochę rozpromieni. Mianowicie dziś mamy iść pograć w piłkę z resztą zespołu. Oczywiście Harriet idzie z nami. Szkoda tylko, że Suzie nie może iść. Polubiłem ją. Jest pełna energii optymistycznie nastawiona do świata. Zazdroszczę jej. Zazdroszczę jej tego, że nawet ze swoich problemów potrafi zrobić błahostkę.
Ni z tego ni z owego Harriet się podniosła i poszła do łazienki. Czyli dziś myję się sama. To chyba dobrze, prawda? Można powiedzieć, że jedynym plusem tej całej sytuacji jest to, że mogę ją bezkarnie dotykać i, że śpi ze mną. 
Sam też wstałem z łóżka i skierowałem się na dół. Czułem się okropnie i za pewne też tak wyglądałem. Ale wiem co mi pomoże.
- O boże stary dobrze, że zrobiłem więcej.- Zayn uniósł do góry kubek dając mi do zrozumienia o co mu chodzi. Mogłoby się wydawać, że powinienem być na niego wściekły za to co zrobił i byłem, tak trochę ale właściwie to on mnie uwolnił od małżeństwa z przymusu. A co do dziecka.... Cóż trzeba czekać.
- Dzięki.- Nalałem sobie pełen kubek czarnej cieczy i usiadłem na wolnym krześle przy blacie. Napiłem się zbawiennego płynu i zamknąłem oczy.
- Może dziś ja z nią będę spał, co? Musisz się wyspać.- Podskoczyłem na głos Lou obok siebie. Otworzyłem oczy i spojrzałem na przyjaciela z lekkim uśmiechem.
- I myślisz, że będąc dalej od niej zasnę? Marne szansę, ale dzięki.- Przetarłem zmęczone oczy i opróżniłem w połowie swój kubek.
- Witajcie dzieciątka, i żegnajcie dzieciątka.- I tyle widzieliśmy Suzie. Weszła i wyszła. Ja nie rozumiem skąd ona ma w sobie tyle energii.
- Harry co wczoraj powiedział ten psycholog u którego byliście?- Liam wydawał się nie całkiem pewny czy powinien pytać ale nie mogłem mieć mu tego za złe. Chciał wiedzieć co powiedział i pewnie nie tylko on.
- Powiedział, że Harriet popada w depresję. Może to byś spowodowane tym całym stresem i jeszcze ten wypadek, utrata dziecka. Jeszcze ja też jej dołożyłem swoje trzy grosze. Powiedział jeszcze, że jeżeli ona nie zacznie mówić, chociażby do nas to są marne szansę, że z tego wyjdzie. I jeszcze jedzenie...Nie stwierdził u niej anoreksji ale jest blisko krawędzi. Sami widzieliście jak ona wygląda.- Spuściłem wzrok i zacząłem obracać w dłoniach kubek.
- No, a te blizny....Rozmawiałeś z nią o tym?- Louis objął mnie ramieniem jak miał w zwyczaju robić aby mnie wesprzeć.
- A czy można nazwać rozmową mówienie jednej osoby? Jeżeli tak, to rozmawiałem.- Niall podniósł się z miejsca i ze łzami w oczach wyszedł z kuchni wbiegając po schodach. Wiem, że on również obwinia się tą całą sytuacją. Tylko, że on tutaj nie zawinił, a ja tak. Zayn mruknął pod nosem coś w stylu, że z nim pogada i również ulotnił się z kuchni.
- Ja już nie daję rady. Minęły dopiero dwa dni, a ja już nie mogę na nią patrzeć. Jest taka obojętna, bez uczuć. Jakby wcale jej nie było.-Byłem bliski płaczu ale musiałem się powstrzymać. Ona może tutaj wejść w każdej chwili i wtedy muszę być twardy aby jej pokazać, że tak łatwo nie odpuszczę.
- Harry nie jesteś z tym sam. Pomożemy ci. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wróciła do nas ta wredna Harriet.- Liam uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wyszedł zostawiając mnie samego z Lou.
- Ja nie będę ci pieprzył, że wszystko będzie dobrze bo tego nie wiem i właściwie to jest przereklamowane, ale będę dziś dobry i zrobię wam śniadanie.- Poklepał mnie po plecach i zabrał się za przygotowywanie jedynej potrawy jaką potrafi zrobić. Jeżeli kanapki można nazwać potrawą to on jest mistrzem.
Do kuchni weszła Harriet która bez słowa usiadła jak najdalej ode mnie. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko.
- A więc.... Harriet wymyśliłaś jakiś doping dla mnie?- Louis próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt ale jak zwykle ona tylko wpatrywała się w ścianę nic nie mówiąc. Nie raz to było wprost przerażające, a nie raz żałosne.
- Harriet zjedz śniadanie, a ja skoczę się ubrać.- Spojrzałem porozumiewawczo na Lou, a on skinął głową dając mi znać, że wie o co mi chodzi.

Louis.

Postawiłem talerzyk z kanapkami przed Harriet, a ona obrzuciła je tylko jednym spojrzeniem i znów wróciła do obserwowania ściany. Usiadłem na przeciwko niej, tak, że teraz wpatrywała się w moją twarz.
- Nie myśl sobie, że stąd wyjdziesz dopóki czegoś nie zjesz..- Podstawiłem jej talerzyk dosłownie pod nos, a ona po chwili wahania wzięła do ręki najmniejszą kanapkę. Wpatrywałem się w nią dopóki nie wzięła pierwszego kęsa. Poczułem się dumny, z niej i z samego siebie.
- Wiesz, chłopaki bardzo się cieszą, że cię dziś poznają. Dużo im o tobie mówiliśmy i tak sobie myślę, doceń fakt, iż myślę, że się polubicie.- To było jak gadanie do samego siebie ale miałem nadzieję, że wreszcie się zdenerwuję i powie mi chociaż, że mam się zamknąć.- Ale musisz uważać na Josha. On jest tak trochę no dobra bardzo zboczony. A no i pamiętaj, że dopingujesz tej drużynie w której będę ja. Tak wiesz tylko ci przypominam.- Uśmiechnąłem się do niej słodko, a ona po prostu wstała i wyszła z kuchni zostawiając mnie samego. Chociaż coś zjadła. Stwierdziłem patrząc na talerz z którego zniknęły dwie kanapki.

Harriet.

Wysiadłam jako ostatnia z samochodu i od razu zaczęłam się rozglądać za jakąś ławką na której będę mogła usiąść. 
- Harriet chodź poznasz chłopaków.- Harry uśmiechnął się do mnie miło, a ja ignorując go udałam się w stronę pustej ławki. Znajdowaliśmy się na jakimś boisku które było otoczone drzewami i krzewami które wyglądały trochę przerażająco bez liści. Usiadłam na ławce z której widziałam całe boisko i mogłam spokojnie obserwować jego ruchy. Spojrzał na mnie ze smutkiem i podszedł do swoich przyjaciół witając się z nimi. Znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie samotności. Chciałam do nich podejść, przytulić się do niego i przerosić za wszystko ale nie mogłam. Coś mi nie pozwalało tego zrobić. Strach? Obawa? Nienawiść? Miłość? Może to wszystko. 
Zachowywałam się egoistycznie. Nie myślałam i nie zważałam na to co oni mogą czuć. Nie obchodziło mnie, że mogę ich ranić. Przecież ja też cierpiałam. Przecież mnie też skrzywdziło wiele osób i musiałam sobie z tym poradzić. Musiałam przezwyciężyć wszystko abym mogłam żyć. I wiecie co? Wygrałam. Ale teraz przegrywasz. Tak, teraz przegrywam. Nie mam już siły walczyć drugi raz. Nie mam siły znów udawać, że jest ok. Bo tym razem nie jest. Tym razem jest gorzej. Za pierwszym razem tą całą zakichaną depresję wywołało odejście Nicka i gwałt. A teraz? Teraz strata dziecka, ucieczka Niall'a, Taylor która jest w ciąży, zaręczyny Harry'ego, jego kłamstwa co do uczuć którymi mnie darzy, ignorancja ze strony Jacka. Nie wiem o co temu chłopakowi chodzi ale nie będę się narzucać. Może robię źle dając mu wolną rękę ale nie chce go do niczego zmuszać. Wolę stracić go na zawsze niż mieć na niby.
Spojrzałam na rozświetlone uśmiechem twarze moich PRZYJACIÓŁ. Taaa. Ciekawe ile jeszcze będę mogła tak mówić. Wiem, że chłopcy zaczynają niedługo trasę kiedy nie wiem dokładnie bo nie dosłyszałam nic więcej z ich rozmowy. Oni wyjadą. A ja? Znów zostanę sama. Jakoś nie przeraża mnie ten fakt. Byłam już sama. Nie raz. Tylko, że teraz muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby oni mnie znienawidzili i aby nie martwili się o mnie gdy będę w trasie. I przede wszystkim to ja muszę ich nienawidzić, abym nie tęskniła każdego dnia.
**
Ile już tak siedzę? Nie mam kurwa zielonego pojęcia ale pizga jak w Kieleckim, a oni dalej biegają jak małpy za tą cholerną piłką. Chciałabym już wrócić do domu i zamknąć się w pokoju. Spojrzałam na chłopaków  i aż się we mnie zagotowało. Przerwę sobie debile zrobili. Nie, no zaraz padnę. Harry zerwał się nagle krzyknął coś do Niall'a i odszedł wściekły. Louis oczywiście popędził za nim ale przyjaciel odesłał go z powrotem. Podeszłam nie pewnie do chłopców chcąc wyłapać o co chodzi.
- No świetnie. I gdzie on teraz pójdzie? Zadowolony jesteś z siebie? Przecież ja nie mam pojęcia gdzie on teraz jest.- Louis wyżywał się na Niall'u który siedział cicho ale dało się zauważyć, że chce coś powiedzieć.
- Lou uspokój się. Niall tutaj nie zawinił. Harry powinien się opanować. Znajdziemy go, spokojnie.- Liam wstał i rozejrzał się dookoła mając nadzieję, że zaraz Harry wyskoczy z krzaków.
- Jedzcie do domu. Wrócę z nim.- Odezwałam się pierwszy raz od dwóch dni przez co mój głos był trochę zachrypnięty. Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.
- Ona mówi!- Jakiś brunet wzniósł ręce ku niebu i zaczął składać pokłony.
- Wiesz gdzie on może być?- Louis stanął na przeciwko mnie, a ja zignorowała jego słowa i skierowała się w tą samą stronę co Harry. Kiedyś wspomniał mi o tym boisku i, że jest tutaj pewne miejsce do którego uwielbia powracać. Obiecał mi kiedyś, że mnie tam zabierze. Nie miałam pojęcia gdzie to jest dokładnie ale coś tam wiedziałam. Za drzewami ciągnie się drogą którą można dojechać do zjazdu do mego rodzinnego domu. To właśnie na tej drodze poznałam Harry'ego. To właśnie na niej wszystko się zaczęło. Przedzierałam się przez ''łyse'' gałęzie drzew, aż wreszcie go ujrzałam. Siedział na gałęzi jednego z wyższych drzew i wpatrywał się przed siebie.Bardzo ostrożnie wspięłam się na drzewo i usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i posłał czuły uśmiech.
- Nie sądziłem, że ty tutaj przyjdziesz.- Spuściłam głowę na dół chowając się za zasłoną moich włosów. Nie wiem dlaczego akurat te słowa wywołały na mojej twarzy rumieniec. Przecież mówił wiele bardziej hmm, słodszych lub zboczonych słów i nie rumieniłam się.- Hej, nie zasłaniaj się. Rumieńce na twojej twarzy to bardzo rzadki widok.- Odgarnął mi włosy z twarzy, a ja odsunęłam się od niego.- Harriet proszę cię....Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz swoim zachowaniem.- Spojrzałam w jego oczy czego momentalnie pożałowałam. Były takie....smutne. Co ja mam zrobić? Powiedzieć wszystko co mi leży na sercu, czy może nadal unikać jakiegokolwiek kontaktu z nimi.
- Chłopcy pojechali do domu.- Wyszeptałam cicho prawie pewna, że on nie dosłyszał moich słów, ale po jego kiwnięciu głową zorientowałam się, że raczej usłyszał.- Też chcę już wracać.- Przełknęłam głośno ślinę bojąc się tego co zaraz może się stać. Harry pokiwał głową i bez problemu zeskoczył na ziemię po czym wyciągnął w moją stronę rękę. Przez chwilę wahałam się czy skorzystać z jego pomocy czy nie aż wreszcie ujęłam lekko jego dłoń, a on ściągnął mnie na dół. Mimo iż stałam już o własnych siłach, on nadal mnie trzymał i nie zanosiło się na to aby mnie puścił.
- Przepraszam Harriet. Za wszystko.- Dotknął dłonią mojego policzka. Puścił mnie i razem ruszyliśmy w drogę powrotną. Wyszliśmy na drogę na której się pierwszy raz spotkaliśmy i ruszyliśmy w stronę terenu zamieszkanego przez chłopaków. Czułam lekki niedosyt. Myślałam, że mnie pocałuję czy coś takiego, a tu nic. Może sobie odpuścił? Nie mogłabym go o to winić przecież sama tego chciałam ale jednak myślałam, że teraz gdy nie jest już z Taylor będzie o mnie walczył.
- Pamiętasz ten dzień kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy?- Nie odpowiedziałam więc mówił dalej.- Szłaś wtedy tą drogą, a gdy się zatrzymałem byłaś dla mnie wredna, ale cóż zasłużyłem sobie. Pewnie gdyby nie to, że zaczynało padać to nigdy byś nie wsiadła do samochodu. Nic się nie zmieniłaś od tego czasu.- Spojrzałam na niego, i dostrzegłam na jego twarzy uśmiech który zdradzał to, że dobrze wspomina nasze pierwsze spotkanie. Nie jesteś lepsza. 
Gdy tylko otworzyliśmy drzwi od domu chłopcy otoczyli nas i zasypali pytaniami na które wcale nie odpowiadałam. Po prostu wyminęłam ich i poszłam na górę do pokoju który znów dzielę z Harrym. Wzięłam swój rozciągnięty dres po czym zamknęłam się w łazience. Weszłam do kabiny prysznicowej aby rozgrzać swoje ciało strumieniami ciepłej wody. Dość porządnie zmarzłam na tym można powiedzieć spacerku. 
Nie chciało mi się suszyć włosów więc tylko porządnie wytarłam je ręcznikiem i ubrałam na siebie dres. Wyszłam z pokoju i zastałam Harry'ego który smacznie sobie spał na łóżku. Pewnie chciał się przebrać. Cóż są jeszcze inne łazienki w tym domu.
Położyłam się obok niego i mogłam spokojnie obserwować jego spokojną twarz.
- Tak, pamiętam.- Odpowiedziałam szeptem na jego wcześniejsze pytanie. Zamknęłam oczy i przywołałam w głowie wspomnienie naszego pierwszego spotkania.

- Hej, może cię gdzieś podwieźć laska?- Obróciłam się zdezorientowana. Przez swoje ważne myśli nie usłyszałam samochodu który jechał za mną. Znaczy teraz stał, ale wtedy musiał...Eh nie ważne. Bynajmniej teraz stał, a przez okno od strony kierowcy wystawała głowa jakiegoś chłopaka. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że on ma psa na głowie.
- Hej, spadaj.- Odwróciłam się do niego tyłem i dalej kontynuowałam swoją podróż. Ten frajer z psem na głowie jechał za mną. Na początku chciałam go zignorować czy coś ale jakoś mi się to nie udało. Ale to nie moja wina, przecież... Zauważyliście, że dużo się tłumaczę?
- Wiesz może jednak cię podwieźć? Zbiera się na deszcz.- Spojrzałam na niebo. Cóż z racji tego, że jest noc co wiążę się z tym, że jest ciemno to jednym słowem... Gówno zobaczyłam. Chociaż to jest więcej niż jedno słowo. Zatrzymałam się i spojrzałam na tego pajaca zrezygnowana. Wsiadłam do tego jego głupiego samochodu, a ten walną chyba swój słodki uśmiech numer fajf. Położył rękę na moim kolanie, a ja spojrzałam na niego z jeszcze większą pogardą niż wcześniej.
- I nie było trzeba tak od razu?- Znów ten jebnięty uśmieszek, jakby to miało jakoś na mnie zadziałać. No cóż działa. Wywołuje u mnie chęć na wymioty.
- Bierz tą łapę, bo dzieci nie będziesz miał.- Chyba wziął moją groźbę na serio. Ale to dla niego dobrze. Wszyscy co mnie znają wiedzą, że ja zawsze mówię prawdę i lepiej mi nie podpadać. Pajac w końcu się opamiętał i ruszył. Spoglądałam tylko na drzewa i szukałam znaku informującego o zjeździe.
- Stój!!- Chłopak podskoczył na mój krzyk ale posłusznie się zatrzymał. Spoglądał raz na drogę raz na mnie, przerażony i całkiem zdezorientowany.
- Co? Przejechałem coś?
- Tak, zjazd po mózg.- Odpięłam pasy i spojrzałam na zdziwionego kretyna.- A więc to no... Żyj w szczęściu, rozmnażaj się i w ogóle. To ten... Strzałka!


Narrator.

Czy każde nasze czyny są przewidziane przez ''Tego z Góry''?
Czy wszystko co się z nami dzieję, to przypadek czy plan jakiejś gry?
A  co gdyby ktoś chciał zmienić swój pionek?
Co gdyby ktoś po prostu chciałby wypaść z gry?
---------------------------------------------------------
Witajcie marcheweczki! Mam nadzieję, że tym razem nie zawaliłam :D
Ja ogólnie jestem dość zadowolona z tego rozdziału co jest dziwne.... o.O
Wiecie co, tak myślałam nad zakończeniem tego opowiadania i zaczęciem innego ale chciałabym wiedzieć czy ktoś by czytał te wypociny, także ten. Dajcie znać, no nie :P

czwartek, 14 marca 2013

4



----------------------------------------------------------------------
Czy bycie człowiekiem bez uczuć może nam w jakiś sposób pomóc? czy zadziałać w odwrotną stronę? Właściwie to każdy z nas ma uczucia bez wyjątku ale to od nas samych zależy czy pokażemy je światu. Czy pozwolimy sobie czuć.

Harriet.

Możecie mi powiedzieć od kiedy NORMALNI ludzie leżą na dachu w styczniu w Londynie bez koszulki i z okularami przeciwsłonecznymi na oczach? Taa też bym chciała to wiedzieć. Przedarłam się wreszcie przez napalone fanki i otworzyłam sobie kluczem furtkę. Przecisnęłam się na podwórko i od razu zadarłam głowę do góry. 
- Co ty kretynie odwalasz?!- Krzyknęłam, a biedny Lou prawie zrypał się na dół. Usiadł wygodnie i pomachał do mnie z dachu.
- Opalam się!- Na dźwięk jego głosu dziewczyny czatujące przed furtką zaczęły piszczeć i krzyczeć jak bardzo go kochają. Wywróciłam oczami i znów zwróciłam uwagę na pół nagiego Tomlinsona na dachu.
- Jak ci się uda to daj znać!- Bez zbędnych ceregieli otworzyłam sobie drzwi od domu i zostawiając Lou samego z dachem i fankami skierowałam się na górę do swojego pokoju. Chciało mi się spać i od razu się położę. Otworzyłam drzwi od pokoju i stanęłam zdziwiona. 
- No wy sobie kurwa chyba żartujecie.- Wszyscy na mój głos się wyprostowali i spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach. Może wam opiszę to co zastałam. Harry- siedział z głową w moich szafkach. Zayn- przeglądał stosy kartek. Liam- stał obok Malika i trząsł się ze strachu. Niall-.... Ej chwila stop. Niall? Co on tutaj robi? Przecież go nie było.
- Cześć, koniczynko.- Horan chciał mnie przytulić ale ja zrobiłam krok do tyłu czym zatrzymałam go.
- Wynocha. Wszyscy.- Odsunęłam się od drzwi aby mieli jak wyjść. Jakaś laska z włosami jak tęcza patrzyła współczująco na Horana. Chwila....
- Harriet....- Liam ucichł jakby zapomniał co chciał powiedzieć.
- Ty tam byłaś.- Spojrzałam na twarz dziewczyny. Wydawała się miła.- Co równa się z tym, że ty też tam byłeś. Patrzyłeś na mnie i nawet nie podszedłeś.- Na twarzy blondyna pojawił się smutek i rozczarowanie. Ale kurwa to ja jestem rozczarowana jego zachowaniem, więc o co chodzi.- Wyjdźcie. Narysować wam to!- Wystarczyło krzyknąć, a wszyscy ruszyli do wyjścia. No prawie wszyscy. Harry stał i patrzył na mnie z zaciętą miną co równało się z tym, że coś sobie postanowił.
Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem i zostałam sam na sam z Harrym który wpatrywał się we mnie.
- Wiem, że przespałaś się z Max'em.- Powiedział ledwie słyszalnie jakby mówił to sam do siebie.
- No i co z tego? Nie jesteśmy razem więc nie możesz mi prawić morałów. A po za tym jestem dorosła.- Ominęłam go i zebrałam wszystkie porozrzucane kartki.(Ewentualnie sobie to włącz :P)
- Już zapomniałaś co on ci zrobił?- Poczułam jego oddech na karku, i zadrżałam. Odwróciłam się i stanęłam z nim twarzą w twarz. Jego zielone oczy wywiercały we mnie dziurę jakby chciał dotrzeć do moich myśli i bezkarnie je odczytać.
- Uwierz mi, że skrzywdził mnie mniej niż ty.- Cała pewność opuściła mnie wraz ze spojrzeniem w jego oczy. Zatonęłam w nich. Dałam się ponieść byle by tylko uciec od przerażającej teraźniejszości która mnie otaczała.
- Nie chciałem tego.- Dotknął mojego policzka, a ja mimowolnie zamknęłam oczy. W mojej głowie panował chaos, a w sercu burza uczuć która dopiero się zaczynała.
- Ja też nie chciałam wielu rzeczy.- Chwyciłam jego rękę w celu odsunięcia jej od mojego policzka. Może i już go nie dotykał ale teraz trzymał mnie za rękę i nie zamierzał puścić.
- Co się z nami stało?- Zaczęłam się cofać chcąc uwolnić się z jego spojrzenia ale on szedł przede mną oddzielając mnie od świata w którym mogłam myśleć.
- Raczej powinieneś zapytać co takiego zrobiliśmy źle.- Poczułam na swoich plechach zimno bijące od ściany i po chwili byłam do niej przyciśnięta. Harry stał na tyle blisko mnie iż doskonale czułam jego niespokojny oddech na mojej twarzy.
- A więc co takiego zrobiliśmy źle.?- Jego twarz była co raz bliżej mojej, a szept był co raz bardziej seksowniejszy jeżeli to w ogóle jest jeszcze możliwe.
- Nie wiem Harry. Może tak miało być.- Mój wzrok zatrzymał się na jego ustach które były lekko rozchylone. Same wręcz prosiły się o pocałunek.
- Dlaczego tak trudno kogoś kochać?- Jego usta muskały moje przy wypowiadaniu każdego słowa. Wreszcie nie wytrzymałam i sama wpiłam się w jego usta z zachłannością o jaką bym siebie nie posądzała. W środku mnie wręcz zawrzało i gorąco rozlało się po moim ciele jakby ktoś wlewał we mnie wodę chcąc rozgrzać moje ciało. Już dawno się tak przy nim nie czułam i teraz wszystko wydawało mi się takie inne, nowe, nieodkryte. Co z jednej strony było wspaniałe i wręcz podniecające ale z drugiej strony smutne i przerażające.
Jego ciepłe i duże dłonie spoczęły na moich biodrach po czym zacisnęły się lekko na nich. Jęknęłam i poczułam, jak Harry uśmiecha się przez pocałunek. Wszystko było wspaniale i wprost idealnie gdyby nie fakt, że ona ma narzeczoną która jest na dodatek w ciąży. Chciałam się odsunąć ale on mi nie pozwolił. Czerpał z tego pocałunku wielką satysfakcję i nie chciał aby to się skończyło. Zresztą nie tylko on bo ja też chciałam tak trwać z nim przy ścianie wieczność co było nie możliwe i każdy dobrze o tym wiedział.
Gdy poczułam jego jedną rękę na moim brzuchu w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka i tym razem popchnęłam go z całej siły czym uwolniłam się od jego ust.
- Wyjdź.- Oddychałam głęboko i nie równo. Nie mogłam spojrzeć w jego oczy bo znów mogłoby się wydarzyć coś niestosownego. (jak jeszcze muzyka sobie gra to ją wyłącz. Proszę:)
Harry bez słowa sprzeciwu wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Osunęłam się po ścianie i wczepiłam palce w swoje włosy. Byłam przerażona swoim lekkomyślnym zachowaniem. Jak ja mogłam do tego dopuścić. Obiecywałam sobie, że już nigdy mu nie ulegnę i nie pozwolę sobie poczuć czegokolwiek do kogokolwiek. Więc jak? Dlaczego? Jakim cudem? Przecież to nie możliwe. Nie można przestać kogoś kochać aby potem znów zacząć do niego coś czuć prawda? No właśnie. Więc co ty było? To zawsze ci pomoże tylko nie bierz za dużo. Słowa Max'a rozległy się w mojej głowie. Podniosłam się i podniosłam materac od łóżka. Wyciągnęłam małą paczuszkę z białym proszkiem w środku. Doskonale wiem, że właśnie tego szukali.
Zakluczyłam drzwi i zgarnęłam wszystkie śmieci ze stolika. Rozsypałam biały proszek i uformowałam z niego pasek. Zwinęłam jedną kartkę i spojrzałam na białe zbawienne czegoś. Robiłam to już nie raz ale dopiero teraz, pierwszy raz poczułam coś takiego jak niepewność. Czy aby na pewno tego chcę? A chcesz zapomnieć? Odpowiedź jest oczywista. Zatkałam jedną dziurkę od nosa, a w drugą włożyłam trochę zwiniętej w rulonik kartki. Zaciągnęłam się mocno wciągając wszystko co rozsypałam. Usiadłam prosto i zatkałam nos aby nie kichnąć.
 Po chwili poczułam jak moje całe ciało się rozluźnia i jakby wszystkie problemy mnie opuszczały. Uwielbiałam to. Taka błogość, stan prawie nie możliwy do opisania. Taki nie powtarzalny. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie bez powodu. Po prostu poczułam, że w tej chwili uśmiech jest idealnie pasujący do mojego stanu duchowego.
Otworzyłam oczy i wszystko zaczęło wirować. Jakimś cudem udało mi się wstać i chwiejnym krokiem weszłam do łazienki. Chwyciłam się umywalki i spojrzałam w lustro. Moje źrenice były niewyobrażalnie duże co był dobrym znakiem.
Podwinęłam rękawy mojej bluzy i spojrzałam na wyblakłe już kreski które kiedyś przyniosły mi ukojenie. Już tego nie zrobię. Nawet teraz gdy jestem na haju mogę obiecać, że już nigdy nie będę się cięła. Ten cały szajs zwany życiem nie jest tego warty. Może trochę późno sobie to uświadomiłam ale zawsze lepiej później niż wcale. Czy jakoś tak to było.
Zrobiła mi się strasznie duszno więc postanowiłam wyjść na balkon. Niestety musiałam wyjść z pokoju aby do niego dotrzeć. Niczym ninja wyskoczyłam z pokoju na korytarz i ignorując kolorowe miśki jeżdżące na hulajnogach wokół mnie otworzyłam drzwi i poczułam zimne powietrze na swoim ciele. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. A gdyby tak skoczyć....Ciekawe czy to boli. Wiecie taki skok z kilku metrów na beton. Może bym nie zginęła? Wiecie w filmach zawsze ludzie którzy byli najarani albo pijani przeżywają i wychodzą bez szwanku więc może ze mną też tak będzie.

Zayn.

Zobaczyłem stojącą przy barierce Harriet która spoglądała na dół. Poczułem jakieś nie przyjemne uczucie i chciałem do niej podejść ale coś mi mówiło abym jeszcze poczekał. Napiąłem wszystkie mięśnie i byłem gotowy do szybkiego biegu w jej stronę. Gdy zachwiała się lekko nie wytrzymałem i po woli zacząłem zbliżać się w jej stronę. Dziewczyna ukucnęła ale wciąż trzymała się barierki. Jej długie blond włosy lekko podnosiły się z powiewami wiatru. Wreszcie ręce Harriet również opadły, a ona upadła bezwładna na zimne kafelki. 
- Harriet?- Odwróciłem ją w swoją stronę i zobaczyłem łzy na jej zmarzniętych policzkach. Spojrzałem w jej oczy, i aż wciągnąłem głęboko powietrze widząc jej rozszerzone źrenice. Wsunąłem rękę pod jej głowę i zgiąłem nogi w kolanach podnosząc ją bez trudu. Była zdecydowanie za lekka jak na swoje osiemnaście no prawie dziewiętnaście lat. Kopnięciem zamknąłem drzwi balkonowe i skierowałem się do jej pokoju. Na szczęście na zamknęła za sobą drzwi. Nawet jeżeli ona jest lekka jak piórko miałbym pewne problemy z otwarciem drzwi. 
Położyłem ją na łóżku i spojrzałem na jej zapłakaną twarz. Oczy miała zamknięte, a oddech spokojnych więc doszedłem do wniosku iż zasnęła. Stwierdziłem, że bez bluz będzie jej wygodniej więc wziąłem się za jej ściąganie. To nie tak, że chciałem ją zobaczyć w staniku. Na prawdę nie. Ona jest dla mnie jak siostra i nie mógłbym.... No po prostu bym nie mógł. Gdy udało mi się wyciągnąć jej chude ręce z rękawów to poszło mi z górki. Bluzę położyłem na podłodze i przykryłem Harriet kocem który leżał na fotelu. Gdy chowałem jej rękę pod koc zauważyłem różowe kreski na nadgarstku. Z przerażeniem sprawdziłem też drugą rękę. Też tam były. Poczułem jak wzrasta we mnie złość. To na pewno przez niego.  Zostawiłem ją samą śpiącą w pokoju i szybko zbiegłem na dół. Gdy dotarłem na miejsce do salonu weszła Taylor, a za nią Harry. Wiem, że nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji ale nie miał wyboru. Musiał się jej oświadczyć. Gdybym nie zauważył tych blizn u Harriet to na pewno bym się nie odważył na tak wielki krok w swoim życiu.
- Spałem z Taylor.- Wypaliłem ni z tego ni z owego powodując iż wszystkie oczy wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem.
- Co? Chyba się przesłyszałem.- Harry stanął pomiędzy mną, a swoją narzeczoną która miała przerażenie wymalowane na twarzy.
- Nie przesłyszałeś się Harry. W sylwestra gdy zamknęliśmy ci drzwi od domu. Poprosiła mnie abym pomógł jej dostać się na górę bo źle się czuła. Gdy chciałem wyjść rzuciła się na mnie. I nie myśl sobie, że ja się teraz tłumaczę bo tak nie jest. Wiem, że źle zrobiłem i czasu nie cofnę ale powinieneś o tym wiedzieć.- Cały czas patrzyłem się w jego oczy czekając aż żuci się na mnie z pięściami czy coś ale on tylko stał i patrzył się na mnie z radością(?) w oczach.
- Harry to nie tak. Ja ci to wszystko wytłumaczę.- Styles spojrzał na szanowną przyszłą panią Styles i zrobił się czerwony na twarzy. 
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. A teraz wynocha. Nie chcę cię więcej widzieć.- Wskazał ręką na drzwi. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Harry.- Louis szepnął i wskazał głową w stronę schodów. Spojrzeliśmy tam razem, a moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Na schodach stała blada Harriet w samych spodniach i staniku. Wyglądała okropnie. Z odległości która nas dzieliła mogłem bez problemu policzyć jej żebra.
- Harriet wszystko w porządku?- Liam jako pierwszy otrząsnął się i zrobił w jej stronę kilka kroków. Dziewczyna zgięła się w pół i jęknęła.
- Jakoś...nie czuję się najlepiej.- Zachwiała się niebezpiecznie i zrobiła się jeszcze bledsza. To był tylko ułamek sekundy. Jej słabe i zmasakrowane ciało znów się zachwiało i poleciało do przodu spadając ze schodów. Krzyk rozdarł powietrze. Harry rzucił się w stronę dziewczyny ale nie zdążył jej złapać. Uklęknął obok niej i spojrzała na nas rozszerzonymi i załzawionymi oczyma.

Narrator.

Każdy z nas ma coś drogiego. Coś co boi się oddać.
I nie, nie chodzi mi o jakąś biżuterię.
Chodzi mi o życie. 
To jest największy skarb człowieka i chyba każdy boi się, że kiedy je straci.
A co jeżeli niektóre osoby już to zrobiły? 
Jeżeli nie zdążyły się nawet zacząć bać?
--------------------------------------------------------------
Przepraszam! Wiem, że zawaliłam. Z samym rozdziałem jak i z z czasem dodania go ale... jakoś ciężko mi się pisało i wg braku czasu. Nie będę się rozpisywała bo nie ma o czym ale mam nadzieję, że wybaczycie mi tą wpadkę i będziecie dalej czytać to badziewie.

poniedziałek, 11 marca 2013

3

----------------------------------------------------------------
Dlaczego warto wierzyć w przyjaźń? Dlaczego warto o nią walczyć? Mogłoby się wydawać, że te pytania są banalne i dla nie których zapewne tak jest ale warto się nad nimi chociażby chwilkę zastanowić. 
A właściwie co to jest przyjaźń? Przyjaźń to taki twór w którym każda mała kłótnia lub wypowiedziane bez zastanowienia słowo jest dla nas lekcją. Lekcją życia.

Harriet.

Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się leniwie w swoim łóżku. Spojrzałam mściwie na okno którego wczoraj nie zasłoniłam i szybko zamknęłam oczy ponieważ promienie słońca zaczęły razić moje oczy. Od kiedy w Londynie w styczniu słońce?  Swoją drogą mogłam zasłonić okno przecież powinnam była być już przyzwyczajona do takich niespodzianek. Ale chwila.... Zasłaniałam. No tak. Przecież miałam w nocy gościa. Dobrze, że chociaż mam drzewo obok okna bo inaczej byłoby z nim cienko gdyby chłopaki go zobaczyli. 
Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i postanowiłam wstać i zejść na dół. Dziś czułam się inaczej. Tak jakby prawie normalnie. Chciało mi się wstać, śmiać, rozmawiać. Coś mnie chyba zmienia. Albo ktoś. Stefek, ryj! Chociaż to może być prawda. Ale on.... Nie. Otworzyłam cicho drzwi i najciszej jak tylko potrafiłam zaczęłam się kierować na dół. Jeżeli jeszcze spali to niech śpią. Dla mnie to lepiej. 
W salonie na kanapie siedział Louis i grał sobie jak gdyby nigdy nic na padzie, rozwalając jakieś zombie na telewizorze.
- Ten chłopak co był u ciebie w nocy to twój nowy lowelas?- Zapytał nie odwracając wzroku od telewizora. Na chwilę przestałam oddychać z przerażeniem, że on może wiedzieć kto u mnie był ale powiedział ten chłopak, a więc chyba nie wie kto to.
 - Nie. To tylko kolega który mi....w pewnym sensie pomógł.- Wzruszyłam ramionami, a Louis włączył pauzę i spojrzał na mnie z lekko przymrużonymi oczyma.
- Ha! Przeleciał cię. Brawo Harriet.- Poklepał mnie po plechach, a ja się skrzywiłam. Gdy Max docisnął mnie do lustra które pękło myślałam, że będę miała tylko malutkie zadrapania ale okazały się one troszkę większe niż malutkie.
 Louis zaciekawiony moją reakcją poniósł moją koszulkę do góry. Dobrze, że mam chociaż spodenki. 
- To nic takiego.- Odsunęłam się od niego kawałek i oparłam się delikatnie i kanapę. Lou wpatrywał się we mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
- Aha, nic takiego. Wiesz nie wygląda mi to na nic takiego. Byłaś z tym u lekarza?- Znów włączył grę, a ja zaczęłam oglądać jego zmagania.
- Po co? Przecież to tylko zadrapania.- Wzruszyłam ramionami, a Lou nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Nawet gdy mu zombie mózg wyżarło ten dalej się rechotał.
- Chociaż mi powiedz na co wpadłaś? Albo raczej na co cię ktoś popchnął?- Leżał na kanapie i starał się uspokoić oddech. Jego twarz była cała czerwona, a z kącików oczu leciały łzy.
- Na lustro. I skończmy ten temat bo jeszcze ktoś usłyszy. A z moim szczęściem to będzie Harry i wtedy to już będzie po mnie.- Spuściłam głowę i zaczęłam się bawić swoimi palcami. Lou usiadł prosto i otarł twarz z łez.
- Dlaczego z nim nie porozmawiasz? Powiedz mu prawdę Harriet. Jeżeli go kochasz to powiedz mu to, a jeżeli już on nic dla ciebie nie znaczy to daj mu odejść.- Spojrzałam na niego i zagryzłam dolną wargę aby się nie rozpłakać. Louis otoczył mnie ramieniem i przygarnął do siebie.
- Tyle, że ja już dałam mu odejść Lulu.- Chłopak westchnął i pocałował mnie w głowę. Czułam się przy nim jakbym była w ramionach starszego brata.
- A żałujesz, że mu na to pozwoliłaś?- Podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie oczy które teraz wpatrywały się we mnie z troską.
- Nie wiem ale....chyba tak. Ale co z tego?- Odsunęłam się od niego i starałam się przybrać swój codzienny obojętny wyraz twarzy.- On teraz jest z Taylor i nic tego nie zmieni. Tata mi kiedyś powiedział, że jeżeli jesteś z kimś i pokochasz inną osobę to znaczy, że tej pierwszej nigdy nie kochałeś. Bo jeżeli tak by było to nigdy byś nie pokochał tej drugiej osoby.
- Harriet ale ty byłaś druga. Przecież najpierw poznał Taylor.
- Louis to, że ja pojawiłam się druga w jego życiu nie oznacza, że w sercu również.- Uśmiechnęłam się do niego smutno i postanowiłam wrócić do siebie. Szłam ze spuszczoną głową, ale gdy zobaczyłam czyjś cień przed schodami podniosłam głowę do góry. Otworzyłam usta jakbym chciała coś powiedzieć. Westchnęłam smutno i wyminęłam stojącego mi na drodze Harry'ego kierując się do swojego pokoju w którym będę mogła być sobą.
Zamknęłam drzwi i wypuściłam powietrze z płuc. Ile on słyszał? Od kiedy tam stał? Oj nie obędzie się dziś bez kłótni.Mój telefon zaczął brzęczeć co oznaczało iż ktoś do mnie napisał.
Od: Max.
Nasze spotkanie nadal aktualne?
Do: Max.
Przepraszam ale jakoś nie mam ochoty. 
Wysłałam mu odpowiedź po czym wyłączyłam telefon i odłożyłam go na szafkę. Postanowiłam się ubrać więc wyciągnęłam z szafy rzeczy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam sobie lekki makijaż i ubrałam się w wybrane rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia. z dani na dzień wyglądałam tak jakby inaczej. Ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Opuściłam łazienkę z lekkim uśmiechem na ustach. Nawet fakt, że mam spotkać Harry'ego nie mógł zepsuć mi dość dobrego dziś humoru.
- Ooo, Harriet list do ciebie.- Liam podał mi białą kopertę z moim imieniem. Bez żadnego znaczka. Jack.... Mój przyjaciel bardzo dobrze mnie  ignorował więc nawet głupi list będzie dla mnie czymś wspaniałym. Usiadłam na wolnym fotelu i rozerwałam kopertę. Zajrzałam do środka i wyciągnęłam z niej złożoną na pół kartkę, i pieniądze. Spojrzałam szybko na chłopaków którzy wpatrywali się we mnie. Odłożyłam na stolik pieniądze i rozłożyłam kartkę.

 Oddaję, to co twoje. Przecież nic nie wzięłaś. 
Lustro prawie naprawione. Dziękuję za noc. xo.
                                               M.
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Za którą noc mi dziękuję? Chyba będę musiała się do zapytać. 
- Ooo Harriet lustro prawie naprawione będziesz mogła znów wpaść w odwiedziny.- Podskoczyłam na głos Lou który dobiegał zza mnie. Odwróciłam się i uderzyłam go w ramię. Co mu odwaliło żeby człowieka tak straszyć?
- Dlaczego ci dziwni ludzie ścinają nam drzewo?- Zayn stał przy oknie. Szybko zmaterializowałam się obok niego i ze złości zacisnęłam pięści. Odwróciłam się i z prędkością światła wybiegłam na dwór kierując się w stronę Harry'ego i kilku innych mężczyzn którzy dobierali się do drzewa po którym wczoraj wspinał się Max.
- Co ty do cholery robisz!- Krzyknęłam do niego zwracając tym uwagę nie tylko jego ale i też tych ludków których wynajął.
- A co ślepa jesteś?- Patrzył na mnie z tak wielką nienawiścią w oczach, że aż cofnęłam się o krok.
- Wszystko słyszałeś..- Pokręciłam głową ze śmiechem.- Myślisz, że jeżeli zetniesz głupie drzewo to więcej się z nim nie spotkam?- Zrobiłam w jego stronę kilka kroków.
- Cóż przynajmniej nie tutaj. Ale chwila ty myślisz, że ja to robię ze względu na ciebie?- Tym razem on zaczął do mnie podchodzić.- Nie wszystko kręci się tylko wokół ciebie.- Wysyczał mi prosto w twarz, a moje serce zaczęło szybciej bić. Nie dlatego, że on stał tak blisko mnie. Tylko dlatego, że zaczynałam się bać.
- Jesteś żałosny Harry.- Spojrzałam na niego ostatni raz i odwróciłam się do niego tyłem chcąc odejść ale on mi nie pozwolił. Jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę i mocno ścisnął mój nadgarstek.
- Uważaj na to co mówisz.- Czułam na twarz jego niespokojny oddech. Spojrzałam na jego zaciskającą się rękę i znów przeniosłam wzrok na jego wściekłe oczy.
- Puść mnie. Nie masz żadnego prawa mnie dotykać.- Mówiłam spokojnie i nawet głos mi nie zadrżał. Co w tej chwili było bardzo przydatne.
- Wiesz właściwie to zastanawiam się jak ja w ogóle mogłem być z kimś takim.- Poluzował uścisk ale mnie nie puścił. (*.*)
- Wysłów się Styles. Kimś takim? Czyli jakim?- Wiem, że źle robiłam prowokując go ale nie mogłam się powstrzymać. A po za tym nie mogłam wyjść z tego starcia przegrana.
- Z kimś kto się puszcza przy pierwszej lepszej okazji.! Najpierw Jack, potem Kevin! Zdziwiona?! Tak, wiem o Jacku! Myślisz, że dlaczego się do ciebie nie odzywa?! Ej, a może to dziecko nie było moje!- Z racji tego iż stał blisko mnie jego krzyk brzmiał dla mnie jak wrzask bardzo wściekłej osoby. Zresztą pewnie taki był. W moich oczach pojawiły się łzy i wiele nie myśląc podniosłam rękę i uderzyłam go w policzek. Chłopcy którzy stali za nami podbiegli do nas i rozdzieli nas. Louis trzymał Harry'ego za ramiona i coś mu tłumaczy ale jakoś nie mogłam się skupić na tym co mówił.
- Kocham cię kretynie! Rozumiesz?! Kocham jak cholera, a ty masz mnie w dupie! Dla ciebie znów zaczęłam dostrzegać plusy w życiu! Dla ciebie znów pozwoliłam sobie czuć! A ty co?! Nic tylko byś się znęcał nad bidną dziewczyną która i tak ci prędzej czy później wybaczy!- Gardło bolało mnie od krzyku ale nie mogłam się powstrzymać.- Ale nie tym razem Harry. Już więcej nie popełnię tego błędu co w Los Angeles.- Patrzyłam jeszcze chwilę na jego zdziwioną twarz, po czym po woli zaczęłam się kierować w stronę domu. Chciałam biec. Zamknąć się w pokoju ale nie mogłam tego robić. Dałabym mu tym satysfakcję której teraz tak bardzo pragnie.
- Harriet!- Nie reagowałam na jego krzyk. Zamknęłam cicho drzwi wejściowe i skierowałam się w stronę schodów. Gdy byłam już w połowie poczułam lekkie szarpnięcie i znalazłam się w silnych ramionach. Zaczęłam się wyrywać ale on mocno mnie trzymał i nie puszczał. Spojrzał mi w oczy i złączył nasze usta w pocałunku przepełnionym goryczą i żalem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy ale mimo wszystko nie odsunęłam się od niego. Pozwoliłam mu się całować jakby od tego zależało nasze życie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam.- Zaczął powtarzać jak mantrę szepcząc mi do ucha.
- Nie mogę Harry. Taylor...- Nie pozwolił mi dokończyć ponieważ znów mnie pocałował.
- Wrócę za godzinę. Nigdzie nie wychodź.- Skradł mi jeszcze szybkiego całusa i zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą na schodach.
**
Harry'ego nie ma już z dwie godziny. Co o tym myślę? Właściwie to nic. Przyzwyczaiłam się do rozczarowań i wcale się nie zdziwię jeżeli on w ogóle na noc do domu nie wróci. Tylko wiecie co? Jednak gdzieś tam w środku mnie pali się mała świeczka z nadzieją, że on zaraz przyjedzie i zacznie mnie przepraszać za wszystko co zrobił. Cóż świeczka gaśnie z minuty na minutę, a nadzieja razem z nią.
Otwieranie drzwi wszystkich wprawiło w pewne zakłopotanie, a pojawienie się Harry'ego z panną Swift wcale nie pomagało. Moją uwagę zwrócił fakt iż oni trzymali się za ręce. Na twarzy Taylor widniał wielki uśmiech, a na Harry'ego.... nic. Jedna wielka pustak.
- Chcielibyśmy wam coś ogłosić, prawda kochanie?- Zaszczebiotała blondynka i spojrzała na swoje ''kochanie''. Poczułam na sobie wzrok chłopaków ale starałam się to zignorować.
- Dobra widzę, że się krępujesz więc ja powiem.- Znów na nas spojrzała z wielkim bananem na ryju.- A więc jestem w ciąży, a Harry będzie tatusiem.- Wciągnęłam głęboko powietrze i patrzyłam na Harry'ego. Spuścił głowę chcąc ukryć łzy które wzbierały się w jego oczach.- Ale to jeszcze nie wszytko. Ale jestem podekscytowana! Harruś mi się oświadczył!- Na dowód swoich słów wyciągnęła do nas rękę. Na jednym z palców błyszczał srebrny pierścionek.
- O kurwa.- Louis zakrył twarz w dłoniach i ukucnął. Wpatrywałam się w Harry'ego z obojętną miną. Wreszcie odważył się podnieść głowę. W jego pięknych zielonych oczach błyszczały łzy.
- Gratuluję.- Szepnęłam i skierowałam się na górę. Gdy tylko zamknęłam drzwi po moich policzkach spłynęły łzy. Krzyknęłam sfrustrowana i ukucnęłam zakrywając twarz dłońmi.   ...jestem w ciąży...oświadczył mi się... Tylko to miałam w głowie. Byłam wściekła, roztrzęsiona, zła, przerażona i zraniona. Znów. Znów w jakimś małym stopniu mu zaufałam, a on to wykorzystał przeciwko mnie. Ile jeszcze? Ile jeszcze dam radę? Przecież nawet ja mam uczucia. Nawet ja potrafię pokochać.
Rzuciłam się po swój telefon i ledwie co widząc na oczy zaczęłam pisać SMS-a.
Do: Max.
Proszę przyjedź po mnie. Potrzebuję cie.
Od:Max.
Zaraz będę.
Brzmiało to żałośnie ale właściwie to tak się teraz czułam. Żałośnie. Tak to bardzo dobre określenie mojego chwilowego stanu. Podniosłam się z podłogi i poszłam do łazienki aby obmyć twarz. Zmyłam resztki makijażu i nawet nie starałam się malować na nowo. Gdy zobaczyłam przez okno, że pod dom podjechał samochód chwyciłam swój telefon i wyszłam z pokoju zbiegając po schodach.
- Harriet! Zaczekaj! Gdzie idziesz?- Louis przytrzymał mi ręką drzwi abym nie mogła ich otworzyć. Podniosłam na niego wzrok i o mało znów bym się nie poryczała.
- Nie mogę Lou. Po prostu nie mogę.- Chłopak ze zrezygnowaniem opuścił rękę pozwalając mi wyjść.

Niall.

- Ej! Niall to nie jest Harriet?- Suzie wskazała ręką na dziewczynę stojącą z jakimś chłopakiem przy półce z alkoholem. Nie byłem pewny czy to ona, ale gdy się odwróciła i zobaczyłem jej twarz wszystko było już jasne. To ona. Ale kim jest ten chłopak? O rzesz kurwa! Spojrzałem lekko przerażony na Suzie która wpatrywała się we mnie, albo w Harriet. Spojrzałem na swoją blond-włosą przyjaciółkę szukając na jej twarz lub w jej zachowaniu jakiegoś zdenerwowania. Nic takiego nie odnalazłem.
- Suzie chcesz poznać moich przyjaciół?- Dziewczyna pisnęła i zostawiła koszyk z zakupami po czym ruszyła za mną. Wyszliśmy ze sklepu jak gdyby nigdy nic i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę domu w który kiedyś mieszkałem. Nie było aż tak daleko ale blisko też nie. Cóż mogliśmy zamówić taksówkę ale teraz musiałem ochłonąć. Co ona robiła z Max'em? Dlaczego miała podpuchnięte oczy? Właściwie to odpowiedzi same się nasuwają. 
Nacisnąłem klamkę od drzwi, a one ustąpiły z cichym kliknięciem. Jak zawsze nie zakluczone. Suzie szła niepewnie za mną i jakby czuwała nade mną. Z salonu dobiegały krzyki kłótni. Wszedłem do pomieszczenia szybkim krokiem i nie zważając na to, że nikt mnie nie zauważył podszedłem do Harry'ego i uderzyłem go z całej siły w twarz. Przyjaciel wywrócił się i złapał za szczękę.
- Niall opanuj się!- Suzie stanęła przede mnę i zmuszała mnie abym na nią spojrzał. Odsunąłem ją lekko od siebie i spojrzałem na zdziwionego i leżącego na podłodze Harry'ego.
- Jeżeli on jej coś zrobi zabiję cię. Rozumiesz?- Wymierzyłem w niego palce i dopiero teraz rozejrzałem się. Na twarzach chłopaków widniały te same uczucia. Przerażenie, ulga, złość, zdziwienie. 
- Gdzieś ty był kretynie!- Zayn rzucił się na mnie i zamknął w mocnym uścisku. Objąłem go również i poklepałem po plecach.
- Ej! A mnie nie chciałeś przytulać. Zapamiętam to sobie.- Suzie założyła ręce na piersi i chciała udawać obrażoną ale na jej twarz igrał uśmieszek który starała się ukryć.
- Dlaczego właściwie mi się zgarnęło? I kto komu ma coś zrobić?- Harry podniósł się z ziemi z pomocą Lou i podparł się o róg kanapy.
- Widziałem Harriet z podpuchniętymi oczami i z wódką w rękach. A któż to jej towarzyszył? Poczciwy Max.- Jego oczy zrobiły się dwa razy większe.
- A więc to jest ten M.- Louis klasnął w dłonie zadowolony, że odkrył jakąś tajemnicę.- Ale chwila. To by oznaczało, że on tutaj był w nocy, i że oni....- Wzdrygnął się i zrobił lekko zielony na twarzy.
- I oni co? Wysłów się debilu.- Zayn szturchnął lekko Lou w ramie, a ten pokręcił głową jakby z niedowierzaniem.
- Gadałem dzisiaj z Harriet  o jej nocnym gościu, tak jakby wygadała się, że ten jej ''kolega'' ją przeleciał. Wtedy poklepałem ją po plecach, a ona się skrzywiła. Podniosłem jej koszulkę. Spokojnie Harry nic nie widziałem. I ona miała tam takie świeże zadrapania. Zapytałem się kto jej to zrobił i wtedy powiedziała mi, że ten chłopak popchnął ją na lustro. No wiecie pełen namiętności gorący numerek. Ja myślałem, że to jakiś fajny koleś a....  Sami wiecie.- Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. To moja wina. Gdybym nie uciekł...Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem twarz Suzie z wyrazem ''ani mi się waż tak myśleć''.
- Ale dlaczego on jej oddał pieniądze? Za co? I co takiego nie wzięła?- Liam mówił o całkiem obcej dla mnie sprawie. Nie było mnie więc gówno wiem co mnie dobija.
- Narkotyki. Max ma pełno zioła. Pamiętacie jak wróciła wesoła w tamtym tygodniu? Na pewno już wtedy coś wzięła.- Harry opadł zmęczony na kanapę i zamknął oczy. Na jego policzku zaczął się robić siniak. Ktoś rzucił do niego lodem. Jak się okazało była to Suzie.
- Może nie będziesz wyglądał jakbyś wpadł na czyjąś pięść.- Wzruszyła ramionami i udawała, że nic ją nie obchodzi jak będzie wyglądał Harry ale mnie nie nabrała. Ona jest taka sama jak Harriet. Próbuję ukryć coś co widać.
- Chłopaki ja sobie tak myślę i dochodzę do wniosku, że trzeba coś zrobić.- Wszyscy spojrzeliśmy na Lou z błagalnymi minami.
- Lepiej nie myśl bo sobie krzywdę zrobisz.- Zayn opadł obok mnie i wszyscy zaczęliśmy obmyślać jak odseparować Harriet od Max'a.
---------------------------------------------
Cześć misiaki!  Jak tam leci? Na szczęście poniedziałek za nami. Uff. 
Co do rozdziału.... Mi tam się podoba rozmowa Harriet z Lou, kłótnia Harriet z Harrym i końcówka z perspektywy Niall'a. Cóż morał z tego taki iż ogólnie podoba mi się prawie cały rozdział. :D
Taaa jestem skromna. 
Dziś bez narratora bo chciałam wam oszczędzić zagadki. Wiecie poniedziałek, pierwszy dzień szkoły, i wg poniedziałek :P Może kac was jeszcze trzyma. Ja tam nie wiem.
Sajonara muczos amigos!